Na zawsze dla mnie pan Wołodyjowski będzie miał twarz Tadeusza Łomnickiego. Jednak Tadeusz Łomnicki to nie Jerzy Michał Wołodyjowski. Tadeusz Łomnicki był perfekcjonistą, mistrzem, wielkim aktorem teatralnym, nauczycielem, rzemieślnikiem ... potworem. A nikt tego lepiej nie wiedział niż jego ostatnia żona, z którą spędził prawie dwadzieścia ostatnich lat życia - Maria Bojarska.
,,Król Lear nie żyje" to wspomnienia Marii Bojarskiej o mężu (lub jak ona mówi byłym narzeczonym) w formie swobodnego strumienia myśli. Obrazy, myśli, wspomnienia, anegdoty wychodzą z jednego wspólnego punktu jakim jest ostatnia rola Łomnickiego - wymarzony, upragniony król Lear. Roli, która miała być zwieńczeniem i ukoronowaniem aktorskiej drogi a stała się finiszem. W trakcie próby, jednej z ostatnich, przed premierą Tadeusz umiera. Bojarska próbuje pokazać, że tak na prawdę aktor całe życie przygotowywał się do roli Leara. Każde, kolejne wydarzenie w jego niejednoznacznie odbieranym życiu przybliżało i coraz bardziej uwiarygodniało go jako tego szekspirowskiego bohatera.
Jednak nie jest to tylko biografia. To też niezwykły, czasem gorzki i pełen goryczy obraz światka aktorskiego. Niejednoznacznego, mściwego, pełnego fałszu i obłudy. Autorka wyciąga na światło dzienne mnóstwo bolesnych, wręcz intymnych szczegółów. Otwarcie mówi o początkach swojego romansu, wtedy jeszcze z urzędującym rektorem PWST, o kłótniach, rozstaniach, o aborcji. Nie ucieka od trudnych i kontrowersyjnych wątków w życiu Łomnickiego - był w końcu członkiem KC PZPR. Jednak próbuje z tego wyciągnąć zalety i pokazać, że jednak nie był on typowym partyjniakiem. Podkreśla, że swoją pozycję chciał wykorzystać dla dobra studentów i sztuki.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt tej biografii. Ten, który szczególnie mnie uderzył. Nie jest to wątek historyczny czy biograficzny. Niezwykły i chyba trochę odmienny od współczesnego jest odbiór teatru. Jego znaczenia, wpływu na ludzi. Rozumienia prawdziwej Kultury. Przekładania jej na codzienne życie i współczesne sytuacje. Łomnicki tak żył, był perfekcjonistą w każdym calu i jak nieliczni rozumiał i wcielał w życie prawdziwe powołanie aktora. Miał być lustrem, w którym widz dostrzeże prawdę o sobie samym i swoim życie, dlatego tak wielką wagę przykładał do każdego gestu czy słowa. Jako aktor, rektor, nauczyciel chciał to przekazać innym.
Nie czyta się tego łatwo. Styl pisarstwa: piękny, dojrzały, pełen subtelnych niuansów, anegdot, wielokrotnie przegadanych i przemyślanych prawd znacznie odbiega od tego co obecnie jest popularne. Jednak warto się wgryźć i rozsmakować by później dostrzec jak bardzo jest ona uniwersalna. Bo natura ludzka pozostaje niezmienna.
,,Król Lear nie żyje" to wspomnienia Marii Bojarskiej o mężu (lub jak ona mówi byłym narzeczonym) w formie swobodnego strumienia myśli. Obrazy, myśli, wspomnienia, anegdoty wychodzą z jednego wspólnego punktu jakim jest ostatnia rola Łomnickiego - wymarzony, upragniony król Lear. Roli, która miała być zwieńczeniem i ukoronowaniem aktorskiej drogi a stała się finiszem. W trakcie próby, jednej z ostatnich, przed premierą Tadeusz umiera. Bojarska próbuje pokazać, że tak na prawdę aktor całe życie przygotowywał się do roli Leara. Każde, kolejne wydarzenie w jego niejednoznacznie odbieranym życiu przybliżało i coraz bardziej uwiarygodniało go jako tego szekspirowskiego bohatera.
Jednak nie jest to tylko biografia. To też niezwykły, czasem gorzki i pełen goryczy obraz światka aktorskiego. Niejednoznacznego, mściwego, pełnego fałszu i obłudy. Autorka wyciąga na światło dzienne mnóstwo bolesnych, wręcz intymnych szczegółów. Otwarcie mówi o początkach swojego romansu, wtedy jeszcze z urzędującym rektorem PWST, o kłótniach, rozstaniach, o aborcji. Nie ucieka od trudnych i kontrowersyjnych wątków w życiu Łomnickiego - był w końcu członkiem KC PZPR. Jednak próbuje z tego wyciągnąć zalety i pokazać, że jednak nie był on typowym partyjniakiem. Podkreśla, że swoją pozycję chciał wykorzystać dla dobra studentów i sztuki.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt tej biografii. Ten, który szczególnie mnie uderzył. Nie jest to wątek historyczny czy biograficzny. Niezwykły i chyba trochę odmienny od współczesnego jest odbiór teatru. Jego znaczenia, wpływu na ludzi. Rozumienia prawdziwej Kultury. Przekładania jej na codzienne życie i współczesne sytuacje. Łomnicki tak żył, był perfekcjonistą w każdym calu i jak nieliczni rozumiał i wcielał w życie prawdziwe powołanie aktora. Miał być lustrem, w którym widz dostrzeże prawdę o sobie samym i swoim życie, dlatego tak wielką wagę przykładał do każdego gestu czy słowa. Jako aktor, rektor, nauczyciel chciał to przekazać innym.
Nie czyta się tego łatwo. Styl pisarstwa: piękny, dojrzały, pełen subtelnych niuansów, anegdot, wielokrotnie przegadanych i przemyślanych prawd znacznie odbiega od tego co obecnie jest popularne. Jednak warto się wgryźć i rozsmakować by później dostrzec jak bardzo jest ona uniwersalna. Bo natura ludzka pozostaje niezmienna.
p.s. Zachęcam do oglądnięcia.
To był ulubiony Wołodyjowski mojej mamy. A mnie kojarzy się ze wspomnieniami Danuty Szaflarskiej, jak to po wojnie głodni po teatrze chodzili.
OdpowiedzUsuń