piątek, 24 marca 2017

,,Maluchem przez Afrykę" Arkady Paweł Fiedler


Afryka kojarzy mi się z tajemnicą, sekretem i niezwykłymi przygodami. Afryka - to dla mnie wspomnienie czasów, gdy zaczytywałam się w powieściach Juliusa Verne, przygodach Tomka Wilmowskiego oraz niecierpliwie wyszukiwałam informacji o wyprawie Livingstona i Stanleya. Zew Afryki usłyszał także Arkady Paweł Fiedler, wnuk TEGO Arkadego Fiedlera. Postanowił przemierzyć Czarny Ląd z północy na południe wschodnim wybrzeżem ale zrobił to w wyjątkowym, nietypowym i zaskakującym pojeździe. Najważniejszym towarzyszem, osuwającym na dalszy plan nawet ekipę, był Maluch, polski Fiat 126p.

Zaczynając wyprawę z Arkadym miałam wątpliwości. Bałam się, że trafiłam na szalonego fana motoryzacji i cały czas będę wysłuchiwać o chłodnicy Malucha (której nie ma), o silniku (który jest z tyłu), o oponach i wielu innych elementach, które średnio mnie interesują. Arkady bardzo szczegółowo zaznajomił nas z Fiacikiem (zwanym też Zieloną Bestią) co budziło lęk ale szybko okazało się, że dzięki temu lepiej znamy naszego towarzysza, lubimy go bardziej a potem to już tylko dzielnie mu kibicujemy w szalonym rajdzie po afrykańskich bezdrożach i puchniemy z dumy gdy bije kolejne rekordy oraz dzielnie znosi wszelkie przeciwności. Bo Maluszek okazał się strzałem w dziesiątkę. Przemierzył całą Afrykę od Egiptu po RPA bez większej awarii. Pokonał wzniesienia ale przede wszystkim tysiące szutrowych dróg. Wszędzie gdzie się pojawiał budził zaskoczenie i fascynację. Nikt nie mógł wyjść z podziwu, że coś co mocą nie wiele przewyższa motocykl przejechało taki kawał drogi. Był atrakcją i magnesem przyciągającym ludzi, pomagał przełamywać lody oraz nawiązywać kontakt z ludźmi.

Jednak, pomimo oczywistego bohatera, nie jest to powieść motoryzacyjna ale klasycznie skonstruowana książka podróżnicza. Arkady Paweł Fiedler ciekawie opowiada o swoich przygodach. Każdemu miejscu w jakim się znajduje poświęca trochę czasu by uchwycić miejscowy koloryt i specyfikę. Już od pierwszych stron, od pierwszych minut podróży razem z nim borykamy się z trudnościami jak i zachwycamy się odmiennością afrykańskiego lądu. Stopniowo coraz bardziej zagłębiamy się w Czarny Ląd. Przemierzamy pustynie, sawannny, tysiące kilometrów są za nami i cóż.. trudno się zdecydować gdzie patrzeć i co podziwiać. Czujemy spiekotę słońca a piach wpycha się w każdą wolną przestrzeń. Jak na wnikliwego podróżnika przystało Fiedler nie zapomina o ciemnej stronie przeszłości Afryki - wspomina rzeź w Rwandzie, problemy kolejnych mijanych ludów, postępującą turystykę, która zmienia oblicze tego kontynentu.

Nie spodziewałam się, że tak ciężko będzie mi opuścić Afrykę. Zaciekawiła mnie i rozbudziła apetyt na dalsze szukanie informacji. Obudziła też uśpione marzenie o własnej wielkiej podróży. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz