Do życia i osoby Tandi Jo Reese najlepiej pasuje powiedzenie, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Niby stara się, chce dobrze ale .. no właśnie, zawsze coś idzie nie tak. A to niewłaściwy facet, niewłaściwe miejsce, niewłaściwy czas. Fakt, ma za sobą bardzo trudne doświadczenia: rodzice porzucili ją i jej siostrę, tułała się po rodzinach zastępczych, potem ciąża w bardzo młodym wieku, wypadek, uzależnienie od leków, traumatyczny związek z mężczyzną a na koniec samotne macierzyństwo i próby utrzymania rodziny.
Aż tu nagle wydaje jej się, że wreszcie w jej życiu pojawił się pierwszy promień słońca. Wydaje jej się, że nareszcie spotkała idealnego faceta: przystojny, wysportowany surfer - wręcz spełnienie marzeń nastolatki. Nie widzi jednak, że za fasadą piękna kryje się samolubny, egoistyczny, wieczny chłopiec dla którego życie to wieczna zabawa a praca to obowiązek narzucony przez rodziców.
Tandi zajęta ratowaniem ,,idealnego" związku nie zauważa tego co dzieje się z jej dziećmi: 14-letnią córką i 9-letnim synem. Nie dostrzega ich problemów. Tego, że to jej córka wychowuje jej syna. Nie wie jak jej dzieci spędzają wolny czas.
Przełom w życiu kobiety następuje gdy dostaje zlecenie uporządkowania domu niedawno zmarłej sąsiadki, Ioli Anne Poole. W szafie znajduje osiemdziesiąt pudełek z modlitwami dokumentującymi życie starszej pani. Skrywają one wiele tajemnic, sekretów, wspomnień dobrych i złych, bolesnych i radosnych. Postać kobiety, która wyłania się z listów staje się dla Tandi przewodnikiem i drogowskazem. Pokazuje jak za pomocą maleńkich gestów można zmienić swoje życie.
Nie wiem jak Wy ale ja mam alergię na słowo ,,motywacyjne". Gdy przeczyłam, że autorka znana jest ze swoich książek motywacyjnych bardzo sceptycznie podeszłam do tej powieści. Wydawało mi się, że wszystko będzie hurraoptymistyczne, łatwe i bardzo odrealnione. Nic bardziej mylnego. Książka niesie w sobie ogromny ładunek optymizmu i pomaga uwierzyć w siebie oraz innych ale nie udowadnia że wszystko od razu musi się udać.Pokazuje zarówno dobre jak i złe strony życia. Uczy jednak, że trzeba czasem otworzyć się na potrzeby innych, rozglądnąć się, zrobić pierwszy mały gest a potem już może wszystko jakoś powoli pójdzie. Tak jak Tandi na pewno będę wracać do niektórych wskazówek wyczytanych w listach Ioli. Polecam gorąco.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz