Od miliona lat (nie przesadzam) pracuje w polskim korpo. Mam też znajomych w różnych korporacjach poza granicami i wydawało mi się, że nic co korpoludzkie nie jest mi obce i nic nie jest mnie w tym systemie zadziwić. Cóż, myliłam się. Jakiekolwiek korpo europejskie w porównaniu w korporacją japońską musi i wypada słabo. Wręcz jaki się jako spokojna, prawie idealna praca. Co jest takiego wyjątkowego w japońskiej odmianie tego systemu? Najlepiej oddać głoś Piotrowi Milewskiemu, który spędził w jednej z firm - określanej jako K. pięć lat.
Od razu trzeba zaznaczyć, że ścieżka kariery Milewskiego odbiegała od typowej drogi zwykłego japońskiego pracownika. Nie musiał on startować od samego dołu, nie przeszedł przez wszystkie działy. Zaczynał jako specjalista i jedyny obcokrajowiec w firmie, która wydawała się stanowić jeden organizm pracowniczy. Życie wielu mieszkańców okolic, gdzie była zlokalizowana było jej podporządkowane i to firma decydowała jak wygląda nawet czas wolny pracowników. Generalnie sam obraz pracy i relacji firma - pracownik jest zaskakujący i radykalnie odbiegający od tego co znamy z Europy. Z pewnością już na wstępie zaskakuje długoterminowa perspektywa. Tam panuje przekonanie, że praca jest na zawsze a nie na chwilę oraz pracownik wstępujący w progi zakładu pracy automatycznie staje się klockiem budującym całość, traci swoją indywidualność, stając się takim jak inni. Wpływają na to jednakowe stroje, wyćwiczone zachowania, wręcz codzienne pranie mózgu nakierowane na to by firma mogła osiągać jak największe zyski i w ten sposób rozwijać się.
Milewski opisuje korporacyjną rzeczywistość z lekkością i humorem. Opowiada o swojej codzienności przemycając wiele danych o Japonii i Japończykach. Jego świat choć trudny, pełen wysiłku i dostosowywania się do reguł narzuconych przez firmę jest jednak pełen swoistego szaleństwa, egzotyki i ukazuje zupełnie inne oblicze korpoświata. Sama czytając wiele razy wybuchałam śmiechem by za chwilę dojść do wniosku, że moje korpo ze swoimi absurdami nie jest aż takie złe. Może informacje, które przekazuje autor są spłycone i mocno przefiltrowane przez sito jego subiektywizmu ale dają poczuć pewną namiastkę japońskiej rzeczywistości i problemów jakie targają to społeczeństwo. Polecam!
Od razu trzeba zaznaczyć, że ścieżka kariery Milewskiego odbiegała od typowej drogi zwykłego japońskiego pracownika. Nie musiał on startować od samego dołu, nie przeszedł przez wszystkie działy. Zaczynał jako specjalista i jedyny obcokrajowiec w firmie, która wydawała się stanowić jeden organizm pracowniczy. Życie wielu mieszkańców okolic, gdzie była zlokalizowana było jej podporządkowane i to firma decydowała jak wygląda nawet czas wolny pracowników. Generalnie sam obraz pracy i relacji firma - pracownik jest zaskakujący i radykalnie odbiegający od tego co znamy z Europy. Z pewnością już na wstępie zaskakuje długoterminowa perspektywa. Tam panuje przekonanie, że praca jest na zawsze a nie na chwilę oraz pracownik wstępujący w progi zakładu pracy automatycznie staje się klockiem budującym całość, traci swoją indywidualność, stając się takim jak inni. Wpływają na to jednakowe stroje, wyćwiczone zachowania, wręcz codzienne pranie mózgu nakierowane na to by firma mogła osiągać jak największe zyski i w ten sposób rozwijać się.
Milewski opisuje korporacyjną rzeczywistość z lekkością i humorem. Opowiada o swojej codzienności przemycając wiele danych o Japonii i Japończykach. Jego świat choć trudny, pełen wysiłku i dostosowywania się do reguł narzuconych przez firmę jest jednak pełen swoistego szaleństwa, egzotyki i ukazuje zupełnie inne oblicze korpoświata. Sama czytając wiele razy wybuchałam śmiechem by za chwilę dojść do wniosku, że moje korpo ze swoimi absurdami nie jest aż takie złe. Może informacje, które przekazuje autor są spłycone i mocno przefiltrowane przez sito jego subiektywizmu ale dają poczuć pewną namiastkę japońskiej rzeczywistości i problemów jakie targają to społeczeństwo. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz