Tytuł oryginału: Into The Wild
Wcześniej czytałam debiut Tomasza Organka, w którym główny bohater to człowiek, który tkwi w martwym punkcie swojego życia i zupełnie nie wie co ze sobą zrobić. Jego życie to pusta egzystencja. Taka postawa zestawiona z autentyczną historią Chrisa McCandlessa szokuje, poraża i onieśmiela. Chris - amerykański dwudziestolatek żyjący w drugiej połowie zeszłego stulecia jest totalnym przeciwieństwem fikcyjnego bohatera Organka. Wręcz ma się wrażenie, że zaszła jakaś pomyłka bo Borys ma tak nudne życie, że wydaje się, że żyje gdzieś obok a Chris - sprawia wrażenie przeidealizowanej postaci z kart powieści bo to nie może być prawda, że on naprawdę żył. Jednak to życie napisało tę historię, możemy jej nie rozumieć, możemy jej nie akceptować, ale wydarzyła się rzeczywiście i stała się dla niektórych wyznacznikiem i wzorem.
Chris McCandless na początku lat 90-tych XX wieku, krótko po ukończeniu studiów, rozdał swoje pieniądze, resztkę gotówki spalił i wyruszył na niezwykłą podróż ku wolności. Przyjął imię Alexandra Supertrampa i wędrował po Stanach Zjednoczonych, zmierzając ku jedynemu celu jaki obrał - Alasce. Tam chciał doświadczyć prawdziwej wolności, oddzielony to wszystkiego co cechuje współczesność - bez pieniędzy, telefonów, ludzi. Tylko on i pierwotna natura, ograniczenie się do tych najprostszych elementów, które był w stanie zdobyć własnymi rękami. Dotarł na Alaskę, zakosztował swojego wymarzonego prawdziwego życia ale cena marzeń była wysoka bo zmarł z głodu tak gdzie zawsze chciał dotrzeć.
Ceniony dziennikarz Jon Krakauer idzie śladami Chrisa i próbuje jak najlepiej je udokumentować, szukając motywacji oraz wcześniejszych wzorców, które wyjaśniłyby działanie chłopaka. Bo jak to jest, że wybitny student, zdolny i kreatywny młody człowiek, przed którym rozpościera się przyszłości porzuca wszystko i wybiera życie włóczęgi. Czy to szaleństwo? A może pasja, dzika potrzeba wolności, przygody, doświadczenia czegoś więcej, wykroczenia poza zwyczajny, szary, pełen konsumpcji świat? Krakauer dokonuje wręcz tytanicznej pracy próbując prześwietlić i odtworzyć najważniejsze chwile z życia Chrisa. Podąża jego śladami, zbiera głosy osób, które się z nim spotkały. I widzi dwa obozy: tych którzy widzieli w nim szaleńca, zupełnie nieprzygotowanego do wyprawy, której się podjął oraz tych, których zainspirował i na których w pośredni sposób wpłynął i zachęcił ich do zmian. Bo on kipiał energią, pasją, przekonaniem co tego co zamierza, miał cel i nie wahał się go realizować. Żadna cena nie była dla niego zbyt wysoka.
Wiele można powiedzieć o samym reportażu Krakauera: że za krótki, zbyt rzeczowy, że chaotyczny ale jednak cały czas w nim na pierwszym miejscu jest Chris. Cały czas widać tę postać i chociaż trudno zrozumieć i zaakceptować jego motywacje, to on tam jest. Zupełnie niepasujący do rzeczywistości, niedzisiejszy, wręcz nieprawdziwy ale przez to bardziej inspirujący dla niektórych. Stał się współczesnym symbolem poszukiwacza wolności, odwrócenia się od zdobyczy cywilizacji, odrzucający całą współczesną kulturę. Kimś, kto idzie pod prąd by realizować swoje własne pragnienia i dąży za wszelką cenę do spełnienia marzeń, nawet jeśli ma to przypłacić to życie.
Próbuję to zrozumieć ale nie umiem. Jest to dla mnie zupełnie przeciwny biegun światopoglądowy. Może nie ma we mnie już tej duszy odkrywcy, może jestem za rozsądna? Gdzieś po cichu podziwiam Chrisa ale nie umiem go zrozumieć.
Chris McCandless na początku lat 90-tych XX wieku, krótko po ukończeniu studiów, rozdał swoje pieniądze, resztkę gotówki spalił i wyruszył na niezwykłą podróż ku wolności. Przyjął imię Alexandra Supertrampa i wędrował po Stanach Zjednoczonych, zmierzając ku jedynemu celu jaki obrał - Alasce. Tam chciał doświadczyć prawdziwej wolności, oddzielony to wszystkiego co cechuje współczesność - bez pieniędzy, telefonów, ludzi. Tylko on i pierwotna natura, ograniczenie się do tych najprostszych elementów, które był w stanie zdobyć własnymi rękami. Dotarł na Alaskę, zakosztował swojego wymarzonego prawdziwego życia ale cena marzeń była wysoka bo zmarł z głodu tak gdzie zawsze chciał dotrzeć.
Ceniony dziennikarz Jon Krakauer idzie śladami Chrisa i próbuje jak najlepiej je udokumentować, szukając motywacji oraz wcześniejszych wzorców, które wyjaśniłyby działanie chłopaka. Bo jak to jest, że wybitny student, zdolny i kreatywny młody człowiek, przed którym rozpościera się przyszłości porzuca wszystko i wybiera życie włóczęgi. Czy to szaleństwo? A może pasja, dzika potrzeba wolności, przygody, doświadczenia czegoś więcej, wykroczenia poza zwyczajny, szary, pełen konsumpcji świat? Krakauer dokonuje wręcz tytanicznej pracy próbując prześwietlić i odtworzyć najważniejsze chwile z życia Chrisa. Podąża jego śladami, zbiera głosy osób, które się z nim spotkały. I widzi dwa obozy: tych którzy widzieli w nim szaleńca, zupełnie nieprzygotowanego do wyprawy, której się podjął oraz tych, których zainspirował i na których w pośredni sposób wpłynął i zachęcił ich do zmian. Bo on kipiał energią, pasją, przekonaniem co tego co zamierza, miał cel i nie wahał się go realizować. Żadna cena nie była dla niego zbyt wysoka.
Wiele można powiedzieć o samym reportażu Krakauera: że za krótki, zbyt rzeczowy, że chaotyczny ale jednak cały czas w nim na pierwszym miejscu jest Chris. Cały czas widać tę postać i chociaż trudno zrozumieć i zaakceptować jego motywacje, to on tam jest. Zupełnie niepasujący do rzeczywistości, niedzisiejszy, wręcz nieprawdziwy ale przez to bardziej inspirujący dla niektórych. Stał się współczesnym symbolem poszukiwacza wolności, odwrócenia się od zdobyczy cywilizacji, odrzucający całą współczesną kulturę. Kimś, kto idzie pod prąd by realizować swoje własne pragnienia i dąży za wszelką cenę do spełnienia marzeń, nawet jeśli ma to przypłacić to życie.
Próbuję to zrozumieć ale nie umiem. Jest to dla mnie zupełnie przeciwny biegun światopoglądowy. Może nie ma we mnie już tej duszy odkrywcy, może jestem za rozsądna? Gdzieś po cichu podziwiam Chrisa ale nie umiem go zrozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz