Tytuł oryginału: London
Każdy kto choć raz był w Londynie bez wahania przyzna, że jest to miasto wyjątkowe. Z jednej strony tętni nowoczesnością, z drugiej zachwyca tradycją. Jest na wskroś angielskie ale i przepełnione multikulturalną mieszaniną. Zdaje się być tyglem, w którym mieszają się style, historie, zdarzenia. Dlatego oczywistym jest, że i sama opowieść o Londynie musi mieć rozmach, niezwykłość oraz zapierać dech w piersi. I to wszystko zawarł Edward Rutherfurd w swojej kolejnej powieści, której głównym bohaterem jest to właśnie miasto.
Autor sięga głęboko by rozpocząć opowieść, cofając się aż do czasów rzymskich. To wtedy zaczynają się dzieje kilku rodzin, których historię będziemy śledzić przez kilkanaście stuleci. Z ich perspektywy obserwujemy narodziny miasta, kształtowanie się gildii kupieckich, powstawanie teatru Szekspira, rozłam na kościół katolicki i anglikański, a potem kolejno kształtowanie się tego wszystkiego co stanowi o angielskości. Autor skupia się na postaciach i z ich perspektywy prezentuje następujące zmiany i rozwój miasta. Ale to miasto tak naprawdę wpływa na ludzi. Gdy jest w rozkwicie zachwyca, przeobraża się, upada, powstaje nowe lepsze, po to by potem przytłaczać, szkodzić ale mimo wszystko być miejscem, które nie chce się opuszczać i które staje się miejscem do życia.
O ile w ,,Nowym Jorku" autor za główny punkt odniesienia przyjął rozwój handlu i giełdy, to tutaj takim wyznacznikiem jest powstanie kościoła anglikańskiego i to jak moralność purytańska wpływała na miasto, gospodarkę i politykę a przede wszystkim na ludność. Kwestie religijne przez wiele wieków decydowały o tym kto był królem, kto mógł awansować, kto się bogacił i kto odnosił sukces. Podporządkowanie wszystkich aspektów życia społecznego oraz radykalna wrogość do katolików była cech, tworzącą państwowość angielską i dużo mówi o samych Anglikach.
Rutherford w tak monumentalnej książce jaką jest ,,Londyn" próbował zawrzeć to co dla niego jest kwintesencją miasta. Uchwycił wszystko po trochę, tworząc barwną, pasjonującą, momentami wręcz zaskakującą opowieść. Trochę tylko szkoda, że tak mało miejsca poświęcił XX wiekowi, skupiając się głównie na okresie XVI-XVIII stulecia. Wiem, że nie da się opisać kompleksowo takiego miasta jak Londyn ale czuję niedosyt, chciałabym więcej, żeby się jeszcze nie kończyło. Chciałabym dalej obserwować losy Doggetów, Ducketów, Bullów, Pennych. Ale to chyba tylko świadczy o tym, że ,,Londyn" to powieść, od której ciężko się oderwać.
Autor sięga głęboko by rozpocząć opowieść, cofając się aż do czasów rzymskich. To wtedy zaczynają się dzieje kilku rodzin, których historię będziemy śledzić przez kilkanaście stuleci. Z ich perspektywy obserwujemy narodziny miasta, kształtowanie się gildii kupieckich, powstawanie teatru Szekspira, rozłam na kościół katolicki i anglikański, a potem kolejno kształtowanie się tego wszystkiego co stanowi o angielskości. Autor skupia się na postaciach i z ich perspektywy prezentuje następujące zmiany i rozwój miasta. Ale to miasto tak naprawdę wpływa na ludzi. Gdy jest w rozkwicie zachwyca, przeobraża się, upada, powstaje nowe lepsze, po to by potem przytłaczać, szkodzić ale mimo wszystko być miejscem, które nie chce się opuszczać i które staje się miejscem do życia.
O ile w ,,Nowym Jorku" autor za główny punkt odniesienia przyjął rozwój handlu i giełdy, to tutaj takim wyznacznikiem jest powstanie kościoła anglikańskiego i to jak moralność purytańska wpływała na miasto, gospodarkę i politykę a przede wszystkim na ludność. Kwestie religijne przez wiele wieków decydowały o tym kto był królem, kto mógł awansować, kto się bogacił i kto odnosił sukces. Podporządkowanie wszystkich aspektów życia społecznego oraz radykalna wrogość do katolików była cech, tworzącą państwowość angielską i dużo mówi o samych Anglikach.
Rutherford w tak monumentalnej książce jaką jest ,,Londyn" próbował zawrzeć to co dla niego jest kwintesencją miasta. Uchwycił wszystko po trochę, tworząc barwną, pasjonującą, momentami wręcz zaskakującą opowieść. Trochę tylko szkoda, że tak mało miejsca poświęcił XX wiekowi, skupiając się głównie na okresie XVI-XVIII stulecia. Wiem, że nie da się opisać kompleksowo takiego miasta jak Londyn ale czuję niedosyt, chciałabym więcej, żeby się jeszcze nie kończyło. Chciałabym dalej obserwować losy Doggetów, Ducketów, Bullów, Pennych. Ale to chyba tylko świadczy o tym, że ,,Londyn" to powieść, od której ciężko się oderwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz