niedziela, 17 sierpnia 2025

,,Korzenie" Alex Haley

Tytuł oryginału: Roots

 Gdy słyszę hasło ,,Wielka powieść amerykańska" od razu widzę ,,Grona gniewu", ,,Na wschód od Edenu", ,,Przeminęło z wiatrem". Monumentalne, epickie powieści, przepełnione emocjami oraz opisujące bohaterów niejednoznacznych i zdeterminowanych. Wspomniane przeze mnie przykłady mają też tą wspólną cechę, że pokazują historię Stanów Zjednoczonych z perspektywy białego człowieka. A to tylko część obrazu. Zupełnie inną perspektywę ma powieść Alexa Haleya ,,Korzenie".

W małej wiosce gdzieś w Gambii, w połowie XVIII wieku rodzi się chłopiec Kunta Kinte. Rośnie, dorasta, otoczony rodziną, zdobywa kolejne umiejętności by kiedyś przejść wtajemniczenie i stać się mężczyzną. I tak też się staje. Jednak gdy ma 17 lat zostaje schwytany przez łowców niewolników i wysłany statkiem do Ameryki. Ten moment stanie się przełomem i podwaliną pod losy rodziny niewolników.

,,Korzenie" to pasjonująca, epicka opowieść, w której mieszają się całe gamy uczuć. Zaczyna się sielankowo, pokazując bogactwo kultury i tradycji plemienia Mandinka, po to by nagle przemienić się w horror odczłowieczenia. Odsłania bestialstwo białego człowieka, który traktował Afrykańczyków jak bydło odmawiając im prawa do godności i wolności. Ale to także opowieść o człowieku, który w opresyjnej rzeczywistości dbał by zachować swoją godność i pamięć o przodkach. Pomimo pozbawienia wolności, sprowadzenia do roli narzędzia oparcie powtarza, że nazywa się Kunta Kinte, przekazując tą wiedzę swojej córce.

Może w tej powieści nie ma aż tak brutalnych scen jak na przykład w ,,Północ i Południe" ale tutaj dehumanizacja Afrykańczyków jest bardziej widoczna. To cały system skoncentrowany wokół ignorowania, podporządkowania, odbierania prawa do głosu, imienia, odgórnego decydowania o życiu, śmierci, zakładaniu rodziny. Niewolnik był przedmiotem. Kolejne rodzące się dzieci w rodzinach niewolniczych stawały się dodatkowym, darmowym narzędziem. Odmawiano im inteligencji, odbierano prawo do myślenia. Panowie może i są ,,dobrzy" bo nie biją, nie maltretują ale i tak nie widzą w niewolniku człowieka.

Rzeczą, która najbardziej uderzyła mnie w trakcie czytania ,,Korzeni" była prosta, liniowa struktura powieści. Po porwaniu Kunta Kinte obserwujemy już tylko jego tragiczne losy, nie dowiemy się co działo się w wiosce, jak go opłakiwano, co stało się z rodziną. Linia życia zostaje przerwana, rodzina rozbita i zatracono ciągłość. I tak jest za każdym razem. To także podkreśla okrucieństwo jakiego dopuszczano się wobec czarnych Amerykanów. Bez wahania ich sprzedawano, niszcząc więzi, ograbiając z rodziny, poczucia przynależności czy bezpieczeństwa. Gdy tracono kogoś z oczu, tracono go na zawsze. Znikała jakakolwiek szansa by dowiedzieć się co było dalej. Znikała nadzieja. Potomkowie Kunta Kinte mieli jednak w sobie dużo determinacji, szczęścia, zaszczepionej przez protoplastę godności, dzięki czemu zbudowali coś większego, coś mocniejszego - wytworzyli świadomość tego kim są i skąd pochodzą. Zachowani w ustnej tradycji pamięć o przodkach a poprzez to swoją tożsamość.

,,Korzenie" to powieść, którą trzeba przeczytać. Momentami zabawna, czasem nostalgiczna, ale najczęściej bolesna i realistyczna. Ma w sobie wszystko - ogrom uczuć i emocji, pełnokrwistych, mocnych bohaterów, historię Stanów Zjednoczonych ale opowiedzianą z nowej, zaskakującej perspektywy. Ma w sobie to co wzniosłe ale i najgorsze ludzkie postępki i zachowania. Pokazuję prawdziwą siłę, która może przetrwać wszystko. To poruszająca saga rodzinna, o której nie łatwo będzie zapomnieć.

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 47,9 cm - 5,2 cm = 42,7 cm    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz