Tytuł oryginału: The Separation
Schyłek kolonializmu brytyjskiego, 1955 rok. Lydia wraca do domu po krótkim okresie pobytu u chorej przyjaciółki i zastaje pustki. Jej mąż i córki zniknęli. Wszyscy do których zwraca się o pomoc nie umieją lub nie chcą jej pomoc. Wkrótce potem dociera do niej wiadomość, że jej najbliżsi nie żyją a ona została sama w kraju gdzie coraz mocniej do głosu dochodzą ruchy niepodległościowe.
Po wcześniejszym, bardzo satysfakcjonującym spotkaniu z autorką w ,,Żonie plantatora herbaty" tutaj też liczyłam na ciekawą historię z egzotycznym tłem. Tło w prawdzie jest ale długo nie mogłam odnaleźć wątku, który stanowiłby o sile napędowej opowieści. Początkowo jest tylko chaos i mnóstwo niewiadomych. Nie wiem, czy był to celowy zabieg czy przypadkowo tak wyszło ale narracja idealnie oddaje klimat tego okresu i miejsca. Sporo się dzieje ale nikt nie wie po co i dlaczego, brakuje sensu, jest tylko nerwowe gonienie za celem. Dopiero z czasem akcja w pewien sposób się stabilizuje, zaczynają wyłaniać się pierwsze odpowiedzi, zaczynamy wraz z główną bohaterką trochę więcej widzieć i trochę więcej rozumieć. Lydia dopiero teraz, po wieloletnim pobycie, zaczyna poznawać Malaje, dostrzega coś więcej niż tylko kolonialne salony. Sporo jednak będzie musiała przeżyć by poznać prawdę.
,,Rozłąka" w moim odczuciu wypada słabiej niż ,,Żona plantatora herbaty". Wszystko jest tutaj bardziej rozmyte: tło, bohaterowie, akcja. Nie jest zła ale może gdybym ją przeczytała przed ,,Żoną..." bardziej przypadła by mi do gustu.
Po wcześniejszym, bardzo satysfakcjonującym spotkaniu z autorką w ,,Żonie plantatora herbaty" tutaj też liczyłam na ciekawą historię z egzotycznym tłem. Tło w prawdzie jest ale długo nie mogłam odnaleźć wątku, który stanowiłby o sile napędowej opowieści. Początkowo jest tylko chaos i mnóstwo niewiadomych. Nie wiem, czy był to celowy zabieg czy przypadkowo tak wyszło ale narracja idealnie oddaje klimat tego okresu i miejsca. Sporo się dzieje ale nikt nie wie po co i dlaczego, brakuje sensu, jest tylko nerwowe gonienie za celem. Dopiero z czasem akcja w pewien sposób się stabilizuje, zaczynają wyłaniać się pierwsze odpowiedzi, zaczynamy wraz z główną bohaterką trochę więcej widzieć i trochę więcej rozumieć. Lydia dopiero teraz, po wieloletnim pobycie, zaczyna poznawać Malaje, dostrzega coś więcej niż tylko kolonialne salony. Sporo jednak będzie musiała przeżyć by poznać prawdę.
,,Rozłąka" w moim odczuciu wypada słabiej niż ,,Żona plantatora herbaty". Wszystko jest tutaj bardziej rozmyte: tło, bohaterowie, akcja. Nie jest zła ale może gdybym ją przeczytała przed ,,Żoną..." bardziej przypadła by mi do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz