środa, 6 marca 2019

,,Grzech" Max Czornyj


Lublin, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Miastem wstrząsa tajemnicza seria zaginięć kobiet. Nic ich nie łączy, więc i policja działa dosyć niemrawo. Dopiero odkrycie pierwszych zwłok - bardzo brutalnie potraktowanych i porzuconych w nienaturalnie wystylizowanej pozycji zmusza śledczych do bardziej radykalnego działania. Nie zdają sobie oni sprawy, że to początek drastycznej serii zbrodni. Zacznie się wyścig z czasem, pełen krwi, nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz przepełniony dziwnymi mistycznymi nawiązaniami.

,,Grzech" to powieść bardzo nierówna. Początkowo czytało mi się ją świetnie - za jednym zamachem, w jeden wieczór pochłonęłam ponad połowę i gdybym wtedy pisała opinię, zaczynałaby się od słów ,,Panie Czornyj gdzieś się pan chował, że dopiero teraz do pana dotarłam". Początek jest idealny - nietypowa zagadka, mrocznie, krwawo, stopniowanie napięcia oraz wyrazisty śledczy. Niestety, książka nie utrzymała tempa i formy. Po połowie poczułam przesyt brutalnością, makabrą, coś przestało mi grać a śledztwo zaczynało przypominać chaos, z którego nie wiadomo co się bierze. I chociaż fabuła przypominała to co lubię u Chrisa Cartera, tutaj coś mi nie pasowało. Może nie pasowało mi nierealność zbrodni? Jakoś ciężko było mi sobie wyobrazić, że takie cuda w Polsce są możliwe. Chyba właśnie ten hollywoodzko-sensacyjny styl w drugiej połowie książki stanowił dla mnie przeszkodę.

Trzeba jednak przyznać, że Max Czornyj ma to coś. Zaintrygował, wciągnął, przykuł uwagę, trochę przeraził i zaskoczył. Jest w prawdzie sporo niedociągnięć ale debiutować w takim stylu to jednak coś. Z pewnością trafiłam na autora, do którego będę wracać.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 133,1 cm - 2,7 cm = 130,4 cm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz