Tytuł oryginału: Fiori sopra l’inferno
Małe, zamknięte społeczności mają w sobie coś, co sprawia, że każda zbrodnia jest tam bardziej wymowna. Każda sprawa jest tam trudniejsza, bo trzeba mierzyć się ze zmową milczenia oraz murem nieufności w stosunku do obcych. Gdy wydaje się, że w tym temacie powiedziano już wszystko. Gdy ma się wrażenie, że nic już nie zdziwi, przerazi, zaskoczy, pojawia się ona - Teresa Battaglia, policyjna profilerka, która walczy nie tylko z czasem, upartymi ludźmi ale i samą sobą.
U podnóża włoskich Alp, w małej miejscowości odnaleziono zwłoki mężczyzny. Został nietypowo ułożony oraz wyłupiono mu oczy. Komisarz Battaglia i inspektor Marini rozpoczynają śledztwo. Nic nie jest takie jak powinno być. Sprawca wydaje się co rusz zmieniać sposób postępowania a dodatkowo porusza się jak duch po lasach otaczających wioskę. Śledczy chwytają się każdego choćby najbardziej znikomego śladu, z nadzieją, że ten doprowadzi ich do rozwiązania. Nie zdają sobie sprawy, że prawda jest bardzo skomplikowana i nie tak jednoznaczna jak można by oczekiwać.
Ilaria Tutti posłużyła się utartym schematem, w którym parę głównych śledczych tworzą doświadczona, trochę zgorzkniała pani komisarz oraz arogancki, zarozumiały młokos. Już w tym momencie wiemy, że możemy się spodziewać utarczek słownych oraz wszelkich możliwych zgrzytów w sposobie postrzegania przez nich śledztwa. I tak po części jest ale autorka jednak idzie w kierunku, że dwa zupełnie inne spojrzenia są lepsze, budują napięcie ale i dostrzegają więcej szczegółów. A szczegóły są tu bardzo ważne. Nie jest to typowa sprawa, z jasnym podziałem na dobrych i złych, morderców i ofiary. Autorka w pewnym momencie wywraca schematy do góry nogami i już nie wiadomo komu bardziej się współczuje: tym co zginęli, czy tym co przeżyli. Coraz straszliwsza prawda, skrywana przez wiele lat wychodzi na jaw i zakłóca pozorny spokój Traveni.
Ta książka zaskoczyła mnie na kilku poziomach. Z pewnością duża zasługa jest tutaj klimatu - mrocznego, ciężkiego, niosącego z sobą niepokój i poczucie zagrożenia. Czuć, że coś czai się w mroku ale nie można zrozumieć intencji i zamiarów. Dużą zaletą jest też nietypowe poprowadzenie fabuły - wychodzące od schematów by potem je złamać, wywrócić i na nowo, w zupełnie innych sposób zbudować postrzeganie świata i bohaterów. Ale ważne są też postacie, szczególnie sama Teresa - kobieta po przejściach, która za maską szorstkości chowa ból, empatię oraz własne słabości. To wszystko jest dla mniej pomocą jak i przeszkodą w pracy śledczego.
,,Kwiaty nad piekłem" to dopiero początek wędrówki z Teresą Battaglią. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda mi się obserwować ją przy pracy, patrzeć jak stawia wyzwanie nawet najbardziej skomplikowanemu śledztwu. Mam nadzieję, że jeszcze zanurzę się w ten klimat i jeszcze poczuję ten niepokój, który jest cały czas stopniowany. Polecam!
U podnóża włoskich Alp, w małej miejscowości odnaleziono zwłoki mężczyzny. Został nietypowo ułożony oraz wyłupiono mu oczy. Komisarz Battaglia i inspektor Marini rozpoczynają śledztwo. Nic nie jest takie jak powinno być. Sprawca wydaje się co rusz zmieniać sposób postępowania a dodatkowo porusza się jak duch po lasach otaczających wioskę. Śledczy chwytają się każdego choćby najbardziej znikomego śladu, z nadzieją, że ten doprowadzi ich do rozwiązania. Nie zdają sobie sprawy, że prawda jest bardzo skomplikowana i nie tak jednoznaczna jak można by oczekiwać.
Ilaria Tutti posłużyła się utartym schematem, w którym parę głównych śledczych tworzą doświadczona, trochę zgorzkniała pani komisarz oraz arogancki, zarozumiały młokos. Już w tym momencie wiemy, że możemy się spodziewać utarczek słownych oraz wszelkich możliwych zgrzytów w sposobie postrzegania przez nich śledztwa. I tak po części jest ale autorka jednak idzie w kierunku, że dwa zupełnie inne spojrzenia są lepsze, budują napięcie ale i dostrzegają więcej szczegółów. A szczegóły są tu bardzo ważne. Nie jest to typowa sprawa, z jasnym podziałem na dobrych i złych, morderców i ofiary. Autorka w pewnym momencie wywraca schematy do góry nogami i już nie wiadomo komu bardziej się współczuje: tym co zginęli, czy tym co przeżyli. Coraz straszliwsza prawda, skrywana przez wiele lat wychodzi na jaw i zakłóca pozorny spokój Traveni.
Ta książka zaskoczyła mnie na kilku poziomach. Z pewnością duża zasługa jest tutaj klimatu - mrocznego, ciężkiego, niosącego z sobą niepokój i poczucie zagrożenia. Czuć, że coś czai się w mroku ale nie można zrozumieć intencji i zamiarów. Dużą zaletą jest też nietypowe poprowadzenie fabuły - wychodzące od schematów by potem je złamać, wywrócić i na nowo, w zupełnie innych sposób zbudować postrzeganie świata i bohaterów. Ale ważne są też postacie, szczególnie sama Teresa - kobieta po przejściach, która za maską szorstkości chowa ból, empatię oraz własne słabości. To wszystko jest dla mniej pomocą jak i przeszkodą w pracy śledczego.
,,Kwiaty nad piekłem" to dopiero początek wędrówki z Teresą Battaglią. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda mi się obserwować ją przy pracy, patrzeć jak stawia wyzwanie nawet najbardziej skomplikowanemu śledztwu. Mam nadzieję, że jeszcze zanurzę się w ten klimat i jeszcze poczuję ten niepokój, który jest cały czas stopniowany. Polecam!
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga!
p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 96,6 cm - 2,2 cm = 94,4 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz