czwartek, 31 października 2024

,,BUM! Chemia dla zabieganych" Wojciech Orliński

 


Uczciwie przyznaję, że o chemii wiem niewiele. Jasne, skończyłam liceum i to nawet w klasie matematyczno-fizycznej, przetrwałam na studiach ale czy coś z tego wyniosłam? Średnio! Pamiętam podstawowe pojęcia i chyba nic poza tym. Dlatego z ogromnym zaciekawieniem sięgnęłam po książkę ,,BUM! Chemia dla zabieganych" Wojciecha Orlińskiego. Autora znam jako twórcę biografii Lema czy kilku innych reportaży odnoszących się do szeroko pojętego społeczeństwa więc ogromnym zaskoczeniem było, że jest on nauczycielem ... chemii. W zamiarze ,,BUM!" ma być połączeniem tych dwóch obszarów jego działalności. Z jednej strony trochę anegdot, z drugiej gawędziarskim stylem przekazana wiedza, którą powinno wynieść się ze szkoły.

Początkowo było ciężko. Chemia to dziedzina, o której żeby opowiadać, i którą żeby zrozumieć, trzeba poznać podstawowe pojęcia. I wiele z nich nie da się zaprezentować za pomocą obrazka. I oczywiście Orliński też tego nie chce banalizować czy upraszczać. Dlatego pierwsze rozdziały to wysyp pojęć, które przywodzą na myśl podręczniki chemii. Właściwie niewiele się od nich różnią, szczególnie, że co chwilę przypomina się nam, że ramy książki ogranicza ,,podstawa programowa" (słowo klucz, zapamiętać!). Niby Orliński próbuje nadać temu lekkość i czasem nawet rzucić żarcikiem (tak, tu pojawia się ten Tinder) ale ilość informacji przytłacza, szczególnie jak ostatni raz z chemią teoretyczną miało się do czynienia 15 lat temu.

Jednak po przebrnięciu przez początek zaczyna być trochę ciekawiej. Zaczynają się przykłady, anegdoty, realne odniesienia do codzienności. Dowiemy się ile balonów z helem potrzeba by podnieść człowieka albo chociaż narzędzie zbrodni, zrozumiemy o co chodzi ze skalą pH. Ciekawie opowiada chemiczne historie o tym skąd wzięło się wiele nazw związków czy pierwiastków, które wcale nie są tak intuicyjne jakby można chcieć. Jest coś o kodzie dna, o alkoholach i innych związkach organicznych. Dużo wiedzy upchniętej w stosunkowo krótkiej książce.

,,BUM! Chemia dla zabieganych" nie jest z pewnością kierowana do osób takich jak ja. Czyli takich, które kierują się ciekawością. Bliżej jej do podręcznika czy skryptu, który ma podsumowywać wiedzę szkolną. Co zresztą autor podkreśla milion razy podkreślając, że kierował się podstawą programową. I właściwie poza zakres tej podstawy nie wychodzi. Dorzuca kilka anegdot ale to cały czas pozostaje wiedza szkolna - skumulowana, wyselekcjonowana i podana w turbo szybkiej wersji. Tak, próbuje się ją przekazywać w lżejszej formie, w połączeniu z popkulturą ale nadal to za mało. To nadal wygląda jak podręcznik, na szczęście bez części zadaniowej i z ograniczoną liczbą wzorów . 


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Znak!

poniedziałek, 28 października 2024

,,Ten, kogo kochasz, nie umiera" Anna Platt


 Tytuł oryginału: INGEN DU ÄLSKAR KAN DÖ

 Ostatnio sporo czytałam thrillerów i kryminałów, których akcja pokazana była z perspektywy policjanta czy śledczego. W trakcie lektury ostatniego zaczęło chodzić mi po głowie, że dawno nie miałam do czynienia z odwrotną sytuacją. Zaczęło mi brakować historii, gdzie to przypadkowi, zwyczajni ludzie zostają wplątani w kryminalną intrygę i muszą sobie z tym poradzić. Dlatego gdy tylko ,,Ten, kogo kochasz, nie umiera" wpadł w moje ręce, wiedziałam, że to może być to czego ostatnio mi brakowało.

Trzy historie, troje ludzi, trzy miejsca. Shane w małej wiosce w Irlandii właśnie dowiedział się, że człowiek, którego całe życie uważał za ojca, nie jest nim. A przynajmniej nie jest nim w sensie biologicznym. Bianca w Sztokholmie wplątuje się w szalony, namiętny romans z przełożonym. A Lena na Majorce próbuje zacząć nowe życie. To tam ma założyć mały pensjonat ale już na wstępie jej plany stają pod znakiem zapytania, gdy w wykopie na jej nowej posesji, zostają znalezione zwłoki.

Trzy historie, troje ludzi, trzy miejsca. Początkowo z dystansu ich obserwujemy. Możemy domyślać się, że gdzieś, kiedyś ich losy się przetną ale bardzo długo nie widać punktu przecięcia. Zamiast tego są ludzkie dramaty, niepewności, zwyczajne rozterki, które mogą stać się punktem przełomowym w życiu. Każdy z bohaterów obciążony jest bagażem doświadczeń, który może zarówno zmienić na zawsze życie nie tylko ich samych ale także ludzi wokół. Dlatego z ogromnym zainteresowaniem obserwuje się akcję, która się nie spieszy, nie próbuje być na siłę szokująca. Jest pozornie spokojna ale cały czas czuć podszyte w niej emocje, które czekają tylko na uwolnienie.

,,Ten, kogo kochasz, nie umiera" to thriller bardzo nietypowy. Jest zbrodnia, jest ciało, jest śledztwo. Ale to nie one są najważniejsze. Najważniejsze są emocje, które do tego doprowadziły oraz to co z nimi, później można zrobić. To też opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego miejsca na świecie i zrozumieniu, że nie wszystko jest tak oczywiste jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Czego najlepszym przykładem jest finalny punkt przecięcia. Zdecydowanie nie było to, to co podejrzewałam gdy otwarłam powieść. Polecam, bo to idealna powieść na jesienne długie wieczory.

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska!

 

sobota, 26 października 2024

,,Wilczyca" Mieczysław Gorzka

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

PREMIERA 27 Listopada 2024!

 Laura Wilk to nieustępliwa policjantka. Twarda, nieufna, wywalczyła sobie pozycję w męskim świecie a teraz musi dalej ciągnąć śledztwo w sprawie nieuchwytnego mordercy Poltergeista. Śledztwo, które właściwie utknęło w miejscu. Do jej zespołu zostaje przydzielony młodszy aspirant Bielczyk. Wilk, po niefortunnym początku znajomości, nie ma do niego zaufania. A i szybko wychodzi na jaw, że Bielczykiem kierującą nie tylko zawodowe aspiracje. Równocześnie gdzieś obok toczy się życie Ariela Lesieckiego, który aby uporządkować teraźniejszość, musi odkryć co wydarzyło się w przeszłości. Dlatego po latach wraca do rodzinnej miejscowości i przeżywa szok. Wątlica, mała wioska gdzieś na Śląsku stanie się areną gdzie wszystkie wątki się połączą ale czy znajdą rozwiązanie? Czy może zapętlą się jeszcze bardziej?

Może komuś wydać się dziwnym, ale to dopiero moje pierwsze spotkanie z prozą Mieczysława Gorzki. Od dawna zbierałam się bo czytałam dużo dobrych opinii ale zdecydowanie nie było nam po drodze. Aż do teraz. I jedno już na wstępie mogę potwierdzić. Te opinie nie były wcale przesadzone. Gorzka ma talent do tworzenia mocnych, wciągających, zaskakujących historii policyjnych, które robią co chcą z czytelnikiem. Tu nie ma pewniaków. Każdy ma coś na sumieniu i każdy próbuje tak grać aby jego część nie wyszła na jaw. Policjanci, nie tacy do końca kryształowi, tajne układy, tajemnice z przeszłości kontra morderca napędzany przez dziwne instynkty, nie mający nic do stracenia, a przez to będący krok do przodu.

Fabuła jest tak skonstruowana, że nawet nie znając pierwszego domu, szybko się z niej zanurzamy i pędzimy na łeb na szyję. Sama sprawa też jest nietypowa. Śledztwo właściwie bez morderstwa. Zbrodnie już się kiedyś dokonały i nie ma potrzeby do nich wracać, za to jest gra. Gra pełnia niuansów, balansowania na granicy, pełna tajemnic, niedopowiedzeń i zaskoczeń. Przeszłość dochodzi do głosu i grzechy młodości wracają z pełną mocą. A dodatkowo pełnokrwiści, skomplikowani, wielowymiarowi bohaterowie, którzy nie zawsze kierują się rozsądkiem a znacznie częściej impulsem lub emocjami. Jedyni nieuchwytny Poltergeist zdaje się kalkulować z zimną krwią i rozgrywać wszystko niczym partię szachów. Jest mrocznie i intensywnie. To prawdziwie rasowy policyjny thriller, od którego ciężko się oderwać.

Nie spodziewałam się, że aż tak dam się wciągnąć w intrygę. Czytałam jak zahipnotyzowana i teraz pozostało mi nadrobić ,,Poszukiwacza zwłok" a potem w sięgać po kolejne książki pana Gorzki. To naprawdę thrillery, które chce się czytać. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!

 

poniedziałek, 21 października 2024

,,Świat sprzed #MeToo" Agnès Grossmann

Tytuł oryginału: Le Monde avant #MeToo

 Gdzieś mignęła mi ta książka na relacjach na Instagramie i od razu rozbudziła moją ciekawość. Znalazłam ją na Legimi (przynajmniej 15.10.2024 była) i stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Przyznam, że temat zaskakujący, gorący, szokujący i wręcz proszący się o wyczerpującą analizę. Książka obiecuje spojrzenie na kinematografię z współczesnej, feministycznej perspektywy i pokazanie tych scen, które najlepiej ilustrują sposób w jaki traktowano kobiety i rolę do jakiej je sprowadzano.

No cóż, nie trzeba być znawcą kina czy wybitnym kulturoznawcą, żeby zauważyć przedmiotowy sposób obchodzenia się z kobietami. Często są tylko tłem, obiektem seksualnym (jak na przykład w serii o Jamsie Bondzie), ładnym dodatkiem czy sprowadza się je do roli służebnej. To wszystko wiemy i to wcale nie szokuje. Dostrzegliśmy to i zmieniamy.

I dlatego trochę nie rozumiem idei całej książki. Czuć wyraźnie, że jest pisana na gorąco tuż po wybuchu afery z Harveyem Weinsteinem i na początku ruchu #meToo. Znajdziemy sporo odniesień do tych wydarzeń i to one są motorem napędowym. Czuć emocje z tym związane i na szybko gromadzone przykłady. I chyba pośpiech pisania i chęć wydanie książki gdy jeszcze temat jest gorący i na językach wszystkich zabił cały temat. Bo w tej książce właściwie nic nie ma oprócz zlepku przykładów bez głębszego kontekstu czy refleksji. To mogłaby być prezentacja, bo na pewno nie zebrano materiału na całą książkę. Kilka filmów (westerny z Johnem Waynem, seria o markizie Angelice czy Bondy), parę reklam z różnych lat i jedno odniesienie do baśni o Czerwonym Kapturku. Tyle plus kilka zdań komentarza to zdecydowanie za mało. Szkoda, bo temat z pewnością jest ciekawy i odpowiednio potraktowany może szokować, otwierać oczy i zmuszać do refleksji. Tutaj widać tylko pośpiech i kucie żelaza na gorąco co niczemu nie służy. Szczególnie, że całość można spokojnie przekartkować i już poznaje się treść, bo AŻ tyle jej jest.

sobota, 19 października 2024

,,Spuścizna" Nora Roberts

Tytuł oryginału: Inheritance

 Przyznam, że po książki Nory Roberts sięgam w ciemno. Mam swoje ulubione trylogie takie jak Kwartet weselny czy cykl o braciach Quinn. Więc chyba oczywistym jest, że gdy tylko dowiedziałam się, że pojawia się nowa trylogia i to jeszcze mieszcząca w sobie elementy powieści gotyckiej wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać. Jednak ,,Spuścizna" to zaledwie cień tego co znam z innych powieści autorki.

Na Sonyę ostatnio wiele się zwaliło: zdrada narzeczonego, utrata pracy a na koniec dowiaduje się, że wuj, o którego istnieniu nie wiedziała, zostawił jej w spadku ogromną wiktoriańską posiadłość na wybrzeżu Maine. Jako, że w Bostonie nic już jej nie trzyma, postanawia przyjąć spadek i zamieszkać w domu po przodkach. Jakież jest jej zaskoczenie, gdy na progu wita ją przystojny prawnik Trey, który z pełną powagą informuje ją, że dom jest nawiedzony a nad jej rodziną ciąży klątwa: w każdym pokoleniu umiera jedna panna młoda. Młoda kobieta nic sobie z tego nie robi, jednak wkrótce okazuje się, że nie jest sama pomiędzy wiekowymi murami.

,,Spuścizna" jest przede wszystkim nudna i przegadana. Główny motyw byłyby ciekawy i nawet rozbudza emocje ale zostaje całkowicie przytłoczony przez miliony bzdur. Każde wydarzenie jest powtarzane i analizowane po kilka razy, dodatkowo zasypiamy czytając o kolejnym projekcie zawodowym bohaterki, właściwie każdy szczegół jej zwyczajnego życia urasta do rangi wydarzenia co tylko sprawia, że klątwa, tajemnicze zdarzenia, gotycka aura schodzą na bardzo daleki plan. To nawet nie jest romans, bo tego tu jak na lekarstwo. Popatrzyli na siebie i chwilę później mają dorosły związek. Jakby faza zauroczenia, iskrzących emocji, niepewności, romantyzmu w ogóle nie istniała. Ta powieść jest też bardzo wtórna. Podobne motywy już widziałam w innych trylogiach Roberts, żeby tylko przywołać ,,Znak siedmiu".

Jedynym plusem tej historii jest klimat. Bo co jak co, ale Roberts umie budować klimat swojskości, ciepła, zwyczajności, taki otulający i kojący. I trochę miałam wrażenie, że widać już, że Roberts nie pisze dla kobiet w wieku 25-40 lat, tylko raczej swoich równolatek czyli dojrzałych pań. Bo nawet jeśli bohaterowie są około  30tki to brak im energii, pazura, ognia. Zachowują się zdecydowanie ostrożniej, są bardziej przesyceni dziwną mistyką i ezoteryką. Roberts ma wypracowany solidny warsztat pisarski jednak brak już w nim świeżości. I dokładnie taka jest ,,Spuścizna". Bardzo poprawna a przy tym nudna. Idealnie nada się na lekturę przed snem. Ja po rozdziale zasypiałam bez problemu.

środa, 16 października 2024

,,Dobranoc, Tokio" Atsuhiro Yoshida

Tytuł oryginału: Oyasumi, Tokyo

 ,,Była już pierwsza w nocy.
O której chodzisz spać, o której wstajesz? Gdzie zaczyna się dzień, a gdzie kończy
?"

Miastem, które kojarzy się z tym, że nigdy nie zasypia, z całą pewnością jest Nowy Jork. Jednak okazuje się, że po przeciwnej stronie świata jest Tokio, gdzie również życie toczy się nocą. Życie pozornie bardzo zwyczajne. Ktoś wychodzi do pracy, ktoś wsiada do taksówki, ktoś otwiera dopiero sklep, ktoś idzie do nocnego kina, a ktoś inny siada przy biurku i podnosi słuchawkę telefonu. Zwyczajność. Jednak to tylko pozory bo życie toczące się nocą nabiera zupełnie innego wymiaru. Rozmywają się kontury, zacierają granice, nieprawdopodobne staje się możliwe, a sen miesza się z jawą.

I właśnie wewnątrz tego świata funkcjonują bohaterowie. Pozornie wydaje się, że jest to zbiór opowiadań, którzy koncentruje się na grupie obcych sobie osób. Ich jedynym wspólnym czynnikiem jest to wyszli z mieszkań i zanurzyli się w noc. Jednak szybko okazuje się, że są ze sobą powiązani i wspólnie tworzą niezwykłą sieć. Wzajemne współzależności otwierają im drzwi do czegoś nowego, pozwalają inaczej spojrzeć na samych siebie, odkrywają złożoność emocji, pomagają rozprawić się z przeszłością.

,,Dobranoc, Tokio" to powieść magiczna, oniryczna, przepełniona spokojem ale także opowiadająca dużo o ludziach i ich wyborach, ich zależnościach. Nocne tło nie jest czymś strasznym, jest ciepłe, przyjemne, otulające. Stanowi przeciwwagę do zagonionego dnia. To właśnie noc pozwala widzieć wyraźniej i nadaje znaczenie, temu co w dziennym świetle jest ignorowane. To też piękna, wzruszająca opowieść o odnajdywaniu się - zarówno tej drugiej połówki jak i siebie samego. Nocne Tokio to miejsce, które można pokochać, gdzie każdy znajdzie swoje miejsce.

,,Dobranoc, Tokio" z pewnością wpisuje się w nurt azjatyckich ,,cozy books". Jest historią nienachalnie mądrą, ciepłą i otulającą. Wnosi spokój, delikatność a przy tym relaksuje. Jest też zaskakująca i nieoczywista czyli ma dokładnie to wszystko to, co sprawia, że można w niej bez reszty zatonąć. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu KIRIN!

 

czwartek, 10 października 2024

,,Wszyscy zakochani nocą" Mieko Kawakami

Tytuł oryginału:  すべて真夜中の恋人たち

 W tym roku całkiem sporo czytam książek azjatyckich i za każdym razem zaskakuje mnie jak nie wiele trzeba by przekazać emocje. Nie potrzebne są wielkie czyny, spektakularne rozdrapywanie ran czy skomplikowane słowa. Wystarczy cisza, minimalizm, skupienie i wtedy wszystko widać jak na dłoni,. ,,Wszyscy zakochani nocą" to właśnie taka opowieść.

Fuyuko jest korektorką. Kiedyś pracowała w wydawnictwie ale od kilka lat temu, za namową przebojowej Hijiri, przeszła na freelancerstwo. To sprawia, że nie prawie nie wychodzi z mieszkania oraz unika kontaktu z ludźmi. Przypadek stawia na jej drodze mężczyznę. Rozpoczyna się ich nietypowa relacja, która jest mieszaniną milczenia oraz rozmów o świetle i muzyce klasycznej.

Można by powiedzieć, że jest to powieść bardzo statyczna. Kilka zdań i mamy całe streszczenie. Pozornie nic się nie dzieje. Jest tylko trójka osób uwikłana w skomplikowaną, nie do końca wypowiedzianą sieć zależności. W centrum znajduje się introwertyczna, wycofana Fuyuko, która sama siebie uwięziła w wewnątrz. Została oszukana przez wszystkich już na samym początku swojej drogi życiowej a potem tylko poddała się nurtowi. Ona nie żyje, ona egzystuje gdzieś pomiędzy, sprowadzona do roli użytecznego narzędzia. Jej historia tylko z wierzchu jest spokojna i monotonna - pod powierzchnią kipi od uczuć i emocji, które szukają ujścia. Bije z niej straszliwa samotność, poszukiwanie kontaktu z drugim człowiekiem wymieszane z strachem, nie tyle przed odrzuceniem, co strachem wyjściem i pokazaniem się, strachem przed światem.

,,Wszyscy zakochani nocą" to piękna ale i bolesna proza. Precyzyjnie i dosadnie punktuje współczesny świat i rozpad więzi międzyludzkich. To także społeczna diagnoza japońskiego społeczeństwa, gdzie kobieta bez mężczyzny nie istnieje, jest pusta, zastygła w nicości, czekająca na zmiany, które nie nadchodzą. Pięknie ale i gorzko opisuje najmroczniejsze emocje, wyciąga na wierzch lęki oraz niewypowiedziane traumy, poraża kontrastem. Burzy przyjęte wyobrażenie o domu, bo mieszkanie nie jest przytulną otulającą przestrzenią, jest więzieniem, sztywną klatką, która oddziela od świata i więzi wewnątrz strachu oraz własnych traum. Chłód i spokój narracji są tylko pozorne, ona kipi, ona rezonuje, ją się czuje i dlatego nie da się przejść obojętnie. Jest porażająca w swoim minimalizmie. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MOVA!

 

poniedziałek, 7 października 2024

,,Kolor magii" Terry Pratchett

Tytuł oryginału: The Colour Of Magic

 ,,Kolor magii" to pierwszy tom kultowej serii fantasy Terry'ego Pratchetta rozgrywającej się w Świecie Dysku. Wcześniej czytałam tylko ,,Straż! Straż!" i bawiłam się świetnie. Czytałam opinie, że ,,Kolor magii" jest jednym ze słabszych tomów i raczej może bardziej zniechęcić do kontynuowania niż zachęcić. Ja zaryzykowałam i ... było różnie.

Cały tomik to właściwie kilka opowiadań, które łączą bohaterowie: nieudany mag Rincewind oraz turysta z innego świata Dwukwiat. Rincewind dostaje zadanie czuwania nad turystą w trakcie jego odwiedzić w Świecie Dysku i jak mu to idzie można zobaczyć w kolejnych opowiadaniach. Powiem tylko nie ma nudy, jest absurdalnie, chaotycznie, śmiesznie, wszystko co nieprawdopodobne na pewno się zdarzy a bohaterowie wędrują od jednej wpadki do kolejnej. Oprócz tego czuć specyficzny humor, który jest satyrycznym i ironicznym rozprawieniem się z współczesnością.

Jednak to wcale nie oznacza, że całość jest jednorodna i taka sama od początku do końca. Najlepiej czytało mi się pierwsze (najdłuższe) opowiadanie. Pochłonęłam go na raz i śmiałam się jak norka. Absurd, szaleństwo, czarny humor i cudowna ironia. Fakt, na początku można czuć się zagubionym bo Pratchett nie wprowadza powoli czytelnika w swój szalony świat. On go wrzuca na główkę i radź sobie. Co tylko dodaje klimatu. Jednak po świetnym pierwszym opowiadaniu nadchodzą kolejne przy których już można poczuć znużenie i zniechęcenie. Nadal jest śmiesznie, nadal rządzi przypadek ale brakuje czegoś co by to równoważyło. Ja czułam się już mocno przytłoczona i trochę na siłę skończyłam, z nadzieją, że coś mnie tam jeszcze zainteresuje.

Mimo słabości tego tomiku warto go przeczytać, żeby poznać tę historię i zobaczyć punkt wyjścia dla całego universum. I mimo, że książka jest króciutka to może lepiej czytać ją na raty a nie próbować przeczytać na raz bo tylko zmęczy i przytłoczy.  Ja jednak będą ją dobrze wspominać dzięki początkowi, na którym bawiłam się rewelacyjnie. I dlatego polecam!

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 1,0 cm - 1,3 cm = 0,0 cm

piątek, 4 października 2024

,,Magiczny świat Słowian" Kamil Gołdowski


 W ostatnich latach możemy zaobserwować zwrot zainteresowania tematami związanymi z mitologią słowiańską. Popularnością cieszą się wznowienia klasycznych prac Bohdana Baranowskiego czy Leonarda Pełki jak i literatura inspirowana tymi tematami. Sama chętnie sięgam po te książki bo jestem ciekawa. Dlatego chyba nie dziwi fakt, że bez wahania sięgnęłam po ,,Magiczny świat Słowian" licząc na trochę świeższe spojrzenie niż to które znałam z prac wcześniej wspomnianych badaczy.

,,Magiczny świat Słowian" to nie do końca to co sugeruje tytuł. Ja liczyłam trochę na słowiańską mitologię natomiast dostałam pracę, która łączy w sobie wiele różnych tematów, i wcale nie odnosi się tylko do okresu przedchrześcijańskiego. Właściwie autor zaczyna od zderzenia świata Słowian z religią chrześcijańską. Jego opowieść to cały czas konfrontacja dwóch światów, które cały czas się przenikają i uzupełniają. Moment zaprowadzenia chrześcijaństwa paradoksalnie najwięcej mówi o kulturze, która była już obecna na ziemiach polskich. Wtedy też pojawiali się na tych terenach kupcy, podróżnicy, zakonnicy, który dokumentując równocześnie ,,pogaństwo".

Ale praca Gołdowskiego to nie tylko historia. To przede wszystkim fascynująca opowieść o zwyczajach i tradycjach. I wcale nie o tych dawnych ale także tych obecnie kultywowanych będących łącznością z przodkami. Zaskakująca jest geneza wielu zwyczajów, ale także zaskakujące jest spojrzenie na rok i jego przebieg z zupełnie innej perspektywy. To nie mitologia, chociaż odniesienia do wierzeń także znajdziemy, ale głębokie spojrzenie na codzienność i rytuały. To wędrówka przez uśpiony, niewidoczny ale cały czas obecny świat. Świat, który przetrwał mimo skrupulatnych prób wyrugowania i zniszczenia.

,,Magiczny świat Słowian" to zaskakująca praca, która opowiada o znanej rzeczywistości ale robi z nowej perspektywy. To nie jest kopia klasycznych prac antropologicznych ani przypadkowa zbieranina ciekawostek. To wnikliwe spojrzenie na słowiańską, magiczną rzeczywistość. Słowo ,,magia" może nie odnosi się do czarów czy zaklęć - bardziej jest to odpowiedź na to jak Słowianie patrzyli na świat i jak się z nim identyfikowali, co dla nich oznaczały kolejne pory roku, i jak sami siebie umiejscawiali w czasie. Pokazany jest obraz rzeczywistości pełnej znaczeń i rytuałów. Czytałam to z ogromnym zaciekawieniem nawet jeśli początkowo byłam zaskoczona formą i obranym zakresem tematycznym. Z pewnością nie znajdziemy tu wszystkich odpowiedzi ani pełnej analizy dawnych Słowian ale jest idealnym wstępem i punktem wyjścia do dalszych poszukiwań. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu RM!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 2,5 cm - 1,5 cm = 1,0 cm

 

wtorek, 1 października 2024

,,Śmiertelnie ciche miasto" Murong Xuecun

Tytuł oryginału: Deadly Quiet City: True Stories from Wuhan

 Pamiętacie marzec 2020 roku? Moment gdy cały nasz świat został wywrócony do góry nogami? Moment gdy cały świat nagle doświadczył lockdownu i nagle okazało się, że wszystko da się zrobić zdalnie? Z perspektywy dzisiaj (jesieni 2024) wydaje się to już nieprawdopodobne. Jednak się wydarzyło i to przeżyliśmy. Jednak zanim Europa i cały świat zostały objęte globalną kwarantanną, pierwszy akt dramatu rozegrał się w Wuhan, w Chinach. I właśnie o tym opowiada zbiór reportaży ,,Śmiertelnie ciche miasto".

Reportaż koncentruje się na samym początku pandemii czyli przełomie 2019 i 2020 roku. To właśnie wtedy w Wuhan zostają zaobserwowane nasilone przypadki ostrego zapalenia płuc, które nie pasowało do typowych objawów. ,,Śmiertelnie ciche miasto" to zapis osobistych historii kilku osób, które jako pierwsze zderzyły się z pandemią i doświadczyły pierwszego, najważniejszego chińskiego lockdownu. Lekarz, sprzątaczka w szpitalu, nielegalny przewoźnik, działaczka społeczna, kilku przedstawicieli chińskiej klasy średniej. Każda z tych osób inaczej przeżyła początek pandemii i każda to inny element dramatu, który całościowo buduje obraz niewydolności, niekompetencji chińskich rządów oraz prezentuje ogrom chaosu, zafałszowania, biurokracji, która finalnie przekłada się na cierpienie najsłabszych jednostek systemu.

Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że w Europie panował wtedy chaos i dezinformacja, jednak to nic w porównaniu z tym co działo się w Wuhan. Przeciążenie systemu szpitalnego zestawiony z rygorystycznym, totalitarnym systemem pokazuje świat, w którym najsłabsze jednostki nie mają żadnych szans. Są wystawieni na straty, usunięci z rejestru po to tylko by system, partia, państwo mogło obwieścić sukces i zwycięstwo nad śmiercionośnym wirusem.

Historie przytoczone w reportażu są bardzo osobiste jednak więcej mówią o Chinach niż o danych jednostkach. Są tylko przykładami, pewnie jednymi z tysięcy podobnych, jednak widać przez nie szaleństwo i strach, które ogarnęło cały świat. Widać ogrom braku wiedzy, strachu, paraliżu społecznego ale także przebijają się elementy chińskiej mentalności, która tylko potęgowała tragedię. Z pewnością jest to ważny zapis, który pokazuje genezę wszystkiego co wydarzyło się na całym świecie wiosną 2020. Pomaga zrozumieć, dlaczego cały świat zareagował tak a nie inaczej. Stanowią genezę i punkt wyjścia i dlatego warto się z nimi zapoznać a przy okazji są cennym źródłem wiedzy pokazującej Państwo Środka od wewnątrz i obnażającymi wszystko to co chciano ukryć przed opinią publiczną. Polecam!

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 4,6 cm - 2,1 cm = 2,5 cm