,,Ania z Zielonego Wzgórza" to chyba jedna z najbardziej kultowych powieści. Miliony dziewcząt i kobiet wychowały się obserwując sympatycznego rudzielca i razem z nią wkraczając w dorosłość. Ania inspiruje, zachwyca, bawi. Jest żywiołem, który odmienia życie wielu osób, szczególnie rodzeństwa Cuthbertów, Maryli i Mateusza, w których domu zamieszkała i rozgoniła mroki samotności i szarej codzienności. I chociaż dla większości czytelników Maryla i Mateusz to starsi, wycofani, trochę zgorzkniali ludzi, którzy zdają się zupełnie nie pamiętać o tym czym była młodość i radość, to jednak tak nie jest. Pojawienie się Ani topi lód i wyzwala zapomniane pokłady szczęścia. Ale jak wyglądało ich życie, a przede wszystkim życie Maryli, zanim pojawiła się Ania? Sarah McCoy próbuje odpowiedzieć na to pytanie przenosząc czytelnika do Avonlea, na długo zanim zawitała tam Ania Shirley.
Marylę Cuthbert poznajemy jako trzynastoletnią dziewczynkę. Mieszka z rodzicami i bratem na obrzeżach Avonlea. Wychowywana w duchu surowych protestanckich zasad, zaczyna poznawać czym jest przyjaźń, radość, młodość. Obserwujemy początki przyjaźni z Małgorzatą, wtedy jeszcze White. Dwie dziewczynki są jak ogień i woda ale to tylko umacnia ich przyjaźń. Gdzieś z boku zaczyna pojawiać się także Jan Blythe, młodzieniec, który sprawi, że w młodziutkiej Maryli narodzą się zupełnie nowe uczucia i emocje. Szczęśliwe dorastanie zostanie brutalnie przerwane pewnej majowej nocy a wszystkie pragnienia i marzenia młodziutkiej dziewczyny ulegną radykalnym przewartościowaniom.
Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie czerpałam przyjemności z powrotu do Avonlea. Jednak jest to zupełnie inne miasteczko. Zamieszkałe przez inne osoby ale w jakiś sposób bliskie i znajome. Początkowo autorka dosyć mocno wzoruje się na pierwowzorze, do którego się odwołuje. Dzieciństwo Maryli i Małgorzaty to kopia tego co znamy z relacji Ania-Diana. Dziewczeńskie tajemnice, sekrety, pierwsze zauroczenia - wszystko co składa się na dorastanie. Jest uroczo, radości i nostalgicznie. Potem coraz mocniej dochodzi do głosu styl samej McCoy. Powracają tematy, które poruszała w ,,Dzieciach kartografa" - tutaj także pojawia się temat Kolei Podziemnej, echa zapowiadające wojnę secesyjną czy też zarys ogólnej sytuacji polityczno-gospodarczej, czyli tematy, które nie istnieją w prozie L.M.Montgomery. ,,Ania.." to afirmacja dorastania, ,,Maryla .." jest dużo mocniej zakorzeniona w konkretnych faktach i wydarzeniach. Chcąc, nie chcąc bohaterowie muszą opowiedzieć, po którejś ze stron. Nie mogą tutaj żyć wewnątrz swojej własnej bańki.
,,Maryla z Zielonego Wzgórza" może być niezłym prequelem cyklu, może być także czytana w zupełnym oderwaniu od prozy L.M.Montgomery. Mówi dużo o Kanadzie w połowie XIX wieku, o jej nastrojach, problemach. Kraj przestaje być sielską oazą, jaką znamy z cyklu o Ani a staje się konkretem, targanym problemami, w którym żyją ludzie z krwi i kości. Jeśli czytamy w powiązaniu z oryginalną serią to mamy okazję na nowo spojrzeć na postaci, które dotychczas stały w tle. Nabierają one wyrazu, stają się bliższe, bardziej zwyczajne i dostrzegamy, że za każdym starszym także staje jego młodzieńcza wersja z tymi samymi problemami, wątpliwościami. Popełniająca dokładnie te same błędy. Polecam!
p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 109,8 cm - 3,3 cm = 106,5 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz