wtorek, 14 października 2025

,,Jak okraść Watykan" Krzysztof Myśliński


 Pamiętacie taki serial jak ,,Dom z papieru", w którym grupa złodziei próbuje obrabować najpierw mennicę a potem bank? Cele ambitne, trzeba przyznać. Jest jednak ktoś kto obrał sobie znacznie ambitniejszy cel i postanowił obrobić sam Watykan.

Młody ksiądz trafia na parafię na pozornie sielskiej, włoskiej wsi. Jednak od początku coś nie pasuje. Proboszcz ma dosyć nietypowy sposób postępowania, a w okolicy kręcą się podejrzane osoby. Nie trzeba długo czekać by przekonać się, że pod przykrywką kościoła dzieją się mroczniejsze rzeczy a młody kapłan zostanie wciągnięty w krwawą rozgrywką pomiędzy dwiema rywalizującymi mafiami, o to która pierwsza przejmie władzę nad Watykanem, a przede wszystkim nad jego majątkiem.

,,Jak okraść Watykan" to powieść sensacyjno-kryminalna, która ma ogromny niewykorzystany do końca potencjał. Zaczyna się nieźle, chociaż lekki chaos wprowadza ogrom bohaterów wprowadzanych bardzo szybko co sprawia, że trudno połapać się w zależnościach między nimi. Jednak gdy już się ich trochę uporządkuje to robi się ciekawie. Dwie rywalizujące, żądne władzy mafie, które są zdolne do wszystkiego. Zaskakujące zwroty akcji i samotny bohater pomiędzy nimi, próbujący pozostać wiernym swoim przekonaniom. I do tego momentu było dobrze. Jednak znowu w finale wkradł się chaos. Dużo się dzieje, jest krwawo, mrocznie i walka o władzę i pieniądze dochodzi do swojego punktu kulminacyjnego. Wiemy, że na pewno nie wszyscy wyjdą cali. Zostanie jeszcze dodatkowo wplątany w akcję rząd, policja i wojsko. I mogłoby to być taką kropką nad i, która rozwala system i sprawia, że czytelnik zostaje z głupią miną bo tego się nie spodziewał. Trochę z tego jest, ale też czegoś zabrakło. Jakiejś istotnej spoiny, która dałaby satysfakcję. Zamiast tego jest zaskoczenie i chaos. W sumie, można by uznać, że to typowo włoskie i przymknąć oko :)

,,Jak okraść Watykan" mam potencjał i swoje lepsze i gorsze momenty. Brakło mi w kilku momentach logicznego przejścia z punktu A do B, czasem było za bardzo chaotycznie ale generalnie bawiłam się nieźle. Lubię historie z twistem, nieoczywiste i zaskakujące a to w pewien sposób takie jest. I może to nie jest powieść na miarę literackiego ,,Domu z papieru" to jednak może wywołać mały dreszczyk emocji. 


Za możliwość przeczytania dziękuję Autorowi!

sobota, 11 października 2025

,,Rosyjska czarna magia" Natasha Helvin

 

Tytuł oryginału: Russian Black Magic: The Beliefs and Practices of Heretics and Blasphemers

Tak jak kiedyś w przypadku książki o la santa muerte, tak teraz jestem rozczarowana. Nauczona wcześniejszym przykładem, nie spodziewałam się wiele. Chciałam tylko poznać ogólny zarys i dowiedzieć się czegoś o zjawisku zwanym ,,rosyjska czarna magia". I bardzo ogólny kontekst w początkowych rozdziałach dostałam. Autorka kreśli i wyjaśnia najważniejsze pojęcia, bardzo, bardzo skrótowo opowiada o historii i panteonie bóstw. Jednak to dosyć szybko zostaje wyczerpane i następne do czego przechodzi jest część ,,magiczna". I to jest dokładnie to co jest mi bardzo odległe światopoglądowo i co mnie zdecydowanie odrzuca.

Jestem osobą tolerancyjną i nie mam problemu z poznawanie innych wierzeń czy kultur. Jednak lubię patrzeć na to z boku. A tutaj czytelnik jest wciągany w coś co jest najdelikatniej mówiąc kłopotliwe. Czuć, że autorka wierzy w to co pisze i próbuje sprzedać swoją popkulturową wersję czarnej magii pomieszanej z demonologią i kultem mroku/zła/szatana (nie wiem jak to ująć) czytelnikowi. Dlatego dostajemy cały miks dziwnych zaklęć, klątw, rytuałów które nawet z punktu widzenia prawa są niewłaściwe i zahaczają o bezczeszczenie świątyń lub cmentarzy. Już nie wspomnę o podejściu do zwierząt.

Jestem totalnie, całkowicie na nie. Oprócz bardzo sekciarskiego wydźwięku, jest źle napisana książka, z której można zaledwie kilka ciekawych informacji wyciągnąć. Bardzo szybko staje się dziwnym tworem, który niby ma uczyć czarnej magii. Nie polecam, a nawet odradzam!

czwartek, 9 października 2025

,,Macedonia Północna. W rytmie oro" Justyna Mleczak



,,Ludzie są jak mozaika. Mozaika składająca się z wielu różnych elementów, mniejszych lub większych, lepiej ciosanych lub porysowanych. mniej lub bardziej kolorowych. Kiedy się sprzeczamy, rozbijamy mozaikę. Taki kawałek mozaiki może być subiektywnie piękny, jednak traci sens. Tylko utrzymując całość, w jakiej pomyślał nas Bóg, zachowujemy sens."

Przyznaję, że o Macedonii Północnej nie wiem nic. Albo przynajmniej nie wiedziałam nic do momentu aż otworzyłam pracę Justyny Mleczak. Wiedziałam tylko, że jest to kraj położony gdzieś koło Grecji ale jak się okazuje nawet nazwy używałam złej. Bo tak naprawdę nigdy nie było Macedonii, jako państwa. Macedonia to region, którego nazwa jest sporna bo używają jej zarówno Grecy jak i Macedończycy. A i sami Macedończycy to mieszanka ludów i religii.Szok, to za mało powiedziane. Dlatego gdy już otrząsnęłam się z pierwszego zaskoczenia z ogromnym zaciekawieniem czytałam dalej.

Macedonia Północna widziana oczami Justyny Mleczak to kraj fascynujący. Pełen problemów - zarówno wewnętrznych jak i tych na arenie międzynarodowej. Między innymi dlatego nadal nie jest on członkiem Unii Europejskiej. Kraj pełen kontrastów, zaskoczeń i specyficznej kultury, która jest wypadkową wielu czynników. Podróżując po nim ze standardowym przewodnikiem będziemy przekonani, że nie ma tam nic ciekawego do zobaczenia, jednak wystarczy zboczyć trochę ze szlaku by zobaczyć zupełnie inny obraz. Właściwie z każdej strony bije zachwyt autorki nad tym krajem, jej fascynacja jego absurdami i ciekawostkami i zaraża nimi czytelnika. Chce się zobaczyć pomnikowe Skopje, turystyczna Ochrydę, posmakować tysiąca rodzajów papryki i przeżyć zaskoczenie że lokalnym bohaterem jest nieżyjąca gwiazda popu, posłuchać języka oraz doświadczyć trochę skomercjalizowane tradycyjne wesele.

Po lekturze ,,Macedonia Północna. W rytmie oro" ten kraj przestał być dla mnie białą plamą na mapie. Stał się konkretny, rozbudzona została ciekawość. Justyna Mleczak opowiada o nim z prawdziwą pasją, pełną smaczków, które są niedostępne dla przypadkowego turysty. To opowieść pełna życia, smaków, anegdot ale i brutalnej bezpośredniości oraz unikania przemilczenia trudnych tematów. Jej Macedonia Północna jest skomplikowana i niejednoznaczna, piękna dzikim, surowym pięknem, skrywająca głęboko to co ciekawe i zachwycające. Ale gdy się do tego dotrze - przepada się po całości. Tak jak przepadła Justyna Mleczak!

 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 20,7 m - 2,3 cm = 18,4 cm.



wtorek, 7 października 2025

,,Plemienni" Michael Morris

Tytuł oryginału: Tribal. How the Cultural Instincts That Divide Us Can Help Bring Us Together


W zeszłym roku czytałam ,,Rytuały" (o tym jaką rolę w naszym życiu odrywają rytuały) i ,,Przetrwają najżyczliwsi" (siła wcale nie jest tym co zadecydowało o przetrwaniu gatunku homo sapiens). ,,Plemienni" to doskonała pozycja, która uzupełnia dwie poprzednie. Pozornie powtarza to co już wiemy. Czy tego chcemy czy nie, jesteśmy gatunkiem stadnym - łączymy się w grupy a kryteria doboru są różne: poglądy religijne, polityczne, miejsce zamieszkania, praca, szkoła. To sprawia, że nie wiedząc kiedy stajemy się plemieniem, w którym jeden członek zależy od drugiego.

Michael Morris na podstawie wielu prostych i obrazowych przykładów pokazuje jak istotny jest instynkt plemienny i po kolei szczegółowo opisuje jego elementy. Już sam wstęp przekonuje do książki i pokazuje w jaki sposób będzie snuta opowieść o najważniejszych mechanizmach przetrwania ludzkości. Bo czy da się łatwiej przykuć uwagę niż przywołać Mundial 2002 i Guusa Hiddicka, który z słabo ocenianą Koreą Południową dotarł do półfinału? Aby tego dokonać musiał złamać kod kulturowy Koreańczyków i na nowo ich zaprogramować. Nie było to zadaniem łatwym bo zależności plemienne trzymały się mocno i stanowiły podstawę tożsamości Koreańczyków.

Mundial 2002 to otwierający przykład, który pomaga zrozumieć o czym będzie mowa w książce. Później krok po kroku rozkładany na czynniki pierwsze jest cały instynkt plemienny zaczynają od zdefiniowania czym jest współczesne plemię, poprzez to co je kształtuje jak instynkt bohatera, wpływ przodków, sygnały prestiżu czy tworzenie się baniek informacyjnych. Morris opowiada ciekawie, sypiąc anegdotami ale równocześnie pokazując jak pozornie błahe rzeczy mogę mieć potężną siłę oddziaływania, pod warunkiem że odpowiednio się je ukierunkuje. W tym miejscu trzeba przeczytać co opery mydlane miały wspólnego z kontrolą urodzeń w Brazylii. Zaskakujące jest też zrozumienie jakie mechanizmy zadziałały, że udało się wprowadzić prohibicję w Stanach Zjednoczonych na początku XX wieku. Wszystkie te zjawiska nabierają głębokiego sensu gdy zrozumiemy, że oparte są na naszym głęboko zakorzenionym instynkcie oraz na więziach jakie tworzymy z innymi ludźmi.

Ta książka to solidna dawka wiedzy, w bardzo przystępnej formie. Wyjaśnia zjawiska jakie rozgrywają się na naszych oczach. Chyba najbardziej szokujący jest ostatni rozdział, który w prawdzie mówi o współczesnych Stanach Zjednoczonych ale bez problemu da się przenieść na polskie środowisko. Od kilkunastu lat obserwujemy rozłam pomiędzy zwolennikami dwóch głównych partii. I nie jest to tylko kwestia przekonań politycznych i wzajemnej niechęci. Te zjawiska objaw toksycznej plemienności, która będzie się tylko pogłębiać, dopóki ktoś skutecznie nie przełamie wykształconej bariery.

,,Plemiennych" czyta się jednym tchem. To solidna wiedza psychologiczna, antropologiczna i socjologiczna, pomocna w zrozumieniu świata i wzajemnych międzyludzkich zależności. Może pomóc liderom/szefom w budowaniu różnorodnego środowiska, które będzie efektywne i przyjazne. Ale też pokazuje co nas łączy, co nas motywuje i co jest dla ludzi siłą napędową do rozwoju jako społeczność. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Copernicus Centre Press!  


 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 23,4 m - 2,7 cm = 20,7 cm.


 

niedziela, 5 października 2025

,,Październikowa rdza" Agnieszka Kuchmister


 ,,W lesie wilków mrowie, ich oczy w ciemności, ich oczy w ciemności..."

Szwarzeb, 1996 roku. Maturzystka Agata przypadkiem trafia na notatki zaginionej przed siedmiu laty Alicji Wicher. Młoda dziewczyna rozpłynęła się jakby w powietrzu. A ci, którzy ją znali nic nie mówią, nie pamiętają albo nie chcą pamiętać. Jednak Agata trafia na ślad, który może być kluczowym w rozwiązaniu zagadki. Tylko zanim uda jej się poskładać w całość porozrzucane elementy, przeszłość uderzy kolejny raz.

,,Październikowa rdza" to powieść o mrocznym, onirycznym klimacie. Zbudowana na motywach baśniowych, w niczym nie przypomina disneyowkich hitów. Jest pierwotna, mocno oparta na oryginałach braci Grimm. To powieść, która biegnie w przeszłość by sięgnąć korzeni zła i udowodnić, że jeśli już się zalęgło nie da się wykorzenić. Tutaj przeplatają się historie kilku rodzin, a poprzez nie widać złożoną historię pogranicza, skomplikowane relacje rodzinne i sąsiedzkie oraz traumy, od których nie da się uciec. Gdzieś pod tym kipią emocje: zawiść, nienawiść, zachłanność, żądza, lęki. To wszystko buzuje i kolejne pokolenie do już istniejącego ciężaru dokłada swoje traumy.

Powieść Agnieszki Kuchmister zachwyca. Jest zarówno przerażająca w swoim onirycznym charakterze, z rozmytymi liniami i przenikającymi się losami bohaterów, jak i piękna - piękna grą słów, grą emocji, historią, która się rozwija i wnika głęboko w przeszłość Szwarzeba. Ale to też opowieść o zbrodni, konkretnej, rzeczowej, mocno kotwiczącej całą historię w precyzyjnie określonym miejscu z realnym motywem. Tu tajemnica staje namacalna i ma swoje konkretne źródło. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Znak!  


 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 26,3 m - 2,9 cm = 23,4 cm.

 

środa, 1 października 2025

,,Wszystko dla N" Kanae Minato

Tytuł oryginału: Nのために

 ,,Wszystko dla N" to kolejny kryminał azjatycki, który czytam w tym roku, w którym nie jest ważne kto zabił. Oś ciężkości przesunięta jest znacznie dalej i dopiero mozolne odkrywanie faktów, zależności, tajemnic i emocji pozwoli zrozumieć co dokładnie wydarzyło się w mieszkaniu na czterdziestym ósmym piętrze.

Suche fakty są jednoznaczne. W mieszkaniu zostaje znalezione zamordowane zamożne małżeństwo. Podejrzany przyznaje się do winy a świadkowie potwierdzają przebieg zdarzeń. Wszystko pozornie ma sens i zgadza się z wcześniejszymi wydarzeniami. No właśnie, pozornie. Bo prawda jest dużo bardziej skomplikowana. Świadkowie nie są przypadkową zbieraniną osób, coś ich łączy ze sobą, jak również z zamordowanym małżeństwem. Dopiero rozszyfrowanie sieci zależności oraz zagłębienie się w przeszłość pozwoli zrozumieć kto był zabójcą a kto ofiarą.

Podoba mi się w ,,Wszystko dla N" niespieszna, statyczna, chłodna narracja, która jednak cały czas utrzymuje czytelnika w napięciu i skupieniu. Chociaż cała opowieść mogłaby się zamknąć w jednym rozdziale to z każdym kolejnym rozbudowuje się chociaż powtarza dokładnie te same wydarzenie, tym razem z perspektywy innego z bohaterów. Powoli zbieramy informacje, powoli tworzą się portrety i powoli buduje się cały obraz, który finalnie nie jest tak prosty. Ma w sobie milion detali, mnóstwo niuansów i udowadnia, że dokonana zbrodnia nie była tylko zbrodnią w afekcie. To nie tylko opowieść o zbrodni, to także opowieść o tłumionych emocjach, które muszą znaleźć swoje ujście, o rozczarowaniach i nie przepracowanej przeszłości, która odbija się na teraźniejszości. Polecam!

poniedziałek, 29 września 2025

,,The Blue Castle" Lucy Maud Montgomery


 ,,Błękitny Zamek" to jedna z moich ukochanych książek. Czytałam ją wielokrotnie, chociaż zawsze w tym samym wydaniu czyli Naszej Księgarni z 1991 roku. Byłam oczarowana Joanna Stirling i chociaż już dawno temu dowiedziałam się, że w oryginale jest Valancy to jakoś nie umiałam się przełamać do innych wydań. Teraz jednak zrobiłam wyjątek bo na Legimi znalazłam wydanie w oryginale po angielsku ale w wersji do nauki czyli z zaznaczonymi i wyjaśnionymi trudniejszymi słowami. Przyznam, że to był strzał w dziesiątkę.

Wydawało mi się, że znam doskonale ,,Błękitny zamek" albo raczej ,,The Blue Castle" jednak lektura oryginału otworzyła przede mną zupełnie nowe drzwi i odkryła na nowo tę historię. I nie mam wcale na myśli nowych imion bohaterów. Chociaż to też jest zaskakujące gdy nagle Joanna staje się Valancy, Edward - Barneyem, a pani Fryderyka okazuje się mieć na imię Amelia. Nie chodzi mi też o pominięte sceny, które może mało znaczące ale dodają czegoś nieuchwytnego opowieści. Najbardziej mnie jednak zaskoczył i zachwycił język Lucy Maud Montgomery. To nie jest łatwy angielski do jakiego się przyzwyczailiśmy. To angielski bogaty, wysmakowany, pełen niuansów i głębi. Tu każde słowo jest idealnie dobrane i buduje klimat. To wszystko zapiera dech i stanowi wyzwanie. Ale dzięki temu opowieść tchnie duchem epoki, doskonale opisuje rozterki duchowe Valancy i jej zachwyt nad światem, który tak nieoczekiwanie odkryła.

,,The Blue Castle" nie jest łatwą lekturą do czytania w oryginale ale ogromnie satysfakcjonującą. Wydanie ze słówkami ułatwiło mi zadanie i pozwoliło zobaczyć jak pięknie jest to napisana książka i jak słowa mogą oddawać uczucia, emocje i zachwyty. Polecam!

niedziela, 28 września 2025

,,Kwiat Żelazny" Laurie Forest

Tytuł oryinału: The Iron Flower

 Elloren nie zdawała sobie sprawy, gdzie dokładnie zaprowadzą ją działania jakie zupełnie przypadkowo rozpoczęło. To co zaczęło się jako pomoc przyjaciołom, stało się walką w ruchu oporu przeciwko bezwzględnemu magowi Vogelowi. Teraz dziewczyna wie już więcej, ma większą świadomość rozgrywających się wydarzeń ale równocześnie zdaje sobie sprawę, że to zaledwie początek. Jej działania rodzą podziw wśród innych narodów i budują sojusze ale to tylko maleńki krok bo Zło rośnie w siłę. Jednak nie tylko walka o wolność zabiera myśli dziewczyny. Wielkimi krokami zbliża się moment, gdy będzie musiała poddać się przyrzeczeniu. Ciotka coraz mocniej naciska by połączyła się z Lukasem Greyem, jednak uczucia dziewczyny mocno skręcają w kierunku tajemniczego Kelta, Yvana.

Drugi tom serii o Czarnej Wiedźmie zaczyna się niepozornie i bardzo spokojnie. Elloren ma już zbudowane swoje środowisko, krąg przyjaciół wśród których czuje się pewnie i wspólnie z którymi zaczyna odnosić pierwsze małe sukcesy w walce przeciw Vogelowi. Ratuje kolejne istoty oraz odkrywa zaskakujące sekrety, które pomagają jej budować nowe sojusze. Wydaje się, że w chaosie jaki zapanował na świecie ona ma swoje miejsce. Jej siła, determinacja i oddanie przyjaciołom budzą podziw, mimo, że sama Elloren nie posiada mocy magicznej. Jednak to tylko pozory przed prawdziwą burzą. Cios nadejdzie z niespodziewanej strony i pokaże ile naprawdę warte są przyjaźnie oraz na kogo można liczyć w najmroczniejszym momencie.

Jeśli początek ,,Kwiatu żelaznego" uśpił moją czujność to finał zdecydowanie rozpalił emocje. Wszystko nabrało sensu i całość nabrała nowego wydźwięku. Dopiero po dotarciu do finału tomu widzimy jak misternie i przemyślanie została skonstruowana fabuła by pozostawić czytelnika z mnóstwem pytań oraz w niepewności. Bo świat wokół Elloren i jej przyjaciół nigdy już nie będzie taki sam. Została zburzona krucha równowaga, która udawała porządek i jedność. Ale to nie tylko opowieść o walce. To historia prawdziwych przyjaźni, determinacji oraz rodzących się uczuć, które nie poddają się przeciwnościom. Polecam!

sobota, 20 września 2025

,,Córka Agencji" Eva Minge


 Kara to wychuchana córka Stelli. Matka, jedna z najbardziej wpływowych kobiet na świecie, zrobiła wszystko by jej córka znalazła się możliwie jak najdalej od świata, w którym ona żyje. Jednak to sprawiło, że między matką i córką pojawił się chłód, niezrozumienie i obcość. Kara nie rozumie swoje matki i za wszelką cenę chce uwolnić się spod jej wpływów. Gdy w jej życiu pojawi się fascynujący mężczyzna, jej determinacja wzrasta. Młoda kobieta zrobi wszystko by zawalczyć o swoją niezależność, mniej lub bardziej świadomie działając przeciw swojej matce i innym bliskim osobom, co doprowadza do poważnych konsekwencji.

,,Agencja" skończyła się dramatycznie i w taki sposób, że koniecznie chciałam wiedzieć co będzie dalej. Dlatego chyba nie będzie zaskakującym, że ,,Córka agencji" wprawiła mnie w konsternację. Historia zaczyna się w zupełnie innym miejscu niż skończył się poprzedni tom. Początkowo trudno było mi znaleźć połączenie pomiędzy tymi książkami ale pozwoliłam się prowadzić opowieści.  To kolejna opowieść o silnych, zdeterminowanych kobietach, które muszą o siebie zawalczyć. Historia Kary nie ma tak dramatycznego tła jak ta Stelli ale jest przykładem niezrozumienia, młodzieńczej brawury i miłości tak silnej, że zmusza do szukania po omacku zemsty. Działania dziewczyny to nie zderzenie z brutalnym światem a próba wyrwania się z cieplarnianych warunków, która wyzwoli lawinę katastrof.

,,Agencja" była mroczniejsza, pokazywała zgniliznę świata władzy i wielkich pieniędzy. ,,Córka Agencji" jest bardziej kameralna i skupiona na osobie Kary, która musi popełnić swoje błędy by zrozumieć co jest ważne. Eva Minge kolejny raz odkrywa świat gdzie pieniądze nie grają żadnej roli, gdzie możliwości są nieograniczone, a gra toczy się o zupełnie inną stawkę. 


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i s-ka! 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 28,1 cm - 1,8 cm = 26,3 cm.

wtorek, 16 września 2025

,,Susza" Jørn Lier Horst

Tytuł oryginału: Tørt land

 Upalne lato spowodowało drastyczne obniżenie wody w jeziorze. To natomiast odsłania zwłoki młodego mężczyzny zaginionego przed ośmiu laty. Równocześnie z drugiej strony jeziora zostaje znaleziony charakterystyczny naszyjnik, który należał do nastolatki, która zniknęła z campingu cztery lata wcześniej. Mimo, że spraw nic ze sobą nie łączy to dla Williama Wistinga prowadzącego oba śledztwa staną się punktem wyjścia do odkrycia tajemnic lokalnej społeczności.

Nie raz już mówiłam, że to zdecydowanie moja ulubiona seria kryminalna i gdy tylko dowiedziałam się, że wychodzi nowy tom czekałam z niecierpliwością aż dostanę go w swoje ręce. I kolejny raz ta seria nie zawodzi. Mamy tu dwie niepowiązane ze sobą sprawy, które jednak mają podobne tło. Za oboma kryje się wiele niedopowiedzeń, przemilczeń, niewypowiedzianych podejrzeń. Narosło wokół nich wiele spekulacji i podejrzeń i komisarz Wisting stanie przed trudnym zadaniem dotarcia do sedna. Obie sprawy mają także trudne tło obyczajowe. Kryją się za nimi rodzinne tragedie i zło, na które przymyka się oczy. I to właśnie przemilczenia oraz narosłe podejrzenia doprowadzą do kolejnych tragedii.

W tej serii uwielbiam jej tempo i to, że czytelnik jest stawiany na równi z bohaterami. Tutaj nie pojawia się nic z zaskoczenia, od początku do końca jesteśmy obok śledczych i bohaterów i razem z nimi przeżywamy sprawę. Czujemy emocje, dylematy moralne, obawy, podejrzenia. Czujemy znużenie pracą śledczą, która czasem przez długi okres jest bezowocna. To też obserwacja zwyczajnych ludzi, z ich uczuciami i myślami, postawionych przed czymś na co nie są gotowi i co może wyzwolić w nich instynkty o jakie się nie podejrzewali. Lubię też postawę Wiliama Wistinga, zdecydowaną wobec zła ale także pozwalającą ludziom dojrzeć do samodzielnego przyznania się do co się wydarzyło.

,,Susza" to nie tylko misternie skonstruowany kryminał, to też opowieść o tym, że nie ma przypadków. Wciągający, trzymający w napięciu ale także zmuszający do przemyślenia gdzie jest granica pomiędzy spekulacjami a faktami. Opowiadający o najmroczniejszych zbrodniach ale nie szokujący a wręcz dbający o szacunek dla ofiar. Polecam!
 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 30,8 cm - 2,7 cm = 28,1 cm.

 

piątek, 12 września 2025

,,Kropla błękitu" Denise Hunter

Tytuł oryginału: Carolina Breeze

 ,,Kropla błękitu" to drugi tom serii opowiadającej o trójce rodzeństwa, które po tragicznej śmierci rodziców próbuje prowadzić pensjonat w miasteczku Bluebell. Biznes nie idzie najlepiej, jednak młodzi ludzie się nie poddają. Ich najnowszym gościem jest popularna aktorka Mia. Pobyt w pensjonacie miał być jej miesiącem miodowym, jednak tuż przed ślubem zostawił ją narzeczony a ona sama została wplatana w skandal, który może zagrozić jej dalszej karierze. Zrozpaczona dziewczyna postanawia się ukryć przed światem, w miejscu gdzie nikt nie będzie jej szukał. Dodatkowo pensjonat jest ważnym krokiem aby dowiedzieć się czegoś o swojej rodzinie.

Lubię spokój jaki wnoszą książki Denise Hunter oraz to w jaki sposób opowiada o skomplikowanych emocjach. I dokładnie tak jest też tutaj. Autorka stworzyła poruszającą opowieść o poszukiwaniu siebie, radzeniu sobie z niesprawiedliwymi oskarżeniami oraz o tym jak trudne jest bycie odpowiedzialnym za innych, szczególnie że inni tego nie oczekują. Główni bohaterowie, Mia i Levi, są młodymi zagubionymi ludźmi, którzy nie do końca sobie zdają sprawę ze swoich uczuć. Udają być dzielni, walczą samodzielnie ze światem, jednak za maską odwagi chowają strach, delikatność i niepewność. Boją się też uczuć jakie się między nimi rodzą, szczególnie że nie są pewni czy nie jest to tylko złudzenie.

Jest coś magicznego w tej opowieści, w obserwowaniu jak dwoje zagubionych ludzi, znajduje siebie. Ta opowieść jest urocza, delikatna i ogrzewająca serducho. Czyli dokładnie to dlaczego sięgam po książki Denise Hunter i się nie rozczarowałam. 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 33,8 cm - 3,0 cm = 30,8 cm.

środa, 10 września 2025

,,Ostatni papież" John Hogue

 

Tytuł oryginału:  The Last Pope: The Decline and Fall of the Church of Rome: The Prophecies of St. Malachy for the New Millennium

 ,,Ostatni papież" to praca oparta na domniemane proroctwo świętego Malachiasza. Proroctwo to składa się z ponad 100 zdań, które mają opisywać kolejnych papieży od połowy XII wieku aż do tego ostatniego, po którym instytucja papiestwa powinna upaść albo przestać być potrzebna. Sama książka powstała w 1998 roku i czuć bardzo mocno w niej milenijną gorączkę i strach przed zbliżającym się rokiem 2000. I właśnie to dosyć mocno przesądziło o całym charakterze pracy.

Autor analizuje każdego papieża i niektórych antypapieży przywołanych w proroctwie. Przyznam, że ta część publikacji była ciekawa. Można było w skrótowej formie zapoznać się z historią papiestwa od połowy XII wieku. Z pewnością historia Kościoła opowiedziana z takiej perspektywy nie wieje nudą, a i do cnotliwości czasami jej daleko. To historia spisków, zdrad, przerażającej rozpusty, walki o władzę i nepotyzmu. Oczywiście, pomiędzy tymi najgorszymi znajdują się też i najlepsi, który przywracali Kościół co pewien czas na właściwe tory. Cały ten spis doprowadza autora do jemu współczesnego papieża Jana Pawła II i wtedy zaczynają się schody. Tutaj do głosu dochodzą spekulacje, podejrzenia, hipotezy oparte o stan zdrowia papieża a zaraz po nich totalne szaleństwo interpretacji bo po Janie Pawle II powinno, zgodnie z duchem Malachiasza, być tylko dwóch papieży. Jak wiemy już dziś, Franciszek nie był ostatni i nic też nie wskazuje by pozycja Kościoła miała się załamać lub drastycznie zmienić.

,,Ostatniego papieża" czytałam jako swoistą ciekawostkę. Trudno do tez sformułowanych w ostatniej części podchodzić na poważnie ale z pewnością jest to interesujące spojrzeć na kościół katolicki trochę z boku. Bardzo linearne opisanie kolejnych papieży pozwoliło zobaczyć ciągłość decyzji albo wręcz przeciwnie, dostrzec kiedy zdecydowano się zmienić kierunek. Pokazuje jak trudno uciec od przywiązania do tradycjonalizmu. Oczywiście, autor nie ustrzegł się teorii spiskowych a jest ich tutaj kilka. Merytorycznie ta książka nie wnosi nic nowego ale jest fantastycznym wglądem w samo jądro gorączki lat 90tych, gdy królowały teorie o końcu świata w roku 2000 a historia kościoła jako instytucji doskonale się w ten nurt wpisywała.


poniedziałek, 8 września 2025

,,Fgurki z Dachau" Sarah Freethy


 Tytuł oryginału: The Porcelain Maker
 
Książek dotykających tematyki obozowej jest na rynku mnóstwo. Są lepsze i gorsze, są takie, które romantyzują Zagładę ale i takie, które opowiadają o ludziach, którzy nie byli przygotowani na zmierzenie się z tym co nastąpiło ale nie poddali się i próbowali przetrwać, pomimo wszystko.

Fabuła powieści ,,Figurki z Dachau" zaczyna się na początku lat 90-tych, gdy Clara kupuje na aukcji kolekcję figurek z porcelany wykonanych Allach, fabryce porcelany zlokalizowanej nieopodal Dachau. Te drobiazgi są jej jedyną wskazówką na szlaku ku poznaniu prawdy kim był jej ojciec. Zbierając okruchy wiadomości pozna historię swojej matki Bettiny, awangardowej artystki i Maxa, żydowskiego architekta. Ich poruszająca historia, która rozpocznie się na przyjęciu w 1929 roku będzie opowieścią o niezwykłej miłości, poświęceniu, znaczeniu sztuki i niewyobrażalnej zbrodni.

Chyba tym co najbardziej zaskoczyło mnie w ,,Figurkach z Dachau" jest ich subtelność i delikatność, pod którą kryje się niewyobrażalna wręcz siła. Historia Bettiny i Maksa, mogłaby być kolejną historią kochanków rozdzielonych przez wojenną zawieruchę ale za nią stoi coś więcej. Bo sami bohaterowie nie są przeciętni. Zanurzeni w sztuce, znają jej wartość i znaczenie, i właśnie przez sztukę próbują pokazać coś więcej. Mimo, że nazistowska propaganda chce odebrać im głos oni szukają nowych sposobów komunikowania się i przekazania światu, co dzieje się za murami obozu koncentracyjnego i jak naprawdę wygląda świat stworzony przez nazistów. To też opowieść o przyjaźniach rodzących się w nawet najstraszliwszych okolicznościach.

,,Figurki z Dachau" nie moralizują, nie epatują niepotrzebną dramaturgią. To powieść zaskakująco delikatna jak na tematykę jaką porusza. Jest przepełniona wrażliwością i skupieniem na detalach. To poruszająca opowieść o prawdziwej miłości, która zdarza się tylko raz w życiu oraz o sile, która pozwala o nią walczyć. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Marginesy! 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 36,7 cm - 2,9 cm = 33,8 cm.

piątek, 5 września 2025

,,Zimowa zawierucha" Margit Sandemo

Tytuł oryginału: Vinterstorm

 Na scenę Sagi wkracza Villemo. Żywiołowa, pełna pasji przypomina swoje poprzedniczki Sol i Cecylię. Jednak o ile Sol była obciążona straszliwym dziedzictwem, to Villemo jest jedną z wybranych, chociaż na razie nikt nie wie co może być jej darem. Urodziła się w niezwykłym pokoleniu, w którym oprócz niej jest jeszcze dwóch innych wybranych - Niklas i Dominik. Dary chłopców są widoczne i namacalne.

Niespokojna natura Villemo połączona z dziewczęcą naiwnością oraz romantycznymi wyobrażeniami o miłości już na samym początku dorosłego życia sprowadzą na dziewczynę kłopoty. Zakochana w starszym Eldarze wpląta się w niebezpieczną intrygę, która ma znacznie większy zasięg aniżeli początkowo może podejrzewać. Ściągnie na siebie śmiertelne zagrożenie oraz zobaczy okrutny świat istniejący poza bezpiecznymi granicami parafii Grastensholm.

,,Zimowa zawierucha" to brutalne zderzenie naiwnego, dziecinnego i romantycznego spojrzenia na świat jakie ma dorastająca Villemo z brutalną rzeczywistością. To kolejny tom, w którym pojawiają się wątki społeczne, tym razem walka o niepodległość Norwegii oraz kolejny raz, niewolnicza praca do której zmuszani są najsłabsi. Impulsywność dziewczyny ściąga na nią kłopoty, które zmuszają ją do szybkiego dorośnięcia. Dorastała otoczona miłością rodziny w bezpiecznym otoczeniu, a teraz odkrywa, że nie każdy jest tak szlachetny oraz istnieje przerażające, namacalne zło, które nie jest legendą przekazywaną z pokolenia na pokolenie.

,,Zimowa zawierucha" to bardzo dobry tomik. Dynamiczny, pełen akcji i emocji. Nie da się przy nim nudzić i zupełnie nie wiadomo kiedy się kończy. A zostawia czytelnika z bardzo niepokojącym pytaniem więc tym bardziej chce się sięgnąć po kolejny. 

 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 38,3 cm - 1,6 cm = 36,7cm.

 

wtorek, 2 września 2025

..Regiel" Michał Śmielak

 


Michał Śmielak to moje odkrycie ostatnich lat. Podoba mi się mroczny, duszny klimat jego powieści a jeszcze do tego mają być dodane starodawne słowiańskie wierzenia, to chyba nie trudno zgadnąć, że zacierałam ręce by jak najszybciej móc to przeczytać. Czy jednak to jest ten Śmielak, którego znam z ,,Ucichły ptaki, przyszła śmierć" lub choćby ,,Osady"? Odpowiedź jak zwykle będzie skomplikowana bo trochę nie a trochę tak.

,,Regiel" to kolejna historia koncentrująca się wokół małej, wiejskiej zamkniętej społeczności nad która wznosi się zagajnik zwany Reglem. Lokalny przesąd mówi, że gdy wytnie się z niego drzewo, zginie człowiek. Jednak deweloper chce tam zbudować hotel i piły pójdą w ruch. I pojawi się też śmierć. Tylko czy to rzeczywiście pradawne demony a może coś bardziej przyziemnego?

Mimo, że ,,Regiel" zaczyna się od nawiązania do słowiańskich wierzeń i lokalnych przesądów to nie jest to powieść fantasy. To mocny, bardzo rzeczywisty thriller osadzony w zamkniętej społeczności, wewnątrz której schowane są mroczne tajemnice, znacznie bardziej przerażające niż pradawne mity. Tutaj zło jest mocno zakamuflowane i już przed laty odcisnęło swojej piętno, chociaż nikt nie chce przyjąć tego do świadomości. Jednak gdy zacznie się wycinka Regla, coś zostanie spuszczone z łańcucha, puści zmowa milczenia ale najpierw poleje się krew. Dużo krwi.

Trochę denerwował mnie ,,Regiel" bo liczyłam na napięcie od pierwszych stron, które wbije mnie w fotel i wywoła ciarki na plecach. Tutaj akcja jest znacznie wolniejsza, bardziej drobiazgowo budowana. Dużo uwagi poświęca się relacjom pomiędzy bohaterami, co trochę usypia czujność, dlatego nie jesteśmy przygotowani na zakończenie.To nie powieść grozy ale ma w sobie coś niepokojącego bo uświadamia jak dobrze zło umie się maskować.

poniedziałek, 1 września 2025

,,Sukcesja" Piotr Gajdziński


 ,,Sukcesja" to kolejny tom kryminałów / powieść szpiegowskich z dociekliwym dziennikarzem Rafałem Terleckim. Dotychczas czytałam wprawdzie tylko ,,Fabrykę szpiegów" ale już to dało mi lekkie wyobrażenie, czego tutaj mogę się spodziewać. Tym razem do Terleckiego zwraca się tajemniczy, śmiertelnie chory mężczyzna, który chce opowiedzieć mu o swoim życiu. Brzmi banalnie? A jeśli dodam, że ten mężczyzna był agentem wojskowych służb śledczym w PRLu i zna wiele sekretów, które nawet współcześnie mogą zrujnować niejedną karierę polityczną? Dodatkowo w tle pojawia się sprawa tajemniczego ,,skarbu" z czasów II wojny światowej oraz bardzo dobrze zakamuflowanego klubu, który wydaje się ustawiać najważniejsze pionki na mapie Europy. Wszystko to w jakiś dziwny sposób orbituje wokół urzędującego premiera Marcina Lassoty. Tylko czy Terleckiemu uda się dotrzeć do jądra sprawy? Bo komuś bardzo zależy, żeby prawda nigdy nie wyszła na jaw.

Piotr Gajdziński stworzył emocjonującą powieść, która dla osób mniej więcej zaznajomionych z najnowszą historią Polski będzie znacznie bardziej intrygująca. Nie trudno odgadnąć na kim wzorowane są niektóre postaci (że tylko wspomnę jeden z głównych wątków czyli tajemnicze zabójstwo peerelowskiego byłego premiera Jaroszyńskiego, które mocno przypomina sprawę Jaroszewiczów). Dodaje to powieści pikanterii i pozwala snuć domysły, jaka polityczna gra rozgrywana jest poza wzrokiem opinii publicznej. Autor sięgnął po motywy sięgające korzeniami mrocznych czasów końcówki panowania komunizmu w Europie Zachodniej i udowodnił, że to co wtedy się narodziło wcale nie umarło wraz z upadkiem muru berlińskiego. To przede wszystkim powieść o władzy, o jej pragnieniu i determinacji, która nie ma granic.

,,Sukcesja" czerpie garściami z naszych rodzimych teorii spiskowych i podsyca je umiejętnym łączeniem fikcji literackiej z prawdą historyczną. Dzięki temu dostaliśmy wciągającą, hipnotyzującą, zabójczo niebezpieczną powieść kryminalną. 


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MUZA! 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 40,5 cm - 2,2 cm = 38,3 cm.

wtorek, 26 sierpnia 2025

,,Amanci II Rzeczpospolitej" Marek Teler


 Nie jest tajemnicą, że epoką, która mnie najbardziej fascynuje jest Dwudziestolecie Międzywojenne. To epoka, gdy zmiany zachodziły bardzo szybko, wszystko było intensywniejsze, nowsze, zaskakujące. Kino, rodzący się fenomen, przeszedł od fazy niemych filmów do filmów dźwiękowych w zaskakująco szybkim tempie. A co za tym idzie rosła jego popularność. Nie jest więc chyba żadnym zaskoczeniem, że aktorzy pojawiający się w kolejnych produkcjach stawali się coraz bardziej rozpoznawalni a niektórzy zyskali nawet miano amantów kina.

Praca Marka Telera przybliża sylwetki kilku największych bożyszczy kina przedwojennego. O ile Aleksander Żabczyński i Kazimierz Junosza-Stępowski to postaci, których nie trzeba przedstawiać to inni bohaterowie książki, trochę rozmyli się w mrokach dziejów. A zupełnie niesłusznie. Wybrane przykłady ,,amantów" są pretekstem do opowiedzenia historii o kinie, społeczeństwie, popularności (zachwyty pensjonarek i ich pomysły by okazać sympatię swojemu idolowi niewiele różnią się od współczesnych fandomów) ale to też pretekst by pokazać, że popularność i uwielbienie ze strony tłumów nie stanowi gwarancji bezpieczeństwa czy nie jest wieczna. Losy wielu są tragiczne - osobiste problemy, kłopoty w związkach czy finalnie dramatyczna sytuacja w trakcie II wojny światowej. Losy niektórych to gotowy materiał na poruszający, wbijający w fotel film.

Czytałam ,,Amantów II Rzeczpospolitej" z ogromnym zaciekawieniem. Tych historii nie da się sprowadzić do wspólnego mianownika. Każda ma w sobie coś innego, coś poruszającego, wstrząsającego lub zaskakującego. Ale przede wszystkim są opowieściami o niezwykłych ludziach, o których nie powinno się zapominać.

niedziela, 24 sierpnia 2025

,,Masz się łasić" Katarzyna Bednarczykówna


 Bardzo długo żyłam w naiwnym przeświadczeniu, że mobbing to coś, co zdarza się gdzieś, komuś i rzadko. Jednak rok temu odeszłam z firmy, w której pracowałam tylko 11 miesięcy właśnie przez mobbing. Mówię o tym otwarcie, otwarcie opowiadam o sytuacjach, które miały miejsce bo uważam, że trzeba na to zwracać uwagę i nie można zamiatać tego pod dywan. Ja jednak miałam dużo szczęścia, mieszkam w dużym mieście i pracuję w branży gdzie, jak na razie, nie ma problemów ze zmianą. Odeszłam i nie traktuję tego jak przegraną, raczej doświadczenie, które nauczyło mnie, że jeśli pierwszego dnia w pracy firma chwali się polityką ,,zero tolerancji dla mobbingu" to uciekaj. Smutne bo doskonale pokazuje stan ogólnej sytuacji jaka panuje w całym kraju.

Bo mobbing to nie jest chwytliwe hasło. To zjawisko, z którym mierzy się codziennie wielu pracowników. Ilu? Nie wiadomo, bo nie ma kompletnych badań a i sam mobbing jest bardzo trudny do udowodnienia i osądzenia. Państwowa Inspekcja Pracy nad tym nie panuje. Ona tylko sprawdza czy firma ma wdrożone odpowiednie procedury. Ofiara musi iść do sądu ale i tu , absolutny paradoks, większe prawdopodobieństwo jest, że nic nie osiągnie a finalnie sama skończy z wyrokiem o zniesławienie. Straszne i przerażające jest jak niewydolne jest nasze państwo.

I takie też straszne, przytłaczające i nie napawające optymizmem są historie przytoczone w reportażu. Mobbing może zdarzyć się wszędzie - w szpitalu, na uczelni, w urzędzie gminy, w szkole, w redakcji gazety, w korporacji. Nie ma schematu. Nie ma bezpiecznej branży. Jest tylko ofiara i mobber. W tych historiach poraża ciężar obciążenia psychicznego, celowych ataków - mniejszych, czasem niewidocznych dla osób postronnych lub większych łączących się w bezpośrednimi wyzwiskami czy atakami. Nie ma też jednej sylwetki mobbera - może nim być wykształcona pani profesor jak i szef-prywaciarz po zawodówce.

Reportaż Katarzyny Bednarczykówny, u mnie osobiście, uporządkował emocje i odczucia. Utwierdził mnie w tym, że dobrze zrobiłam odchodząc ale jednocześnie zaskoczyła mnie skala problemu i to jak trudno jest z nim walczyć. Historie z reportażu są dramatyczne i celowo skrajne bo tylko w ten sposób dosadnie można pokazać to co na co dzień się ignoruje. Nie znajdziecie tu gotowego rozwiązania czy nawet jednoznacznej diagnozy, jest tylko początek dyskusji i otwartego przyznania, że problem mobbingu istnieje i jest większy niż nam się wydaje.

wtorek, 19 sierpnia 2025

,,Done and Dusted" Lyla Sage

Tytuł oryginału: Done and Dusted

 Przez ostatnie kilka lat omijałam szerokim łukiem wszystko to co reklamowane było jako ,,najlepszy romans". Jednak ostatnio szukam rzeczy lżejszych bo czuję lekkie zmęczenie kryminałami, thrillerami, reportażami. I to właśnie skłoniło mnie by sięgnąć po ,,Done and Dusted".

To schematyczna, typowa opowieść o rodzącym się uczuciu pomiędzy Emmy i Lukiem. Ona po latach nieobecności wraca na rodzinne rancho. Ma za sobą traumatyczny wypadek, który przerwał jej błyskotliwą karierę. On jest najlepszym przyjacielem jej brata i ma reputację ,,niegrzecznego chłopca". Kiedyś się nie cierpieli a każde ich spotkanie kończyło się kłótnią lub wzajemnymi złośliwościami. Teraz jest jednak inaczej. Nadal jest pomiędzy nimi iskra ale już zdecydowani o innym charakterze. Oboje wiedzą, że nie powinni ale coś ich ciągnie do siebie i tylko patrzeć kiedy wybuchnie.

,,Done and Dusted" to sympatyczny romans. Przewidywalny, schematyczny ale uroczy. Próbuje być czymś więcej - porusza temat zadawnionych traum i lęków ale robi to powierzchownie i tak na prawdę najwięcej tu romansu. Ale w sumie o to właśnie chodzi. Ma być wyczuwalna od pierwszych stron chemia między bohaterami i jest. Mają być emocje - i są. Jest trochę humoru. Jest nieudolnie ukrywana tajemnica. Czegóż chcieć więcej by się dobrze bawić. Ja bawiłam się świetnie, nawet jeśli nie znalazłam tu nic nowego czy odkrywczego. 


 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 42,7 cm - 2,2 cm = 40,5 cm    

niedziela, 17 sierpnia 2025

,,Korzenie" Alex Haley

Tytuł oryginału: Roots

 Gdy słyszę hasło ,,Wielka powieść amerykańska" od razu widzę ,,Grona gniewu", ,,Na wschód od Edenu", ,,Przeminęło z wiatrem". Monumentalne, epickie powieści, przepełnione emocjami oraz opisujące bohaterów niejednoznacznych i zdeterminowanych. Wspomniane przeze mnie przykłady mają też tą wspólną cechę, że pokazują historię Stanów Zjednoczonych z perspektywy białego człowieka. A to tylko część obrazu. Zupełnie inną perspektywę ma powieść Alexa Haleya ,,Korzenie".

W małej wiosce gdzieś w Gambii, w połowie XVIII wieku rodzi się chłopiec Kunta Kinte. Rośnie, dorasta, otoczony rodziną, zdobywa kolejne umiejętności by kiedyś przejść wtajemniczenie i stać się mężczyzną. I tak też się staje. Jednak gdy ma 17 lat zostaje schwytany przez łowców niewolników i wysłany statkiem do Ameryki. Ten moment stanie się przełomem i podwaliną pod losy rodziny niewolników.

,,Korzenie" to pasjonująca, epicka opowieść, w której mieszają się całe gamy uczuć. Zaczyna się sielankowo, pokazując bogactwo kultury i tradycji plemienia Mandinka, po to by nagle przemienić się w horror odczłowieczenia. Odsłania bestialstwo białego człowieka, który traktował Afrykańczyków jak bydło odmawiając im prawa do godności i wolności. Ale to także opowieść o człowieku, który w opresyjnej rzeczywistości dbał by zachować swoją godność i pamięć o przodkach. Pomimo pozbawienia wolności, sprowadzenia do roli narzędzia oparcie powtarza, że nazywa się Kunta Kinte, przekazując tą wiedzę swojej córce.

Może w tej powieści nie ma aż tak brutalnych scen jak na przykład w ,,Północ i Południe" ale tutaj dehumanizacja Afrykańczyków jest bardziej widoczna. To cały system skoncentrowany wokół ignorowania, podporządkowania, odbierania prawa do głosu, imienia, odgórnego decydowania o życiu, śmierci, zakładaniu rodziny. Niewolnik był przedmiotem. Kolejne rodzące się dzieci w rodzinach niewolniczych stawały się dodatkowym, darmowym narzędziem. Odmawiano im inteligencji, odbierano prawo do myślenia. Panowie może i są ,,dobrzy" bo nie biją, nie maltretują ale i tak nie widzą w niewolniku człowieka.

Rzeczą, która najbardziej uderzyła mnie w trakcie czytania ,,Korzeni" była prosta, liniowa struktura powieści. Po porwaniu Kunta Kinte obserwujemy już tylko jego tragiczne losy, nie dowiemy się co działo się w wiosce, jak go opłakiwano, co stało się z rodziną. Linia życia zostaje przerwana, rodzina rozbita i zatracono ciągłość. I tak jest za każdym razem. To także podkreśla okrucieństwo jakiego dopuszczano się wobec czarnych Amerykanów. Bez wahania ich sprzedawano, niszcząc więzi, ograbiając z rodziny, poczucia przynależności czy bezpieczeństwa. Gdy tracono kogoś z oczu, tracono go na zawsze. Znikała jakakolwiek szansa by dowiedzieć się co było dalej. Znikała nadzieja. Potomkowie Kunta Kinte mieli jednak w sobie dużo determinacji, szczęścia, zaszczepionej przez protoplastę godności, dzięki czemu zbudowali coś większego, coś mocniejszego - wytworzyli świadomość tego kim są i skąd pochodzą. Zachowani w ustnej tradycji pamięć o przodkach a poprzez to swoją tożsamość.

,,Korzenie" to powieść, którą trzeba przeczytać. Momentami zabawna, czasem nostalgiczna, ale najczęściej bolesna i realistyczna. Ma w sobie wszystko - ogrom uczuć i emocji, pełnokrwistych, mocnych bohaterów, historię Stanów Zjednoczonych ale opowiedzianą z nowej, zaskakującej perspektywy. Ma w sobie to co wzniosłe ale i najgorsze ludzkie postępki i zachowania. Pokazuję prawdziwą siłę, która może przetrwać wszystko. To poruszająca saga rodzinna, o której nie łatwo będzie zapomnieć.

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 47,9 cm - 5,2 cm = 42,7 cm    

czwartek, 14 sierpnia 2025

,,Wotum" Maciej Siembieda


 Zdziwienie prokuratora Jakuba Kanii chyba nie może być większe, gdy dostaje kolejne zlecenie. Ten zaprawiony w tropieniu sekretów przeszłości śledczy ma tym razem ustalić czy za zamachem na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej stoi tajemnicza sekta. Kania początkowo podchodzi do sprawy sceptycznie ale dosyć szybko wpada na zaskakujący trop. Nie tylko istnieje ktoś komu bardzo przeszkadza monetaryzacja miejsc kultu ale sama częstochowska ikona wydaje się skrywać własne sekrety. Ślady prowadzą upartego prokuratora od Częstochowy, przez Paryż aż po małą wioską gdzieś na Opolszczyźnie, gdzie w miejscowym kościółku znajduje się coś, co nie powinno wyjść na widok publiczny.

,,Wotum" to kolejny tom przygód Jakuba Kanii, który absolutnie wciąga. Intryga, której punktem wyjścia są autentyczne wydarzenia, koncentruje się wokół największej polskiej świętości - ikony Czarnej Madonny. Obraz staje się narzędziem, które ktoś próbuje wykorzystać do swoich celów. I to pozwoli wysnuć opowieść o religii, materializmie i punktach gdzie te dwa obszary się łączą. Siembieda sprawnie serwuje dynamiczną akcję, pełną zaskoczeń, zawirowań i sekretów, równocześnie rozprawiając się z narodowymi mitami.

Czy obrona Jasnej Góry, tak malowniczo opisana przez Sienkiewicza, naprawdę była aż tak bohaterska? Co król Jan Kazimierz ma wspólnego z klasztorem? I w jaki sposób cudowna ikona została uratowana przed potopem? Oczywiście, nie znajdziemy tu poważnych historycznych dowodów, jednak te pytania stają się idealnym gruntem do zbudowania pasjonującej historii, którą czyta się z zapartym tchem. A jeśli jeszcze w tle dodamy czający się w tle czarny charakter to przepadliście na całe popołudnie.

,,Wotum" to też opowieść o polskiej religijności, trochę dewockiej, trochę zabobonnej, opowiedzianej z perspektywy sceptyka. I o ludziach, bezwzględnie to wykorzystujących w imię chciwości lub realizacji własnych celów.

Trzeci tom serii właściwie sam się czyta. A jeśli jeszcze nie znacie, to zachęcam nadrobić. Ja przynajmniej taki mam zamiar.

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 50,3 cm - 2,4 cm = 47,9 cm   

czwartek, 7 sierpnia 2025

,,Medea z Wyspy Wisielców" Magda Knedler


 Mada Steinbart nie miała łatwego życia. Osierocona w dramatycznych okolicznościach, tułała się z kąta w kąt. Pracowała jako służąca, krawcowa w podrzędnym zakładzie, znosiła okrucieństwo, pogardę, upokorzenie. Jej świat nie oferował nic pozytywnego. Szansa pojawiła się gdy dostała propozycję od majętnego Andreasa by pracować jako służąca w jego rodzinnym domu na wyspie nieopodal Breslau. Doskonale zdaje sobie sprawę z czym może wiązać się ta praca ale podejmuje ryzyko. Od teraz jej dni to codzienna harówka i znoszenie niechcianego zainteresowania ze strony Andreasa. Wszystko zmienia się gdy na Wyspę Wisielców przybywa nowy ogrodnik, Johan.

,,Medea z Wyspy Wisielców" to epicka opowieść napisana w duchu greckiej tragedii. Od pierwszych stron czuć wibrujące emocje, duszną, klaustrofobiczną atmosferę i wiszącą nad głowami zapowiedź katastrofy. Tu nie ma dobrych, niewinnych bohaterów, zamiast tego są zdesperowane ofiary, które zostają zmuszone przez los, okoliczności, innych do podjęcia decyzji, po których nie ma już odwrotu. Jest zło czyhające nieustannie i uderzające w tych nielicznych chwilach gdy pojawia się przebłysk nadziei. Jest też niesprawiedliwość społeczna, tym bardziej bolesna, że oczywista, rażąco widoczna ale i tak akceptowana. A pomiędzy tym wszystkim są kobiety takie jak Mada  - młode, ładne, biedne i pozbawione jakiejkolwiek opieki, skazane na poniewierkę i z góry przypisywanie im wszelkim grzechów.

Dotychczas tylko raz spotkałam się z książkami Magdaleny Knedler i miałam raczej średnie o nich zdanie. Jednak ,,Medea..." to zupełnie inna liga. Mocna, dosadna opowieść o kobiecie, która zostaje postawiona wobec wyborów, które mogą ją zniszczyć. Zdesperowana, walczy o przetrwanie każdego dnia, równocześnie próbując przekroczyć granice, które narzucił jej świat. Zbyt inteligentna, jak na prostą służącą i tak daje się złapać w pułapkę szalonej, namiętnej miłości, budowanej od początku na dramacie. Ta historia tez bez ogródek, z brutalną szczerością i bezpośredniością mówi o sytuacji kobiet - ich tragizmie, beznadziei, codziennym okrucieństwie, stających się oczywistością gwałtach i molestowaniu. Może przytłaczać ogrom nieszczęść skumulowanych w losach Mady, jednak jest coś hipnotyzującego w jej sile przeżycia i podobieństwie do mitycznej Medei z Kolchidy. Polecam!

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

,,Gra w kości" Elżbieta Cherezińska


W tym roku, 2025, świętowaliśmy tysiąclecie koronacji Bolesława Chrobrego na króla Polski, co równoznaczne jest z z tysiącleciem polskiej państwowości. Tylko zanim Bolesław Chrobry mógł się koronować musiało wydarzyć się coś innego. Najpierw musiał być Otton III i musiał być zjazd w Gnieźnie. I właśnie wokół tych wydarzeń osnuta jest epicka, monumentalna i majestatyczna powieść Elżbiety Cherezińskiej.

,,Gra w kości" rozpoczyna się od śmierci Wojciecha-Adalberta. Tragiczna misja nawracania pogan stanie się elementem intryg, środkiem który ma doprowadzić do znacznie większych celów. Dwutorowa narracja koncentrująca się wokół tronu cesarsko-papieskiego oraz na dworze piastowskiego księcia pokazuje moment, gdy każda ze stron uświadamia sobie wagę wydarzenia i postanawia grać va banque. Ciało świętego Wojciecha okaże się idealnym pretekstem i podwaliną, na której każdy chce zbudować swoje imperium i umocnić władzę.

Powieść Cherezińskiej zachwyca każdym elementem. Jest misternie skonstruowana, z ogromną dbałością o detale historyczne, które uzupełnia fikcją literacką sprawiając, że czcigodne figury Ottona III i Bolesława Chrobrego ożywają. Stają się postaciami z krwi i kości, ogarniętymi wątpliwościami ale i dążącymi do zamierzonych celów. Autorka zbudowała głównych bohaterów na zasadzie kontrastu. Delikatny, otoczony aurą cudowności i wyjątkowości Otton na przeciw którego staje pełen witalnej siły, żywiołowy Piast. Ich światy się stykają i wszystko wskazuje, że razem mogą osiągnąć wszystko bo mimo przeciwności, razem są dopełniającą się całością. Tylko czy to prawda, a może polityka? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na religijne uniesienia a gdzie na chłodną kalkulację? Czy wszystko da się zaplanować i przewidzieć? Jedno jest pewne, gdy już się zacznie czytać ,,Grę w kości" można przepaść. Powieść pochłania i zachwyca, udowadniając, że Elżbieta Cherezińska ma wyjątkowy dam przywracania głosu postaciom historycznym.

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 53,0 cm - 2,7 cm = 50,3 cm  

piątek, 1 sierpnia 2025

,,Agencja" Eva Minge


 Stella prowadzi wyjątkową agencję modelek. Jej podopieczne nie tylko prezentują kreacje na najlepszych wybiegach ale są kimś znacznie więcej. Mają dotrzymywać towarzystwa bogatym i znaczącym mężczyznom, hipnotyzować ich swoim urokiem, zachwycać obyciem i wiedzą a czasem po prostu być kimś więcej niż dziewczyna na jedną noc. Wyjątkowe, specjalnie przygotowane, wykształcone i ukształtowane dziewczyny z agencji Stelli są przeznaczone do specjalnych zadań - one mają stać się żonami, które błyszczą u boku męża. Taką właśnie podopieczną była Angela. Jednak tuż przed ślubem dziewczyna znika a równocześnie w światku towarzyskim zaczynają pojawiać się niepokojące plotki, które rujnują reputację dziewczyny ale mogą też zagrozić całej działalności Stelli.

,,Agencja" to bardzo ciekawie skonstruowany thriller. Prowadzony dwutorowo pokazuje zarówno całą drogę jaką musiała przejść Stella by znaleźć się w tym miejscu, w którym jest ale równocześnie odsłania misterną pułapkę, którą ktoś zastawił by ją zrujnować. Żeby dotrzeć do źródła problemu, Stella musi zmierzyć się z demonami przeszłości oraz wystawić się na cel. Powieść odsłania również mroczne, niewygodne tajemnice świata bogatych. Pokazuje zdegenerowany świat nastawiony na przyjemności i najlepiej im bardziej perwersyjne i ekstrawaganckie tym lepiej. To świat gdzie wszystko jest na sprzedaż, a szczególnie młoda, piękna kobieta. Tylko inteligencja, spryt oraz bezwzględne wykorzystywanie pojawiających się okazji może sprawić, że ofiara stanie się głównym graczem.

Cóż, chyba wszyscy mamy w sobie coś co sprawia, że z wypiekami ciekawości zaglądamy za zasłonę świata normalnie niedostępnego.  A gdy ten świat okazuje się mroczniejszy, bardziej zgniły i niebezpieczny to nie da się ukryć, że nasza ciekawość wzrasta dwukrotnie. Eva Minge dała czytelnikom taką okazję. Zbudowała wciągający thriller o najciemniejszych sekretach bogatych, trzymający w napięciu do samego końca. To gra, w której tylko jedna strona może wyjść cało. 


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!

wtorek, 29 lipca 2025

,,Na jedną noc" Catherine Walsh

 


Tytuł oryginału: One Night Only

Sara ma jedną zasadę w kwestii związków - żadnych nie uznaje a jeśli facet to tylko na jedną noc i zero zaangażowania. Tylko co gdy ostatni podbój okazuje się być bratem narzeczonego przyjaciółki i ponownie spotykają się na weselu w Irlandii? Chemia nadal jest, ale też jest sporo emocji, niekoniecznie pozytywnych. Pobyt na weselu w Irlandii okazuje się być sporym wyzwaniem, szczególnie, że niezorientowana rodzina zaczyna ich swatać.

Ostatnio siedziałam długo w kryminałach i  zdecydowania potrzebowałam odskoczni. Czegoś lekkiego, miłego i romantycznego. I dokładnie taką książką jest ,,Na jedną noc". To moje pierwsze spotkanie z książkami Catherine Walsh i jestem pozytywnie zaskoczona. To lekki, śmieszny, uroczy romans o dwójce ludzi, którzy są zagubieni chociaż próbują udawać, że tak nie jest. Z niezwykłym urokiem opowiada o związkach, a raczej problemach w ich budowaniu, bez oceniania, moralizowania czy dramatyzowania. Od początku historia pełna jest humoru, słownych potyczek, zaskakujących zwrotów akcji  i chemii jaka przeskakuje między bohaterami. Nie da się nie polubić Sary i Duncana, chociaż wkurzają swoim niezdecydowaniem, strachem i problemami z jasną komunikacją.

Po przeczytaniu opisu bałam się, że trafię na płytki erotyk. Na szczęście dostałam uroczy, pozytywny romans, który doskonale umili letnie wieczory czy urlopowe lenistwo.

piątek, 25 lipca 2025

,,Schronisko, które przetrwało" Sławek Gortych


 Karkonoskie schronisko Odrodzenie zostaje zamknięte na czas remontu. Kierująca nim Justyna Skała w tym czasie udaje się do rodzinnego domu. Jednak nieudana randka i spięcie z rodzicielką sprawiają, że dziewczyna wraca nieoczekiwanie do schroniska i nakrywa włamywaczy. Udaje się jej ich przepłoszyć, jednak dziewczynie nie daje spokoju, że złodzieje wydawali się mieć konkretny cel i nie były nim nic co należy do osób mieszkających w Odrodzeniu. Zaintrygowana zaczyna prowadzić na własną rękę poszukiwania. Jakież będzie jej zaskoczenie gdy odkryje, że dobrze znane jej schronisko skrywa swoje tajemnice, które sięgają czasów gdy swoje obozy organizowało tutaj Hitlerjugend. Dodatkowy szok wywoła odkrycie, że tajemnice Odrodzenia mogą pomóc wyjaśnić co wydarzyło się w trakcie wypadku kolejowego sprzed wielu lat, gdy zginął jej dziadek. Jednak dotarcie do prawdy nie będzie takie łatwe, bo komuś wyraźnie zależy aby mroczne sekrety Odrodzenia nie wyszły na jaw.

,,Schronisko, które przetrwało" nie jest tak klimatyczne jak pierwszy tom. Ale trudno się dziwić, bo to zupełnie inna historia i zupełnie inna stylistyka opowieści. Tutaj to totalne szaleństwo. Wszystko miesza się w jedną wciągającą całość:  jest trudna historia Karkonoszy, są mroczne tajemnice, zakazane namiętności, zbrodnie i pościgi. Dzięki temu powstała powieść przygodowa, która gdyby nie to że rozgrywa się na Dolnym Śląsku to można by nazwać i westernem. To prawdziwa historia z pogranicza. Niby od początku wiele rzeczy jest jasnych ale i tak do samego końca fabuła trzyma w napięciu.

Czytanie drugiego tomu serii Sławka Gortycha to czysta przyjemność. Bez moralizatorstwa, w bardzo rozrywkowy sposób, po raz kolejny opowiada o niejednoznacznej historii regionu, wyciągając to co próbuje się zatuszować. Nazistowskie sekrety nadal są żywe, a sąsiedzkie waśnie i uprzedzenie nie raz utrudniają egzystencję. Jednak Gortych pokazuje coś ponad. I chociaż karkonoskie szlaki zeszły trochę na bok w tej serii to nadal czuć oddech Ducha Gór.Polecam!

 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 56,1 cm - 3,1 cm = 53,0 cm