,,Doktor Sen”
Lubicie Stephena Kinga? Ja
nie specjalnie. Mimo to zdarza mi się sięgać po jego książki.
Stosuję wtedy wobec niego zasadę Jonathana Carrolla czyli czytam
50-100 stron i sprawdzam czy opowieść mnie porwie. Jeśli nie,
odkładam i nigdy do niej nie wracam (tam miałam np. w przypadku
,,Stukostrachów”). Jeśli tak, kończę i nigdy nie jestem
rozczarowana.
Po powieść ,,Doktor Sen”
sięgnęłam z ciekawości co King zrobi jeśli pierwszą cześć,
czyli kultowe ,,Lśnienie” zakończył wybuchem, dosłownie i w
przenośni. Poprzeczkę miał rzeczywiście wysoko postawioną. Chyba
musiał się liczyć z faktem, że może zostać znienawidzony przez
pokolenia (w końcu od pierwszego wydania minęło już ponad 30 lat)
miłośników horroru, gdy coś pójdzie nie tak.
Ale do rzeczy. Główny
bohater to podobnie jak wcześniej, Dan Torrence. Teraz dużo
starszy, sponiewierany przez życie, próbujący gdzieś znaleźć
spokojną przystań. Jest niepijącym alkoholikiem i pracownikiem
domu spokojnej starości. Jak początkowo się wydaje, przypadkowo,
los zetknie go z Abrą, dzieckiem tak samo jak on posiadającym
,,jasność”. Na ich drodze stanie także ,,organizacja”
nazywająca siebie Prawdziwym Węzłem, która żywi się poprzez
torturowanie jaśniejących dzieci.
Polecam i gorąco zachęcam
do sięgnięcia, dobra książka na zbliżającą się majówkę. Nie
jest to już typowy horror, gdzie co drugą stronę coś próbuje nas
straszyć, bardziej uniwersalna powieść o walce dobra ze złem.
Spokojnie mogą skusić się także ci, którzy nie przepadają za
baniem się.