piątek, 5 września 2025

,,Zimowa zawierucha" Margit Sandemo

Tytuł oryginału: Vinterstorm

 Na scenę Sagi wkracza Villemo. Żywiołowa, pełna pasji przypomina swoje poprzedniczki Sol i Cecylię. Jednak o ile Sol była obciążona straszliwym dziedzictwem, to Villemo jest jedną z wybranych, chociaż na razie nikt nie wie co może być jej darem. Urodziła się w niezwykłym pokoleniu, w którym oprócz niej jest jeszcze dwóch innych wybranych - Niklas i Dominik. Dary chłopców są widoczne i namacalne.

Niespokojna natura Villemo połączona z dziewczęcą naiwnością oraz romantycznymi wyobrażeniami o miłości już na samym początku dorosłego życia sprowadzą na dziewczynę kłopoty. Zakochana w starszym Eldarze wpląta się w niebezpieczną intrygę, która ma znacznie większy zasięg aniżeli początkowo może podejrzewać. Ściągnie na siebie śmiertelne zagrożenie oraz zobaczy okrutny świat istniejący poza bezpiecznymi granicami parafii Grastensholm.

,,Zimowa zawierucha" to brutalne zderzenie naiwnego, dziecinnego i romantycznego spojrzenia na świat jakie ma dorastająca Villemo z brutalną rzeczywistością. To kolejny tom, w którym pojawiają się wątki społeczne, tym razem walka o niepodległość Norwegii oraz kolejny raz, niewolnicza praca do której zmuszani są najsłabsi. Impulsywność dziewczyny ściąga na nią kłopoty, które zmuszają ją do szybkiego dorośnięcia. Dorastała otoczona miłością rodziny w bezpiecznym otoczeniu, a teraz odkrywa, że nie każdy jest tak szlachetny oraz istnieje przerażające, namacalne zło, które nie jest legendą przekazywaną z pokolenia na pokolenie.

,,Zimowa zawierucha" to bardzo dobry tomik. Dynamiczny, pełen akcji i emocji. Nie da się przy nim nudzić i zupełnie nie wiadomo kiedy się kończy. A zostawia czytelnika z bardzo niepokojącym pytaniem więc tym bardziej chce się sięgnąć po kolejny. 

 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 38,3 cm - 1,6 cm = 36,7cm.

 

wtorek, 2 września 2025

..Regiel" Michał Śmielak

 


Michał Śmielak to moje odkrycie ostatnich lat. Podoba mi się mroczny, duszny klimat jego powieści a jeszcze do tego mają być dodane starodawne słowiańskie wierzenia, to chyba nie trudno zgadnąć, że zacierałam ręce by jak najszybciej móc to przeczytać. Czy jednak to jest ten Śmielak, którego znam z ,,Ucichły ptaki, przyszła śmierć" lub choćby ,,Osady"? Odpowiedź jak zwykle będzie skomplikowana bo trochę nie a trochę tak.

,,Regiel" to kolejna historia koncentrująca się wokół małej, wiejskiej zamkniętej społeczności nad która wznosi się zagajnik zwany Reglem. Lokalny przesąd mówi, że gdy wytnie się z niego drzewo, zginie człowiek. Jednak deweloper chce tam zbudować hotel i piły pójdą w ruch. I pojawi się też śmierć. Tylko czy to rzeczywiście pradawne demony a może coś bardziej przyziemnego?

Mimo, że ,,Regiel" zaczyna się od nawiązania do słowiańskich wierzeń i lokalnych przesądów to nie jest to powieść fantasy. To mocny, bardzo rzeczywisty thriller osadzony w zamkniętej społeczności, wewnątrz której schowane są mroczne tajemnice, znacznie bardziej przerażające niż pradawne mity. Tutaj zło jest mocno zakamuflowane i już przed laty odcisnęło swojej piętno, chociaż nikt nie chce przyjąć tego do świadomości. Jednak gdy zacznie się wycinka Regla, coś zostanie spuszczone z łańcucha, puści zmowa milczenia ale najpierw poleje się krew. Dużo krwi.

Trochę denerwował mnie ,,Regiel" bo liczyłam na napięcie od pierwszych stron, które wbije mnie w fotel i wywoła ciarki na plecach. Tutaj akcja jest znacznie wolniejsza, bardziej drobiazgowo budowana. Dużo uwagi poświęca się relacjom pomiędzy bohaterami, co trochę usypia czujność, dlatego nie jesteśmy przygotowani na zakończenie.To nie powieść grozy ale ma w sobie coś niepokojącego bo uświadamia jak dobrze zło umie się maskować.

poniedziałek, 1 września 2025

,,Sukcesja" Piotr Gajdziński


 ,,Sukcesja" to kolejny tom kryminałów / powieść szpiegowskich z dociekliwym dziennikarzem Rafałem Terleckim. Dotychczas czytałam wprawdzie tylko ,,Fabrykę szpiegów" ale już to dało mi lekkie wyobrażenie, czego tutaj mogę się spodziewać. Tym razem do Terleckiego zwraca się tajemniczy, śmiertelnie chory mężczyzna, który chce opowiedzieć mu o swoim życiu. Brzmi banalnie? A jeśli dodam, że ten mężczyzna był agentem wojskowych służb śledczym w PRLu i zna wiele sekretów, które nawet współcześnie mogą zrujnować niejedną karierę polityczną? Dodatkowo w tle pojawia się sprawa tajemniczego ,,skarbu" z czasów II wojny światowej oraz bardzo dobrze zakamuflowanego klubu, który wydaje się ustawiać najważniejsze pionki na mapie Europy. Wszystko to w jakiś dziwny sposób orbituje wokół urzędującego premiera Marcina Lassoty. Tylko czy Terleckiemu uda się dotrzeć do jądra sprawy? Bo komuś bardzo zależy, żeby prawda nigdy nie wyszła na jaw.

Piotr Gajdziński stworzył emocjonującą powieść, która dla osób mniej więcej zaznajomionych z najnowszą historią Polski będzie znacznie bardziej intrygująca. Nie trudno odgadnąć na kim wzorowane są niektóre postaci (że tylko wspomnę jeden z głównych wątków czyli tajemnicze zabójstwo peerelowskiego byłego premiera Jaroszyńskiego, które mocno przypomina sprawę Jaroszewiczów). Dodaje to powieści pikanterii i pozwala snuć domysły, jaka polityczna gra rozgrywana jest poza wzrokiem opinii publicznej. Autor sięgnął po motywy sięgające korzeniami mrocznych czasów końcówki panowania komunizmu w Europie Zachodniej i udowodnił, że to co wtedy się narodziło wcale nie umarło wraz z upadkiem muru berlińskiego. To przede wszystkim powieść o władzy, o jej pragnieniu i determinacji, która nie ma granic.

,,Sukcesja" czerpie garściami z naszych rodzimych teorii spiskowych i podsyca je umiejętnym łączeniem fikcji literackiej z prawdą historyczną. Dzięki temu dostaliśmy wciągającą, hipnotyzującą, zabójczo niebezpieczną powieść kryminalną. 


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MUZA! 

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 40,5 cm - 2,2 cm = 38,3 cm.

wtorek, 26 sierpnia 2025

,,Amanci II Rzeczpospolitej" Marek Teler


 Nie jest tajemnicą, że epoką, która mnie najbardziej fascynuje jest Dwudziestolecie Międzywojenne. To epoka, gdy zmiany zachodziły bardzo szybko, wszystko było intensywniejsze, nowsze, zaskakujące. Kino, rodzący się fenomen, przeszedł od fazy niemych filmów do filmów dźwiękowych w zaskakująco szybkim tempie. A co za tym idzie rosła jego popularność. Nie jest więc chyba żadnym zaskoczeniem, że aktorzy pojawiający się w kolejnych produkcjach stawali się coraz bardziej rozpoznawalni a niektórzy zyskali nawet miano amantów kina.

Praca Marka Telera przybliża sylwetki kilku największych bożyszczy kina przedwojennego. O ile Aleksander Żabczyński i Kazimierz Junosza-Stępowski to postaci, których nie trzeba przedstawiać to inni bohaterowie książki, trochę rozmyli się w mrokach dziejów. A zupełnie niesłusznie. Wybrane przykłady ,,amantów" są pretekstem do opowiedzenia historii o kinie, społeczeństwie, popularności (zachwyty pensjonarek i ich pomysły by okazać sympatię swojemu idolowi niewiele różnią się od współczesnych fandomów) ale to też pretekst by pokazać, że popularność i uwielbienie ze strony tłumów nie stanowi gwarancji bezpieczeństwa czy nie jest wieczna. Losy wielu są tragiczne - osobiste problemy, kłopoty w związkach czy finalnie dramatyczna sytuacja w trakcie II wojny światowej. Losy niektórych to gotowy materiał na poruszający, wbijający w fotel film.

Czytałam ,,Amantów II Rzeczpospolitej" z ogromnym zaciekawieniem. Tych historii nie da się sprowadzić do wspólnego mianownika. Każda ma w sobie coś innego, coś poruszającego, wstrząsającego lub zaskakującego. Ale przede wszystkim są opowieściami o niezwykłych ludziach, o których nie powinno się zapominać.

niedziela, 24 sierpnia 2025

,,Masz się łasić" Katarzyna Bednarczykówna


 Bardzo długo żyłam w naiwnym przeświadczeniu, że mobbing to coś, co zdarza się gdzieś, komuś i rzadko. Jednak rok temu odeszłam z firmy, w której pracowałam tylko 11 miesięcy właśnie przez mobbing. Mówię o tym otwarcie, otwarcie opowiadam o sytuacjach, które miały miejsce bo uważam, że trzeba na to zwracać uwagę i nie można zamiatać tego pod dywan. Ja jednak miałam dużo szczęścia, mieszkam w dużym mieście i pracuję w branży gdzie, jak na razie, nie ma problemów ze zmianą. Odeszłam i nie traktuję tego jak przegraną, raczej doświadczenie, które nauczyło mnie, że jeśli pierwszego dnia w pracy firma chwali się polityką ,,zero tolerancji dla mobbingu" to uciekaj. Smutne bo doskonale pokazuje stan ogólnej sytuacji jaka panuje w całym kraju.

Bo mobbing to nie jest chwytliwe hasło. To zjawisko, z którym mierzy się codziennie wielu pracowników. Ilu? Nie wiadomo, bo nie ma kompletnych badań a i sam mobbing jest bardzo trudny do udowodnienia i osądzenia. Państwowa Inspekcja Pracy nad tym nie panuje. Ona tylko sprawdza czy firma ma wdrożone odpowiednie procedury. Ofiara musi iść do sądu ale i tu , absolutny paradoks, większe prawdopodobieństwo jest, że nic nie osiągnie a finalnie sama skończy z wyrokiem o zniesławienie. Straszne i przerażające jest jak niewydolne jest nasze państwo.

I takie też straszne, przytłaczające i nie napawające optymizmem są historie przytoczone w reportażu. Mobbing może zdarzyć się wszędzie - w szpitalu, na uczelni, w urzędzie gminy, w szkole, w redakcji gazety, w korporacji. Nie ma schematu. Nie ma bezpiecznej branży. Jest tylko ofiara i mobber. W tych historiach poraża ciężar obciążenia psychicznego, celowych ataków - mniejszych, czasem niewidocznych dla osób postronnych lub większych łączących się w bezpośrednimi wyzwiskami czy atakami. Nie ma też jednej sylwetki mobbera - może nim być wykształcona pani profesor jak i szef-prywaciarz po zawodówce.

Reportaż Katarzyny Bednarczykówny, u mnie osobiście, uporządkował emocje i odczucia. Utwierdził mnie w tym, że dobrze zrobiłam odchodząc ale jednocześnie zaskoczyła mnie skala problemu i to jak trudno jest z nim walczyć. Historie z reportażu są dramatyczne i celowo skrajne bo tylko w ten sposób dosadnie można pokazać to co na co dzień się ignoruje. Nie znajdziecie tu gotowego rozwiązania czy nawet jednoznacznej diagnozy, jest tylko początek dyskusji i otwartego przyznania, że problem mobbingu istnieje i jest większy niż nam się wydaje.

wtorek, 19 sierpnia 2025

,,Done and Dusted" Lyla Sage

Tytuł oryginału: Done and Dusted

 Przez ostatnie kilka lat omijałam szerokim łukiem wszystko to co reklamowane było jako ,,najlepszy romans". Jednak ostatnio szukam rzeczy lżejszych bo czuję lekkie zmęczenie kryminałami, thrillerami, reportażami. I to właśnie skłoniło mnie by sięgnąć po ,,Done and Dusted".

To schematyczna, typowa opowieść o rodzącym się uczuciu pomiędzy Emmy i Lukiem. Ona po latach nieobecności wraca na rodzinne rancho. Ma za sobą traumatyczny wypadek, który przerwał jej błyskotliwą karierę. On jest najlepszym przyjacielem jej brata i ma reputację ,,niegrzecznego chłopca". Kiedyś się nie cierpieli a każde ich spotkanie kończyło się kłótnią lub wzajemnymi złośliwościami. Teraz jest jednak inaczej. Nadal jest pomiędzy nimi iskra ale już zdecydowani o innym charakterze. Oboje wiedzą, że nie powinni ale coś ich ciągnie do siebie i tylko patrzeć kiedy wybuchnie.

,,Done and Dusted" to sympatyczny romans. Przewidywalny, schematyczny ale uroczy. Próbuje być czymś więcej - porusza temat zadawnionych traum i lęków ale robi to powierzchownie i tak na prawdę najwięcej tu romansu. Ale w sumie o to właśnie chodzi. Ma być wyczuwalna od pierwszych stron chemia między bohaterami i jest. Mają być emocje - i są. Jest trochę humoru. Jest nieudolnie ukrywana tajemnica. Czegóż chcieć więcej by się dobrze bawić. Ja bawiłam się świetnie, nawet jeśli nie znalazłam tu nic nowego czy odkrywczego. 


 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 42,7 cm - 2,2 cm = 40,5 cm    

niedziela, 17 sierpnia 2025

,,Korzenie" Alex Haley

Tytuł oryginału: Roots

 Gdy słyszę hasło ,,Wielka powieść amerykańska" od razu widzę ,,Grona gniewu", ,,Na wschód od Edenu", ,,Przeminęło z wiatrem". Monumentalne, epickie powieści, przepełnione emocjami oraz opisujące bohaterów niejednoznacznych i zdeterminowanych. Wspomniane przeze mnie przykłady mają też tą wspólną cechę, że pokazują historię Stanów Zjednoczonych z perspektywy białego człowieka. A to tylko część obrazu. Zupełnie inną perspektywę ma powieść Alexa Haleya ,,Korzenie".

W małej wiosce gdzieś w Gambii, w połowie XVIII wieku rodzi się chłopiec Kunta Kinte. Rośnie, dorasta, otoczony rodziną, zdobywa kolejne umiejętności by kiedyś przejść wtajemniczenie i stać się mężczyzną. I tak też się staje. Jednak gdy ma 17 lat zostaje schwytany przez łowców niewolników i wysłany statkiem do Ameryki. Ten moment stanie się przełomem i podwaliną pod losy rodziny niewolników.

,,Korzenie" to pasjonująca, epicka opowieść, w której mieszają się całe gamy uczuć. Zaczyna się sielankowo, pokazując bogactwo kultury i tradycji plemienia Mandinka, po to by nagle przemienić się w horror odczłowieczenia. Odsłania bestialstwo białego człowieka, który traktował Afrykańczyków jak bydło odmawiając im prawa do godności i wolności. Ale to także opowieść o człowieku, który w opresyjnej rzeczywistości dbał by zachować swoją godność i pamięć o przodkach. Pomimo pozbawienia wolności, sprowadzenia do roli narzędzia oparcie powtarza, że nazywa się Kunta Kinte, przekazując tą wiedzę swojej córce.

Może w tej powieści nie ma aż tak brutalnych scen jak na przykład w ,,Północ i Południe" ale tutaj dehumanizacja Afrykańczyków jest bardziej widoczna. To cały system skoncentrowany wokół ignorowania, podporządkowania, odbierania prawa do głosu, imienia, odgórnego decydowania o życiu, śmierci, zakładaniu rodziny. Niewolnik był przedmiotem. Kolejne rodzące się dzieci w rodzinach niewolniczych stawały się dodatkowym, darmowym narzędziem. Odmawiano im inteligencji, odbierano prawo do myślenia. Panowie może i są ,,dobrzy" bo nie biją, nie maltretują ale i tak nie widzą w niewolniku człowieka.

Rzeczą, która najbardziej uderzyła mnie w trakcie czytania ,,Korzeni" była prosta, liniowa struktura powieści. Po porwaniu Kunta Kinte obserwujemy już tylko jego tragiczne losy, nie dowiemy się co działo się w wiosce, jak go opłakiwano, co stało się z rodziną. Linia życia zostaje przerwana, rodzina rozbita i zatracono ciągłość. I tak jest za każdym razem. To także podkreśla okrucieństwo jakiego dopuszczano się wobec czarnych Amerykanów. Bez wahania ich sprzedawano, niszcząc więzi, ograbiając z rodziny, poczucia przynależności czy bezpieczeństwa. Gdy tracono kogoś z oczu, tracono go na zawsze. Znikała jakakolwiek szansa by dowiedzieć się co było dalej. Znikała nadzieja. Potomkowie Kunta Kinte mieli jednak w sobie dużo determinacji, szczęścia, zaszczepionej przez protoplastę godności, dzięki czemu zbudowali coś większego, coś mocniejszego - wytworzyli świadomość tego kim są i skąd pochodzą. Zachowani w ustnej tradycji pamięć o przodkach a poprzez to swoją tożsamość.

,,Korzenie" to powieść, którą trzeba przeczytać. Momentami zabawna, czasem nostalgiczna, ale najczęściej bolesna i realistyczna. Ma w sobie wszystko - ogrom uczuć i emocji, pełnokrwistych, mocnych bohaterów, historię Stanów Zjednoczonych ale opowiedzianą z nowej, zaskakującej perspektywy. Ma w sobie to co wzniosłe ale i najgorsze ludzkie postępki i zachowania. Pokazuję prawdziwą siłę, która może przetrwać wszystko. To poruszająca saga rodzinna, o której nie łatwo będzie zapomnieć.

 p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 47,9 cm - 5,2 cm = 42,7 cm