,,Dziewczyna, która sięgnęła nieba" może już na wstępie lekko przerazić. Ponad 800 stron tekstu i nie ma tutaj żadnego z większych krojów czcionki. Nie ma co się jednak przerażać. Zalecam wygodny fotel, dużo herbaty, coś do chrupania i można już przenosić się do średniowiecznej Wenecji.
Nasza historia zaczyna się jednak w Rzymie, gdzie młodociany złodziejaszek Mercurio wraz z przyjaciółmi przeprowadza nie do końca udany rabunek. Chłopak jest przekonany, że zabił bogatego Żyda. W rezultacie tego zdarzenia decyduje się opuścić Wieczne Miasto i udać się do Wenecji. Przy okazji, okazuje się, że niedoszła ofiara żyje i żadna zemsty podąża za chłopakiem.
Postać Mercuria skonstruowana jest z ogromnym wdziękiem. Złodziejaszek ma dużo wrażliwości, dobre serce, ogromne pokłady sprytu oraz talent do przebieranek i udawania innych. W trakcie czytania zastanawiałam się na ile autor wierzy w istnienie osób obdarzonych takim fartem a na ile jest to z jego strony uproszczenie fabuły. Na drodze Mercuria pojawia się mnóstwo przeszkód i zagrożeń ale on zawsze wychodzi z nich w całości, problemy szybko się rozwiązują, a chłopak dzięki sprytowi potrafi zaskoczyć.
Pomimo potężnej objętości, książkę szybko i przyjemnie się czyta. Dosyć szczegółowo nakreślone tło historyczne doskonale uzupełnia historię Mercuria i Giuditty. Razem z nimi obserwujemy powstawanie getta w Wenecji czy też proces inkwizycji. Cóż.. przyznaję, że jest tu wszystko co lubię w prawie idealnych proporcjach, więc bardzo przyjemnie spędziłam czas z tą książką.
Jak będę mieć więcej czasu w przyszłym roku, to chętnie sięgnę po tę 800 stronicową książkę, bo czuję, że by mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko lubisz takie cegły historyczne to gorąco polecam:)
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny :)
Lubie takie klimatyczne grubaski ;)
OdpowiedzUsuń