niedziela, 16 stycznia 2022

,,Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell

 

Tytuł oryginału: Gone with the Wind

Pierwszy raz czytałam ,,Przeminęło z wiatrem" gdy miałam 18 lat. Byłam świeżo po maturze, tuż przed rozpoczęciem studiów. Naiwna, romantyczna dziewczynka, która w opowieści dostrzegła tylko wzruszającą opowieść o miłości. Przez wiele lat tak właśnie patrzyłam na tę powieść - dramatyczny trójkąt miłosny - Scarlett kocha Ashleya, Rhett kocha Scarlett a jeszcze gdzieś na boku kręci się biedna Melania. I oczywiście to wszystko rozgrywa się w trakcie szalejącej wojny secesyjnej. O jakże byłam naiwna i jak bardzo spłyciłam całą historię.

Gdy czytałam dziś ,,Przeminęło z wiatrem" (16 lat później) to uderzyło mnie już od pierwszych stron jak uniwersalna i bogata w szczegóły jest historia, a wątek romansowy można by pominąć. To opowieść o różnej sile kobiet, o ich determinacji. O różnych postawach i reakcjach na szalejące dookoła zło i pożogę. Nie można mówić tylko o Scarlett. Ona sama byłaby samolubną, upartą kombinatorką. Dopiero zestawienie jest z innymi kobietami pokazuje jak bardzo skomplikowana i złożona jest to postać. Najlepiej jednak wypada w kontraście do Melanii. Bo to one dwie wyznaczają drogę i sterują wszystkimi pozostałymi bohaterami. Spokojna Melania i dynamiczna Scarlett - przeciwieństwa, które wzajemnie się uzupełniają i dopełniają. Zupełnie dwie różne postacie, które łączy jedno - umieją się dostosować do zmieniającego się świata. Podczas gdy Scarlett wydziera to co chce, bezczelnie i zdecydowanie, Melania zachowuje spokój i z dostojeństwem Madonny, sama sobie tego nie uświadamia, że także manipuluje otoczeniem by zapewnić rodzinie to co najlepsze.

Powieść Margaret Mitchell to także opowieść o przemijaniu i zmianach. I tego symbolami są mężczyźni. Przegrany Ashley i bogaty Rhett. Ich paradoksem jest to, że obaj zdają sobie sprawę z końca świata, w którym się wychowali i który znają. Rhett widzi korzyści i wyciska życie jak cytrynę. Spekuluje, manewruje pomiędzy zwaśnionymi stronami najwięcej jednak zyskując sam dla siebie. Ashley się poddaje. Nie umie znaleźć sobie miejsca. Jest tylko cieniem dawnej świetlności i duchem krążącym po świecie, którego nie zna, nie rozumie i na którym nawet nie chce pozostać.

Chyba nie da się pominąć wątków rasistowskich. Spojrzenie na Afroamerykanów w powieści jest dokładnie takie jakie było społeczeństwo w tamtym okresie. Mitchell pięknie punktuje hipokryzję mieszkańców Północy jak również poczucie wyższości Południa. Dużo mówi o Stanach zarówno w XIX wieku, podziałach społecznych, dumie, głupocie. Jak w lustrze odbijają się ludzkie wady i zalety.

Cieszę się, że przeczytałam ,,Przeminęło  wiatrem" teraz, gdy mam wrażenie, że do niego dorosłam. Nie zachwycam się już Scarlett, chyba bliższa jest mi Melania. Scarlett jest mi raczej szkoda. Bo to tragiczna postać, która umiała upaść, po ty powstać i wdrapać się na szczyt ale nie dostrzegła ile ofiar ją to kosztowało, tak że zwycięstwo ma tak naprawdę smak goryczy. Zostawiła za sobą pas spalonej ziemi, odtrąciła to co najważniejsze i dopiero gdy została sama na placu boju zrozumiała, kto był jej wsparciem, sojusznikiem, siła. Ale wtedy jest już za późno. 


  p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  158,6  cm - 7,1 cm =  151,5 cm.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz