Tytuł oryginału: Irish Meadows
,,Irlandzkie łąki" to książka, której ewidentnie potrzebowałam w tym momencie. Potrzebowałam czegoś ciepłego, sympatycznego, prostej opowieści, zawierającej proste prawdy i pokazującej, że świat nie jest taki zły ani tak bardzo skomplikowany. To powieść określana mianem romansu chrześcijańskiego, bo oprócz dwóch historii miłosnych promuje też wartości chrześcijańskie.
Nikt chyba nie może różnić się bardziej niż dwie siostry O'Leary: Brianna i Colleen. Pierwsza chciałaby kontynuować naukę, druga skupiona jest na sobie. Nie umieją się wzajemnie porozumieć, podświadomie jedna drugiej zazdroszcząc praktycznie wszystkiego. Ich życie zmieni się radykalnie gdy po okresie studiów wróci przyjaciel rodziny Gilbert Whelan oraz chwilowo zatrzyma się daleki kuzyn, pragnący zostać księdzem Rylan Montgomery. Dodatkowo surowy i despotyczny ojciec dziewcząt sam zaplanuje przyszłość swoich córek i postanowi wydać je za bogatych sąsiadów. Każdy z bohaterów będzie musiał odnaleźć w sobie odwagę by zawalczyć o to czego pragnie i chociaż nie będzie to łatwe, muszą podjąć też wiele trudnych, a czasem bolesnych decyzji.
,,Irlandzkie łąki" to powieść, w której krytyczny czytelnik znajdzie wiele wad i może skupić się tylko na jej naiwności oraz schematyzmie. To wszystko prawda. Dla mnie była to jednak książka jakiej mi brakowała. Wniosła we mnie wiele spokoju, ciepła, dała mi poczucie, że ze wszystkim można sobie poradzić oraz sprawiła, że tak po prostu zrobiło mi się lepiej. Nie jest to jakieś wybitne dzieło literatury ale potrafi z taktem i wyczuciem, wprowadzać i rozwiązywać wielkie problemy, może trochę za prosto ale to nieważne. To przede wszystkim piękna, wręcz baśniowa opowieść, w której dobro zwycięża zło, determinacja i odwaga są nagradzane, gdzie wybaczenie stanowi o sile, nie słabości. To baśń, nierealna, ale przyjemna. Taka, jakiej czasem każdy potrzebuje.
Nikt chyba nie może różnić się bardziej niż dwie siostry O'Leary: Brianna i Colleen. Pierwsza chciałaby kontynuować naukę, druga skupiona jest na sobie. Nie umieją się wzajemnie porozumieć, podświadomie jedna drugiej zazdroszcząc praktycznie wszystkiego. Ich życie zmieni się radykalnie gdy po okresie studiów wróci przyjaciel rodziny Gilbert Whelan oraz chwilowo zatrzyma się daleki kuzyn, pragnący zostać księdzem Rylan Montgomery. Dodatkowo surowy i despotyczny ojciec dziewcząt sam zaplanuje przyszłość swoich córek i postanowi wydać je za bogatych sąsiadów. Każdy z bohaterów będzie musiał odnaleźć w sobie odwagę by zawalczyć o to czego pragnie i chociaż nie będzie to łatwe, muszą podjąć też wiele trudnych, a czasem bolesnych decyzji.
,,Irlandzkie łąki" to powieść, w której krytyczny czytelnik znajdzie wiele wad i może skupić się tylko na jej naiwności oraz schematyzmie. To wszystko prawda. Dla mnie była to jednak książka jakiej mi brakowała. Wniosła we mnie wiele spokoju, ciepła, dała mi poczucie, że ze wszystkim można sobie poradzić oraz sprawiła, że tak po prostu zrobiło mi się lepiej. Nie jest to jakieś wybitne dzieło literatury ale potrafi z taktem i wyczuciem, wprowadzać i rozwiązywać wielkie problemy, może trochę za prosto ale to nieważne. To przede wszystkim piękna, wręcz baśniowa opowieść, w której dobro zwycięża zło, determinacja i odwaga są nagradzane, gdzie wybaczenie stanowi o sile, nie słabości. To baśń, nierealna, ale przyjemna. Taka, jakiej czasem każdy potrzebuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz