czwartek, 7 czerwca 2018

,,Zima stulecia" Grzegorz Sieczkowski


 Miałam ogromne oczekiwania co do tej książki, szczególnie, że lubię wszelkiego rodzaju zbiory anegdot i informacji o ,,Epoce słusznie minionej". Miałam nadzieję, że ,,Zima stulecia" to kolejny element układanki, która rozszerzy moją wiedzę i pozwoli poczuć klimat tamtych dni. I tak już jest, że im większe oczekiwania tym boleśniejsze jest rozczarowanie.

W zamierzeniu autora ,,Zima stulecia" to reportaż - zbiór anegdot i wspomnień z okresu 1978/1978, pamiętnego ataku zimy, który przetrwał w pamięci jaka ta najmroźniejsza, najbardziej śnieżna. Ta, która była kolejną kroplą pozwalającą obalić komunizm. Czy na prawdę taka była? Na podstawie wspomnień trudno powiedzieć - ludzkie wspomnienia są subiektywne. Sama ze swojego życia mam wiele wspomnień, które wpisywały się w ducha książki a wcale nie pochodzą z tej pamiętnej zimy (kiedy to nota bene nawet na świecie nie było). Autor też nie na podstawie zebranych wspomnień nie przekonuje. W jego opowieści jest zimno, śnieżnie, chaotycznie i ...nudno. Każda kolejna historia jest podobna do poprzedniej, dzieje się praktycznie w tym samym momencie i brakuje w niej puenty. Pociągi nie jechały, drogi zasypane, rury pękają - taaa, i może by to jeszcze przeszło. Było trudno, zima ujawniła powierzchowność działań w PRL ale chyba najbardziej denerwuje moralizatorski, wywyższający się ton, który przebija się w niektórych miejscach. Wręcz słychać ,,My to przeżyliśmy, a wasze pokolenie nie."

Zamysł reportażu był niezły ale brakło pomysłu na wykonanie. O ile początek daje nadzieje, to im dalej tym gorzej. Nudno, pełno powtórzeń, przytłaczająco i bez polotu. To trochę jak z anegdotami, które są śmieszne i zrozumiałe jak się zna kontekst - tutaj właśnie tego zabrało.

1 komentarz: