Przed pandemią, w czasach gdy jeszcze wszyscy normalnie chodzili do biura i jeszcze nikt nie wpadł na to, że możliwy jest home office właściwie na nieograniczoną skalę, częstym zjawiskiem była ,,korpogłupota", czyli pewne odrealnienie i przesadne koncentrowanie się na zadaniach w biurze, używanie ponglisha (czyli szalonej mieszaniny polskiego i angielskiego) oraz zapominanie, że istnieje jeszcze jakieś życie poza korpo. Wtedy to jeden z moich kolegów wymyślił hasło, które do dziś wisi przy moim kompie i przypomina mi co jest ważne. A brzmi ono ,,Gdy poczujesz zew korpogłupoty to wyjedź w Andy". I w pewien sposób ma to sens. Nie raz czuję chęć by rzucić wszystko i zaszyć się gdzieś na Altiplano, gdzie nie znajdą mnie wszechobecne macki korpo. Cóż, życie w pewnym wieku narzuca pewne ramy i ograniczenia i nie każdy szalony plan można zrealizować ... ale można czytać o tych, którzy takie mieli odwagę takie szalone plany realizować.
Tony Kososki (albo właściwie Przemek Śleziak) w 2010 roku zdecydował się spełnić jedno ze swoich marzeń. Najpierw jako wolontariusz wyjechał do Brazylii by pracować przy organizacji finałów Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Była to jedna, wyjątkowa okazja, która otworzyła mu drogę do wędrówki po Ameryce Południowej. Zaczął od Rio de Janeiro, gdzie nie tylko pracował jako wolontariusz na stadionie ale także przeżywał wraz z kibicami emocje. Wędrował po teoretycznie niebezpiecznych dzielnicach, wszędzie spotykając się z ludzką życzliwością i niesamowitą uprzejmością. Z Brazylii, praktycznie bez pieniędzy ruszył do Boliwii by potem udać się do Peru i zobaczyć Machu Picchu.
Chyba najlepsze z tym zapisie z podróży jest ogromny optymizm i wiara w to, że wszystko jest możliwe. Kososki nie ma wielkich funduszy ale ma plan i pomysł. I właściwie to mu wystarcza. Pełen optymizmu i radości z podróżowania przemierza kolejne kilometry łapiąc pojawiające się okazje i przy okazji głęboko wnikając w społeczności. Na swojej drodze poznaje kulturę, tradycje. Rozmawia z ludźmi i zagląda tam gdzie komercyjny turysta nie trafi. Cały czas szuka także możliwości jak to wszystko zrobić praktycznie nie naruszając skromnych zapasów. Można się pukać w głowę czytając o jego przygodach i pomysłach ale tak właściwie to mu się zazdrości. Zazdrości odwagi, optymizmu, szaleństwa i upartego dążenia do celu. Tam gdzie wielu by się poddało (bo wyobraża sobie ktoś obecnie pisanie pracy inżynierskiej bez komputera, materiałów czy stałego dostępu do internetu) on jednak daje radę. Im bardziej coś nieprawdopodobne, to z pewnością znajdzie na to radę.
,,Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę" to nie tylko kawał niezłej literatury podróżniczej, to przede wszystkim skryte marzenia o szalonej, nieszablonowej przygodzie. Choć przez chwilę można się poczuć jakby samemu się podróżowało i nie ważne, że tak naprawdę siedzę w wygodnym, klimatyzowanym tramwaju w Krakowie. Polecam!
p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 49,5 m - 3,1 cm =46,4 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz