czwartek, 12 marca 2015

,,Teatr ryb" John Gimlette

Pod koniec XIX wieku dwóch mężczyzn, Eliot Curwen i Wilfred Grenfell, wyruszają z Anglii do Nowej Fundlandii. Jeden jest opanowanym lekarzem, drugi szalonym, żądnym przygód obieżyświatem. Sto lat później, potomek jednego z nich, John Gimlette, podąża ich śladami wzdłuż wybrzeży Nowej Fundlandii i Labradoru.

Podróż ta nie jest kolorowa, pełna przygód i sprawiająca, że od razu rezerwuje się bilet na samolot. Bo i nie jest to obszar, który na pierwszy rzut oka ma coś do zaoferowania. Tereny te, tak i zamieszkujący je ludzie są twarde, surowe i przywykłe do ciężki warunków przyrodniczych. Jedynym ich bogactwem były ryby, gdy zaczęły się kończyć, zaczęła się bieda. Pomimo, to mieszkańcy nadal pozostali, wierząc, że kiedyś ich los się odmieni. Pomiędzy nimi wędruje autor snując swoją opowieść zarówno o przeszłości jak i teraźniejszości.

Trzeba przyznać, że Johnowi Gimlette udało stworzyć się opowieść, która nie jest pesymistyczna czy pozbawiona nadziei. Opowiada o trudnych i bolesnych sprawach ale umiejętnie miesza to z momentami dumy i radości. Sprawia, że skaliste wybrzeża nabierają życia a ich mieszkańcy stają się bliżsi. To ludzie tak różni - czasem śmieszni, tragiczni, mocno doświadczeni przez życie ale w pewien sposób budzący podziw. Podświadomie chyba autor zachęca to wyprawy na Nową Fundlandię i Labrador by móc jeszcze zobaczyć świat, który powoli odchodzi tak ja i odeszły ryby, które były jego symbolem.

 p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 156,1 cm  - 3,9 cm = 152,2 cm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz