Tytuł oryginału: Das Lied der Maori
Drugi tom sagi nowozelandzkiej w niczym nie ustępuje pierwszemu. W ,,Pieśni Maorysów" ponownie wracamy na jeszcze nie całkiem ucywilizowane tereny Nowej Zelandii końca XIX wieku gdzie mieszają się wpływy kultur maoryskiej i europejskiej. Kolejne kobiety staną się bohaterkami pasjonującej opowieści.
Tym razem historia skupia się na wnuczkach osadniczek z pierwszego tomu: Lainie i Kurze. Pierwsza jest delikatna i bardzo wrażliwa, druga ma w sobie krew maoryską i europejską. Obie zakochają się, poznają czym jest bolesne rozczarowanie oraz będę musiały podjąć radykalne decyzje by zawalczyć o swoje dobro oraz możliwość kierowania własnym życiem. Obie przekonają się, że o marzenia trzeba walczyć a pierwsze wrażenie bywa mylące. Mimo, że dziewczęta ogromnie różnią się między sobą, ich koleje losu są w podobne. Pozwala to im dorosnąć, dojrzeć i zrozumieć co naprawdę liczy się w życiu.
Z owczej farmy i wioski Maorysów tym razem akcja przenosi się do górniczych miasteczek. W tle opowieści, można obserwować rozwój tych osad i lepiej poznać problemy jakie nimi targały. Autorka świetnie kreśli obraz problemów: osamotnienia, słabego wyszkolenia górników, chciwości, głupoty właścicieli oraz ich niechęci do nowości, które mogłyby ułatwić pracę. Wyraźnie przedstawiony jest też obraz kobiet, które pozbawione opieki męża czy ojca zmuszone są do wybrania tylko jednej ścieżki zawodowej - prostytucji. Autorka próbuje delikatnie zmieniać ten pesymistyczny obraz umieszczając w tym środowisku bohaterki i dając im ważne role do odegrania.
,,Pieśń Maorysów" jest czytadłem ale pasjonującym i wciągającym, kipiącym od emocji i wzruszającym. Czasem przeraża, czasem fascynuje, budzi niedowierzanie i lęk ale też wywołuje uśmiech na twarzy. Oburzamy się postępowaniem niektórych bohaterów by za chwilę wytrwale trzymać kciuki za innych. Czasem jest przewidywalnie by za chwilę zaskoczyć. Wszystko to sprawia, że trudno się oderwać i z niecierpliwością czeka się na kolejną część. Chyba jedyny minus to kreacja mężczyzn - w poprzednim tomie był James a tutaj chyba najbardziej wyrazisty był Tim, choć autorka nie obeszła się z nim łagodnie. Brakowało mi bohatera, który byłby skałą, drogowskazem - takiego stereotypowego herosa. Ale może przez ten zabieg lepiej widać siłę kobiet.
Tym razem historia skupia się na wnuczkach osadniczek z pierwszego tomu: Lainie i Kurze. Pierwsza jest delikatna i bardzo wrażliwa, druga ma w sobie krew maoryską i europejską. Obie zakochają się, poznają czym jest bolesne rozczarowanie oraz będę musiały podjąć radykalne decyzje by zawalczyć o swoje dobro oraz możliwość kierowania własnym życiem. Obie przekonają się, że o marzenia trzeba walczyć a pierwsze wrażenie bywa mylące. Mimo, że dziewczęta ogromnie różnią się między sobą, ich koleje losu są w podobne. Pozwala to im dorosnąć, dojrzeć i zrozumieć co naprawdę liczy się w życiu.
Z owczej farmy i wioski Maorysów tym razem akcja przenosi się do górniczych miasteczek. W tle opowieści, można obserwować rozwój tych osad i lepiej poznać problemy jakie nimi targały. Autorka świetnie kreśli obraz problemów: osamotnienia, słabego wyszkolenia górników, chciwości, głupoty właścicieli oraz ich niechęci do nowości, które mogłyby ułatwić pracę. Wyraźnie przedstawiony jest też obraz kobiet, które pozbawione opieki męża czy ojca zmuszone są do wybrania tylko jednej ścieżki zawodowej - prostytucji. Autorka próbuje delikatnie zmieniać ten pesymistyczny obraz umieszczając w tym środowisku bohaterki i dając im ważne role do odegrania.
,,Pieśń Maorysów" jest czytadłem ale pasjonującym i wciągającym, kipiącym od emocji i wzruszającym. Czasem przeraża, czasem fascynuje, budzi niedowierzanie i lęk ale też wywołuje uśmiech na twarzy. Oburzamy się postępowaniem niektórych bohaterów by za chwilę wytrwale trzymać kciuki za innych. Czasem jest przewidywalnie by za chwilę zaskoczyć. Wszystko to sprawia, że trudno się oderwać i z niecierpliwością czeka się na kolejną część. Chyba jedyny minus to kreacja mężczyzn - w poprzednim tomie był James a tutaj chyba najbardziej wyrazisty był Tim, choć autorka nie obeszła się z nim łagodnie. Brakowało mi bohatera, który byłby skałą, drogowskazem - takiego stereotypowego herosa. Ale może przez ten zabieg lepiej widać siłę kobiet.
p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 9,4 cm - 3,7 cm = 5,7 cm ,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz