Tytuł oryginału: Driving the Saudis. (A Chauffer's Tale of the World's Richest Princesses (and their servants, nannies and one royal hairdresser)
Przyznaję, że mam spory problem z tą książką bo do końca nie rozumiem celu (poza stricte komercyjnym) po co w ogóle ta książka została napisana i wydana.
Autorka, aspirująca producentka, aktorka, scenarzystka, w momencie kryzysu finansowego podejmuje się pracy szofera. Jednym z zadań jakie zostają jej przydzielone jest siedmiotygodniowe towarzyszenie saudyjskiej rodzinie królewskiej. Larson jest jednym z wielu szoferów, który wozi członków tej rodziny ale raczej tych o mniejszym znaczeniu, częściej służące lub fryzjera. Ma możliwość podejrzeć zachowania saudyjskich elit ale w bardzo ograniczony sposób. Jej praca to tak naprawdę harówka dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Spełnia najdziwniejsze zachcianki i obserwuje.
No i gdyby tylko obserwowała i zapisywała to może jeszcze byłoby to sensowne ale Larson wpycha się na pierwszoplanową postać całej tej historii. To ona jest przebojowa, pomysłowa, zaradna a to, że ma dołek życiowy to przecież nic nie znaczy bo przecież jakiś producent zaciekawiony chodliwym tematem jakim są obrzydliwie bogaci Saudyjczycy przeczyta książkę i z miejsca ją zatrudni. Bo wszystko co przekazuje Larson jest strasznie powierzchowne, naiwne i skupione tylko na tym by autorka lepiej wypadła. Zaledwie kilka rozdziałów na dwadzieścia cztery można odebrać jako pokazywanie saudyjskiej rodziny królewskiej od innej, nowej strony. Większość to całe mnóstwo truizmów przedstawione w ładnej, krzykliwej i przystępnej dla większości formie.
Autorka, aspirująca producentka, aktorka, scenarzystka, w momencie kryzysu finansowego podejmuje się pracy szofera. Jednym z zadań jakie zostają jej przydzielone jest siedmiotygodniowe towarzyszenie saudyjskiej rodzinie królewskiej. Larson jest jednym z wielu szoferów, który wozi członków tej rodziny ale raczej tych o mniejszym znaczeniu, częściej służące lub fryzjera. Ma możliwość podejrzeć zachowania saudyjskich elit ale w bardzo ograniczony sposób. Jej praca to tak naprawdę harówka dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Spełnia najdziwniejsze zachcianki i obserwuje.
No i gdyby tylko obserwowała i zapisywała to może jeszcze byłoby to sensowne ale Larson wpycha się na pierwszoplanową postać całej tej historii. To ona jest przebojowa, pomysłowa, zaradna a to, że ma dołek życiowy to przecież nic nie znaczy bo przecież jakiś producent zaciekawiony chodliwym tematem jakim są obrzydliwie bogaci Saudyjczycy przeczyta książkę i z miejsca ją zatrudni. Bo wszystko co przekazuje Larson jest strasznie powierzchowne, naiwne i skupione tylko na tym by autorka lepiej wypadła. Zaledwie kilka rozdziałów na dwadzieścia cztery można odebrać jako pokazywanie saudyjskiej rodziny królewskiej od innej, nowej strony. Większość to całe mnóstwo truizmów przedstawione w ładnej, krzykliwej i przystępnej dla większości formie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz