Tytuł oryginału: Written in My Own Heart's Blood
Akcja ósmego tomu cyklu ,,Obca" wkracza powoli w swoją środkową fazę. Zawirowania dziejowe sprawiają, że Claire i Jamie znajdują się w samym centrum zdarzeń. Jamie, nie do końca z swojej woli zostaje mianowany generałem a Claire, jako wykwalifikowany lekarz będzie uparcie kroczyć u jego boku. Zanim jednak do tego dojdzie muszą zostać wyjaśnione pewne kwestie małżeńsko-rodzicielskie.
Dużo czasu zajęło mi dotarcie do ostatniej strony. I chyba wyjątkowo nie wynikało to z drobiazgowego stylu pisarstwa Diany Gabaldon. Bardziej spowodowane było to raz, że zawsze coś mi przeszkodziło a dwa nie chciałam się jeszcze rozstawać z bohaterami. W tym przypadku akcja to od pierwszych stron petarda. Sporo się wyjaśnia ale jeszcze więcej komplikuje. Paradoksalnie życie w XVIII wieku, na ogarniętym wojną kontynencie jest spokojniejsze niż to prowadzone współcześnie przez Briannę i Rogera. To ich dramatyczne okoliczności zmuszą do kolejnej podróży w czasie, która nie do końca przebiegnie tak jak powinna. Pojawią się nowi i starzy znajomi. Wierny czytelnik może w końcu być usatysfakcjonowany cały potencjał jaki skrywała fabuła został wykorzystany, przy okazji zostawiając wiele otwartych furtek dla kolejnego tomu.
,,Spisane własną krwią" to powrót do dobrego stylu i świetnej przygody. Gabaldon znalazła chyba złoty środek łączony jej pasję do szczegółów z budowaniem wciągającej, pełnej zwrotów akcji historii. Pełna dramatycznych momentów, chwil radości i wzruszenia, błysków chwały i różnych obliczy gniewu, zemsty, namiętności. Każdy z bohaterów jest postacią z krwi i kości, pełną sprzeczności, kłębiących się myśli i nie zawsze będącą w stanie kontrolować swoje odruchy. Jamie i Claire nadal są centrum i sercem wykreowanego świata ale coraz wyraźniej do głosu dochodzą inni, dzięki czemu opowieść tylko zyskuje.
Teraz gdy już zamknęłam i odłożyłam na półkę ósmy tom, pozostaje mi tylko uzbroić się w cierpliwość oczekując na tom dziewiąty.
Dużo czasu zajęło mi dotarcie do ostatniej strony. I chyba wyjątkowo nie wynikało to z drobiazgowego stylu pisarstwa Diany Gabaldon. Bardziej spowodowane było to raz, że zawsze coś mi przeszkodziło a dwa nie chciałam się jeszcze rozstawać z bohaterami. W tym przypadku akcja to od pierwszych stron petarda. Sporo się wyjaśnia ale jeszcze więcej komplikuje. Paradoksalnie życie w XVIII wieku, na ogarniętym wojną kontynencie jest spokojniejsze niż to prowadzone współcześnie przez Briannę i Rogera. To ich dramatyczne okoliczności zmuszą do kolejnej podróży w czasie, która nie do końca przebiegnie tak jak powinna. Pojawią się nowi i starzy znajomi. Wierny czytelnik może w końcu być usatysfakcjonowany cały potencjał jaki skrywała fabuła został wykorzystany, przy okazji zostawiając wiele otwartych furtek dla kolejnego tomu.
,,Spisane własną krwią" to powrót do dobrego stylu i świetnej przygody. Gabaldon znalazła chyba złoty środek łączony jej pasję do szczegółów z budowaniem wciągającej, pełnej zwrotów akcji historii. Pełna dramatycznych momentów, chwil radości i wzruszenia, błysków chwały i różnych obliczy gniewu, zemsty, namiętności. Każdy z bohaterów jest postacią z krwi i kości, pełną sprzeczności, kłębiących się myśli i nie zawsze będącą w stanie kontrolować swoje odruchy. Jamie i Claire nadal są centrum i sercem wykreowanego świata ale coraz wyraźniej do głosu dochodzą inni, dzięki czemu opowieść tylko zyskuje.
Teraz gdy już zamknęłam i odłożyłam na półkę ósmy tom, pozostaje mi tylko uzbroić się w cierpliwość oczekując na tom dziewiąty.
p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 35,1 cm - 5,9 cm = 29,2 cm
Mam tę książkę. Poprzednich części nie mam. Tylko tę.
OdpowiedzUsuń