,,Siostra perły" zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończyła się ,,Siostra cienia". Wyjątkowa relacja jaka łączyła Star z CeeCee uległa przerwaniu. Star znalazła rodzinę i swoje miejsce na ziemi, natomiast CeeCee nadal znajduje się na rozdrożu. Rozżalona, pozbawiona więzi, która dawała jej poczucie bezpieczeństwa, rusza tam gdzie, w trakcie swoich podróży zawsze czuła się dobrze, do Tajlandii. Jeszcze nie wie, że to dopiero pierwszy krok na niełatwej drodze odnajdywania samej siebie i swoich korzeni. Ojciec zostawił jej nieliczne wskazówki, które prowadzą ją do Australii i w jakiś sposób łączą się z niezwykłą Kitty Mercer, kobietą która na początku XX wieku sama prowadziła i zarządzała firmą specjalizującą się w połowie pereł.
Chyba każdemu, kto dotarł do czwartego tomu serii o siedmiu siostrach nie trzeba za dużo wyjaśniać. Kolejna z sióstr wyrusza na poszukiwanie swojej przeszłości i odkrywa nowy, zupełnie fascynujący świat. Tym razem historia jest szczególnie ciekawa, bo odnosi się do kultury pierwotnych ludów Australii. Dużo miejsca poświęca się ich kulturze, sztuce, wierzeniom a także ich sytuacji w społeczeństwie na początku XX wieku. Dosyć głośno i odważnie mówi się o rasizmie w Stanach Zjednoczonych, o dyskryminacji osób czarnych i podziałach jakie były utrwalone w społeczeństwie. Temat rdzennej ludności aborygeńskiej właściwie nie istnieje. A to także trudny, bolesny temat, z którym jako społeczeństwo musimy się zmierzyć. Rytuały Aborygenów były zupełnie niezrozumiałe dla przybyłych na kontynent Europejczyków przez co traktowali oni rdzenną ludność jako istoty gorszej kategorii, odbierali im poczucie człowieczeństwa, odmawiali jakichkolwiek praw. Lucinda Riley z dużym wyczuciem delikatności, taktu i dbałością o prawdę historyczną mówi o tym trudnym czasie, równocześnie pokazując fascynującą stronę ich kultury i zwyczajów.
,,Siostra perły" jako powieść jest trochę nierówna i chaotyczna. Ale nadal czuć w niej ten magiczny klimat, który zauroczył w trakcie czytania pierwszego tomu, nadal posiada nieodparty urok i czar tajemnicy. Nadal pokazuje zupełnie nowy świat, umiejętnie mieszając przeszłość z teraźniejszością by wyznaczyć najlepszą drogę ku przyszłości. Polecam!
Chyba każdemu, kto dotarł do czwartego tomu serii o siedmiu siostrach nie trzeba za dużo wyjaśniać. Kolejna z sióstr wyrusza na poszukiwanie swojej przeszłości i odkrywa nowy, zupełnie fascynujący świat. Tym razem historia jest szczególnie ciekawa, bo odnosi się do kultury pierwotnych ludów Australii. Dużo miejsca poświęca się ich kulturze, sztuce, wierzeniom a także ich sytuacji w społeczeństwie na początku XX wieku. Dosyć głośno i odważnie mówi się o rasizmie w Stanach Zjednoczonych, o dyskryminacji osób czarnych i podziałach jakie były utrwalone w społeczeństwie. Temat rdzennej ludności aborygeńskiej właściwie nie istnieje. A to także trudny, bolesny temat, z którym jako społeczeństwo musimy się zmierzyć. Rytuały Aborygenów były zupełnie niezrozumiałe dla przybyłych na kontynent Europejczyków przez co traktowali oni rdzenną ludność jako istoty gorszej kategorii, odbierali im poczucie człowieczeństwa, odmawiali jakichkolwiek praw. Lucinda Riley z dużym wyczuciem delikatności, taktu i dbałością o prawdę historyczną mówi o tym trudnym czasie, równocześnie pokazując fascynującą stronę ich kultury i zwyczajów.
,,Siostra perły" jako powieść jest trochę nierówna i chaotyczna. Ale nadal czuć w niej ten magiczny klimat, który zauroczył w trakcie czytania pierwszego tomu, nadal posiada nieodparty urok i czar tajemnicy. Nadal pokazuje zupełnie nowy świat, umiejętnie mieszając przeszłość z teraźniejszością by wyznaczyć najlepszą drogę ku przyszłości. Polecam!
p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 89,0 cm - 3,5 cm = 85,5 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz