Tytuł oryginału: The Storied City: The Quest for Timbuktu and the Fantastic Mission to Save Its Past
Wręcz niesamowitym jest, że takie historie rozgrywają się współcześnie i to dokładnie pod nosem opinii publicznej. Wydarzenia jakie rozegrały się w Mali w 2012 i 2013 roku stanowią gotowy materiał na niezły film sensacyjno-przygodowy pełen akcji, napięcia, chociaż z jednym komercyjnym minusem - głównym bohaterem nie będzie amerykański przystojniak ale zwykły malijski bibliotekarz.
Afryka przez bardzo długi okres czasu uważana była za gorszy kontynent. U podstaw tego leżało przeświadczenie, że nie powstała tam żadna ciągła i udokumentowana kultura. Dopiero odkrycie w XIX wieku manuskryptów pochodzących z XV i XVI wieku zaczęło zmieniać ten błędny pogląd. Okrycie wyraźnie udowadniało, że w Afryce Zachodniej prężnie działał ośrodek kulturalny i naukowy, rozwijało się cywilizowane państwo a bezcenne manuskrypty, są jego rezultatem. Były to nie tylko traktaty naukowe, pisma religijne, prawnicze ale także zwykłe notatki, wiersze, listy. Wszystko to było przechowywane i zabezpieczane nie tylko w publicznych bibliotekach ale przede wszystkich w prywatnych kolekcjach.
Zagrożenie dla istnienia manuskryptów pojawiło się nagle, wraz z agresją dżihadystów w 2012. Wtedy to grupka osób pod kierunkiem Abdela Haidary zdecydowała się na szalony, niebezpieczny krok jakim było wywiezienie rękopisów z Timbuktu. Działali tak aby dżihadyści się nie zorientowali i aby uprzedzić prawdopodobnie nieuchronne spalenie manuskryptów. Było to wręcz tytaniczne dzieło polegające na przetransportowaniu z okupowanego Timbuktu ok. 400 000 (!!!) manuskryptów zgromadzonych w ponad 2000 skrzyń. Czyste, trudne do skoordynowania i zorganizowania szaleństwo.
Ale powieść Charliego Englisha to nie tylko opowieść o tej nieprawdopodobnej akcji. To także historia eksplorowania Afryki, historia poznawania, zdobywania i w końcu doceniania Czarnego Lądu. Autor stworzył reportaż, w którym przeszłość przenika się z teraźniejszością i ją uzupełnia, dając odpowiedź dlaczego akurat te dokumenty są aż tak ważne. Mimo, że to całkiem rzetelny reportaż nie brakuje w nim ducha przygody, szaleństwa i brawury jakimi to cechami kierowali się XIX-wieczni odkrywcy.
Reportaż mnie zaskoczył i zaciekawił, nie zdawałam sobie sprawy, że takie rzeczy mogą mieć miejsce współcześnie. Reportaż przede wszystkim uświadamia, że międzynarodowy patronat to za mało jeśli chodzi o zachowanie i zabezpieczenie dziedzictwa kulturowego danej społeczności, bo najważniejsze jest osobiste zaangażowanie i poczucie tego co ważne.
Afryka przez bardzo długi okres czasu uważana była za gorszy kontynent. U podstaw tego leżało przeświadczenie, że nie powstała tam żadna ciągła i udokumentowana kultura. Dopiero odkrycie w XIX wieku manuskryptów pochodzących z XV i XVI wieku zaczęło zmieniać ten błędny pogląd. Okrycie wyraźnie udowadniało, że w Afryce Zachodniej prężnie działał ośrodek kulturalny i naukowy, rozwijało się cywilizowane państwo a bezcenne manuskrypty, są jego rezultatem. Były to nie tylko traktaty naukowe, pisma religijne, prawnicze ale także zwykłe notatki, wiersze, listy. Wszystko to było przechowywane i zabezpieczane nie tylko w publicznych bibliotekach ale przede wszystkich w prywatnych kolekcjach.
Zagrożenie dla istnienia manuskryptów pojawiło się nagle, wraz z agresją dżihadystów w 2012. Wtedy to grupka osób pod kierunkiem Abdela Haidary zdecydowała się na szalony, niebezpieczny krok jakim było wywiezienie rękopisów z Timbuktu. Działali tak aby dżihadyści się nie zorientowali i aby uprzedzić prawdopodobnie nieuchronne spalenie manuskryptów. Było to wręcz tytaniczne dzieło polegające na przetransportowaniu z okupowanego Timbuktu ok. 400 000 (!!!) manuskryptów zgromadzonych w ponad 2000 skrzyń. Czyste, trudne do skoordynowania i zorganizowania szaleństwo.
Ale powieść Charliego Englisha to nie tylko opowieść o tej nieprawdopodobnej akcji. To także historia eksplorowania Afryki, historia poznawania, zdobywania i w końcu doceniania Czarnego Lądu. Autor stworzył reportaż, w którym przeszłość przenika się z teraźniejszością i ją uzupełnia, dając odpowiedź dlaczego akurat te dokumenty są aż tak ważne. Mimo, że to całkiem rzetelny reportaż nie brakuje w nim ducha przygody, szaleństwa i brawury jakimi to cechami kierowali się XIX-wieczni odkrywcy.
Reportaż mnie zaskoczył i zaciekawił, nie zdawałam sobie sprawy, że takie rzeczy mogą mieć miejsce współcześnie. Reportaż przede wszystkim uświadamia, że międzynarodowy patronat to za mało jeśli chodzi o zachowanie i zabezpieczenie dziedzictwa kulturowego danej społeczności, bo najważniejsze jest osobiste zaangażowanie i poczucie tego co ważne.
p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 85,8 cm - 3,8 cm = 82,0 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz