sobota, 10 marca 2018

,,Połów" Ove Løgmansbø


Wyspy Owcze przygotowują się do jednego z najbardziej charakterystycznych dla nich wydarzeń: połowu grindwali. Gdy zwierzęta podpływają do wybrzeża oraz zaczynają się tradycyjne łowy, w ciele jednego ze zwierząt zostaje znaleziona ludzka czaszka. Do zbadania tajemniczego znaleziska na Faroje ponownie zostaje skierowana Katherine. Powrót na wyspy nie jest jednak dla niej łatwym zadaniem: po raz kolejny będzie musiała przedzierać się przez mury nieufności w stosunku do obcych, tak typowe dla mieszkańców Vestmanny i okolic oraz śledcza będzie musiała stawić czoła swojej przeszłości i teraźniejszości.

,,Połów" imituje skandynawski klimat i nawet robi to całkiem udanie. Jest mroczno, niepewnie, pojawia się wiele niedopowiedzeń oraz wyraźnie czuć niechęć miejscowych o rozmawianiu o swoich sprawach z obcymi. A Katherine jest obca. Jako przybysz z Danii, nie rozumie pewnych zależności i niuansów tak charakterystycznych dla Farerów. Krok po kroku, ślad po śladzie składa do kupy szczątki informacji próbując zbudować z nich właściwy obraz. Wielu elementów jej jednak brakuje i dopiero ponowne spotkanie z Hallbjornem, który po skazaniu wraca na wyspy, pomoże jej uporządkować informacje i skierować sprawę na właściwe tory.

Bardzo długo z ogromnym zainteresowaniem i prawdziwą ciekawością śledziłam rozwój zdarzeń. Powolne narastanie napięcia w miarę rozwoju akcji, błądzenie wśród nielicznych śladów sprawiało, że chciałam więcej. Dlatego poczułam się  trochę rozczarowana gdy nadszedł wielki finał i okazał się on być ... zwyczajny. Wszystkie emocje rozwiały się rozbite przez rozciągnięcie w czasie oraz totalną zwyczajność i zamknięcie małych społeczności. Mimo to dobrze się czytało przez większość czasu, dopiero pod koniec, gdy zaczynałam się domyślać, że nic nieoczekiwanego raczej nie da się stworzyć na bazie tych elementów jakie są, poczułam lekkie znudzenie. Ale i tak do samego końca miałam nadzieję na zaskoczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz