Chyba wystarczy pobieżne przejrzenie mojego profilu aby zauważyć, że
lubię powieści historyczne i romanse historyczne. Często gdy czytam o
kolejnych faktach z historii Polski nasuwa mi się myśl, że wiele
wydarzeń byłoby świetnym tłem dla całkiem przyzwoitego właśnie romansu
historycznego. Czasy wojen, intryg, konspiracji to idealne tło by męscy
bohaterowie pokazali swoją siłę, witalność, romantyczny hart ducha,
dzielność i mogli wykazać się bohaterskimi czynami, natomiast kobiety
mogłyby zaprezentować spryt, inteligencję, wdzięk i nieodłącznie z tym
związaną ... umiejętność pakowania się w kłopoty. Po wielu latach
czytania opartych na podobnych schematach romansów anglosaskich, w końcu
trafiłam na powieść, która ma to wszystko w sobie i dotyczy właśnie
polskiej historii i polskich, historycznych realiów.
Młodziutka Rozalia musi uciekać przed niechcianym konkurentem. Rodzina ukrywa ją w majątku znajomych. Miejsce, które ma być dla dziewczyny oazą spokoju, zaczyna jawić się jako zagadkowe i pełne fascynujących sekretów. Najbardziej intrygujący jest tajemniczy nieznajomy, którego dziewczyna spotyka zawsze pod osłoną mroku. Dodatkowo w majątku krąży plotka o strzygoniu - nieumarłym, który powrócił.
Przyznam, że wysoko oceniam powieść tylko dlatego, że jest to w końcu coś nowego i świeżego w dosyć dobrze znanym mi świecie romansów historycznych. Bo ciekawie i intrygująco było tylko do momentu, kiedy nieznajomy był nieznajomym. Później zrobiło się już strasznie nudno i strasznie stereotypowo. I może nie byłoby to takie złe gdyby nagle wszystko też się nie spłyciło i nabrało tempa a przy okazji zgubiło sens. Wcześniej intryga było powoli budowana, napięcie stopniowane, pojawiło się dużo zagadek i niedopowiedzeń co budziło ciekawość, postacie miały głębię i charakter potem jak za dotknięciem magicznej różdżki wszytko zniknęło -Rozalia stała się irytującą, egzaltowaną panieneczką, nieznajomy okazał się bezbarwny, a intryga w ogóle zniknęła. Nie winię autorki - tylko nie licznym udaje się utrzymać taki klimat do samego końca, przed Magdaleną Walą jeszcze, mam nadzieję, wiele dobrych powieści. Cieszę się jednak, że ta akurat powieść powstała bo była miłym czytadłem, dobrą odskocznią od anglosaskich klimatów i przede wszystkim w końcu zaczęto czerpać z naszej historii na potrzeby romansu historycznego i zrobiono to całkiem przyzwoicie. Może za dużo babrania się w szczegółach i detalach życia dworku i jego mieszkańców w XIX wieku ale na szczęście Magdalena Wala to nie Diana Gabaldon więc można na to przymknąć oko.
Młodziutka Rozalia musi uciekać przed niechcianym konkurentem. Rodzina ukrywa ją w majątku znajomych. Miejsce, które ma być dla dziewczyny oazą spokoju, zaczyna jawić się jako zagadkowe i pełne fascynujących sekretów. Najbardziej intrygujący jest tajemniczy nieznajomy, którego dziewczyna spotyka zawsze pod osłoną mroku. Dodatkowo w majątku krąży plotka o strzygoniu - nieumarłym, który powrócił.
Przyznam, że wysoko oceniam powieść tylko dlatego, że jest to w końcu coś nowego i świeżego w dosyć dobrze znanym mi świecie romansów historycznych. Bo ciekawie i intrygująco było tylko do momentu, kiedy nieznajomy był nieznajomym. Później zrobiło się już strasznie nudno i strasznie stereotypowo. I może nie byłoby to takie złe gdyby nagle wszystko też się nie spłyciło i nabrało tempa a przy okazji zgubiło sens. Wcześniej intryga było powoli budowana, napięcie stopniowane, pojawiło się dużo zagadek i niedopowiedzeń co budziło ciekawość, postacie miały głębię i charakter potem jak za dotknięciem magicznej różdżki wszytko zniknęło -Rozalia stała się irytującą, egzaltowaną panieneczką, nieznajomy okazał się bezbarwny, a intryga w ogóle zniknęła. Nie winię autorki - tylko nie licznym udaje się utrzymać taki klimat do samego końca, przed Magdaleną Walą jeszcze, mam nadzieję, wiele dobrych powieści. Cieszę się jednak, że ta akurat powieść powstała bo była miłym czytadłem, dobrą odskocznią od anglosaskich klimatów i przede wszystkim w końcu zaczęto czerpać z naszej historii na potrzeby romansu historycznego i zrobiono to całkiem przyzwoicie. Może za dużo babrania się w szczegółach i detalach życia dworku i jego mieszkańców w XIX wieku ale na szczęście Magdalena Wala to nie Diana Gabaldon więc można na to przymknąć oko.
p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 150,5 cm - 2,7 cm = 147,8 cm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz